Kolacja z trupem
Samobójca reż. Piotr Sieklucki, Teatr Nowy w Krakowie.
Na środku sceny długi zastawiony stół, z boku, przy małym kuchennym stoliku, uwija się ubrana niczym gwiazda Dynastii Masza (świetna Martyna Krzysztofik) — żona tytułowego samobójcy. Sieka, tnie i kroi, z pasją wygłaszając monolog o tym, co można by podać na uroczystym bankiecie z okazji odebrania sobie życia przez Siemiona Siemionowicza Podsiekalnikowa. Na otwarcie nowej siedziby krakowski Teatr Nowy przygotował Samobójcę według Nikołaja Erdmana w reżyserii Piotra Siekluckiego. Tragikomiczną opowieść o rozpaczliwym geście niedoszłego radzieckiego dyrektora twórcy czytają przede wszystkim jako przypowieść o buncie artysty i sile jego (nie)wiele znaczących gestów. Na kolacji zjawiają się ci sami goście co w oryginale, bohater spektaklu, który „umrzeć nie ma odwagi i żyć też nie umie", jest tu jednak dyrektorem prywatnego teatru. Sicklucki gra więc samego siebie. I w tym właśnie szkopuł. Barwna groteska Erdmana świetnie nadaje się do opisu teatralnego światka w epoce „dobrej zmiany", z drugiej strony zbytnia konkretyzacja odbiera sztuce uniwersalną siłę. W efekcie błyskotliwe dialogi, cierpki humor i gorzki liryzm giną w natłoku sentymentalnych pieśni i rubasznych gagów.