Wrocław. Teatr Pieśń Kozła wrócił z Australii
Teatr Pieśń Kozła wrócił z Australii. To było największe w karierze zespołu tournée zagraniczne.
Zjechali kontynent wzdłuż i wszerz. W ciągu ponad pięciu tygodni zagrali siedemnaście razy w miastach i miasteczkach, na wybrzeżu i na pustyni.
Organizator ich pobytu słynna Sydney Opera House zaprosiła zespół ze spektaklem "Kroniki lamentacyjne" [na zdjęciu], nagrodzonym na festiwalu w Edynburgu w 2004 roku.
- Nie jesteśmy zmęczeni - mówi szef teatru Grzegorz Bral. - Sprzyjał ciepły klimat, nie graliśmy codziennie i mieliśmy dom nad brzegiem morza, w którym mogliśmy odpocząć. Dom ofiarowali zespołowi na czas pobytu rodzice aktorki Pieśni Kozła Anny Zubrzyckiej, którzy mieszkają w Australii.
W operze w Sydney zagrali na festiwalu teatrów alternatywnych "Just about one hour" przed potężną widownią. - Nazbyt dla nas dużą - uważa Bral. Potem występowali w Perth, Albany, Parramatta. Najszczęśliwsi czuli się, grając w miejscach tak odległych, jak pustynna osada Karratha. - Tam publiczność naprawdę cieszyła się z kontaktu ze sztuką - mówi Bral. - Najbardziej poruszeni zdali się być jednak Aborygeni, spotykani na widowni wszędzie tam, gdzie graliśmy. Odbierali nasz spektakl w wielkim skupieniu. Ktoś z nich powiedział mi, że mit Gilgamesza, na którym oparliśmy "Kroniki", jest opowieścią o jego życiu.
W przyszłym tygodniu zespół, po krótkim wypoczynku, znów zacznie grać we Wrocławiu.