Artykuły

Rapsod żałobny na śmierć wydany

"Trojanki" wg Eurypidesa w reż. Kamili Michalak w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Andrzej Górny na blogu Kulturalnik Poznański.

Dzieło wielkiego tragika starożytnej Grecji znaczy się bogactwem interpretacji. A jest w czym wybierać. Postaci kobiet, biorące początek z Iliady, przypisane są wojnie, jak własnemu ich życiu; czy to Andromacha, żona Hektora, wielkiego męża Troi ginącego w pojedynku z Achillesem, która musi podjąć ciężar nieoczekiwanej, bolesnej roli; czy Helena z bezpowrotnie utraconą miłością, ale, w istocie dwuznaczną jej własną rolą, jaką pełniła w zwarciu Greków z Trojanami, co musi uczyć ostrożności, pokory, choć już na nie za późno; czy Kasandra sparaliżowana swą wiedzą o tym, co ich wszystkich czeka, a jednak nie zdoła nikogo skutecznie ostrzec przed nadciągającą katastrofą ;i wreszcie Hekabe, pozbawiona królewskiego jestestwa, żona Priama, króla Troi, cierpi i boleje najbardziej, choć jeszcze nie zdążyła stoczyć się na dno swego upadku, co przyjdzie dopiero później, już poza dziełem Eurypidesa.

Dlatego szukamy i na ogół znajdujemy - czytelnicy, czy realizatorzy w teatrze tej sztuki - w losach postaci tragedii Eurypidesa odpowiedź, ostrzeżenie wobec grozy upadku, jaką przynosi wojna, zadawanie śmierci. Tym razem reżyser, Kamila Michalak, i dramaturg, Barbara Klicka - zbuntowały się przeciwko współcześnie przyjmowanemu podejściu do tragedii Eurypidesa, i nawiązały do teatru z epoki Autora. Zrezygnowały z możliwości jakie stwarza różnorodność dramatycznych losów postaci i dialogu między nimi. Nie najważniejsze jest tutaj, jakimi drogami w ludziach dochodziło do głosu przyzwolenie na rzeź wojny, i jak się chcą od tego wojennego bagażu w różny sposób uwolnić.

Nie to jest w poznańskim przedstawieniu najważniejsze, powiedziano już o tym dużo w różnych realizacjach tragedii w teatrze i nawet w kinie. Przyznam, że przyjęte przez realizatorki rozwiązanie jest, oczywiście, dość ryzykowne, jak na czasy XXI wieku - czasy szybkiego i siłą rzeczy naszego stosunkowo powierzchownego przeżywania (wystarczy przecież dzisiaj przesuwać lekko palcem po szkle i wpada się natychmiast w najróżniejsze klimaty i odkrycia, prawie za darmo, bez wysiłku, co człowieka wewnętrznie demobilizuje, niestety, taka ułomna nasza ludzka natura) - a jednak w tym przedstawieniu oszczędność, rezygnacja z wielu możliwości przyniosła godny uwagi rezultat.

Zacznijmy od tego, że zgodnie z tradycją greckiej tragedii, przede wszystkim Chór dźwiga ciężar dokonującej się i opowiadanej historii, w tym wypadku nieszczęścia, jakie wojna przyniosła człowiekowi. To jedynie Chór - wielka ludzka wspólnota - jest w pełni otwarty na przeżywanie i rozpamiętywanie tego co się stało. I kiedy nie ma już ucieczki od bolesnych wypadków losu, Chór uparcie opowiada, czyli wraca swą pieśnią, dając świadectwo nieszczęściu, wobec którego wszyscy są bezradni, bo już się stało. I tylko tak można jeszcze losowi, który się dokonał, wyjść naprzeciw, to znaczy oddając mu się dogłębnie swoim ludzkim lamentem - inaczej mówiąc, nieustającym przeżywaniem nieszczęścia, którego się doświadczyło, i stało jego ofiarą. Jest w tym przemożna, nieustępliwa w swoim oddziaływaniu, lecząca siła. Bo inaczej pozostaje w odpowiedzi zemsta, a więc szukanie możliwości zadania równoważnego bólu, czyli śmierci. Ta żałobna medytacja wydaje się być podstawową wartością, ku której kieruje nas przedstawienie, przypomina o takiej możliwej reakcji, potrzebnej nam bardzo właśnie dzisiaj, w naszym strasznie skłóconym kraju.

Ta szczególna, wyjątkowo tak bardzo znacząca w przedstawieniu rola Chóru zaznacza się już na samym wstępie jego usytuowaniem w scenicznej przestrzeni, wręcz w wyraźnie hierarchicznym podziale sceny. I tak, całą centralną jej część i głębię wypełniają ludzkie głowy wystające z pochyłej ku nam podłogi. Tak, bo widzimy tylko to co decyduje, kwintesencję tego, co w nas najbardziej ludzkie, co ważne, dzięki czemu ludzie są zdolni sprostać po człowieczemu przeżywanym dramatom, swemu cierpieniu.

Wtedy też przedni plan sceny oddany jest indywidualnemu przeżywaniu dramatu. Widzimy, że odarta z królewskiego atrybutu Hekabe (Teresa Kwiatkowska) swym cierpiącym "ja" wyłamuje się nawet z tej przestrzeni indywidualnego przeżywania. Tam gdzie inni obecni na tym przednim planie zdają się powściągać swą indywidualną ekspresję, tak jak udaje się to celnie zarówno Barbarze Prokopowicz i Andrzejowi Szubskiemu, podczas gdy Michał Kaleta, jeszcze porywami szamotania się postaci tym bardziej ujawnia rzeczywistą bezsilność ich wszystkich. Mamy wtedy wrażenie jakby postaciom z tego planu odjęta została pełnia obecności, i to dlatego, bo cały czas za ich plecami jest jeszcze potężne "coś" - to najważniejsze, decydujące, co płynie w świat pieśnią przejmującej skargi i wyznacza wszystkiemu tajemne granice. I ta pieśń rzuca na nich z odległości swój daleki cień.

Ale nie trzeba szukać jakiegoś dopełnienia brakującej dramatycznej mocy, czy dopowiedzenia sytuacji jaką widzimy na scenie. To celna, znakomita, scenografia Karoliny Fandrejewskiej dopełnia całości teatralnego obrazu, powiedziałbym nawet, że wizji jaka się w tym obrazie zdaje ujawniać z mocą - przyznam się, że dla mnie - proroczą. W istocie niczego tu nie brakuje. Struktura rzeczywista świata jest w tym przedstawieniu do końca przedstawiona, i taka niewzruszona znajduje pełny wyraz dzięki scenografii w obrazie, który mamy przed sobą. Gdzie my na widowni, jak pasażerowie z tylnego siedzenia, mamy przed sobą na scenie ożebrowaną i zwężająca się cylindrycznie daleko w głąb sceny konstrukcję przedniego członu - tunelu. I tam daleko nieruchomy, zamykający ten tunel, i momentami lekko jakby pulsujący, mały okrąg ostrej, palącej czerwieni, co momentami zdaje się nawet pulsować. I jest tak, jakbyśmy, i tu na widowni, byli temu spotkaniu tam bardzo daleko - na pewno przeznaczeni, i nawet więcej, bo już tym jakoś dotknięci. Trudno tego nie odebrać jako ostatnie kończące dopowiedzenie Chóru, który może już zamilknąć - a my już wolno z teatru wychodzić; wcale jednak nie tacy pewni, że to dla nas definitywnie się skończyło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji