Dzielny gród
Rola wychowawcza teatru dla dzieci, tego ważnego czynnika kształtującego smak estetyczny najmłodszych widzów, jest bardzo wielka. A że Łódź docenia tę jego rolę, o tym świadczy chociażby tylko fakt, że w mieście naszym istnieją dwa teatry lalek, przeznaczone w zasadzie dla dzieci, a więc "Arlekin" i "Pinokio".
Teatry te cieszą się wśród naszej dziatwy wielką popularnością. Zdarza się jednak czasem, że część małych gości, którzy przybyli na przedstawienie, wychodzi potem trochę rozczarowana. Dzieje się to wtedy, kiedy wystawiane są sztuki dla dzieci w wieku szkolnym, które niezrozumiałe są dla najmłodszych widzów, szukających w teatrze łatwiejszych form i treści.
Jaki byłby sposób, ażeby uniknąć podobnych nieporozumień?
Ponieważ mamy w Łodzi dwa teatry lalek, mogłyby one podzielić między siebie role w ten sposób, że jeden specjalizowałby się wyłącznie w przedstawieniach dla młodszych dzieci, drugi zaś dawałby widowiska dla dziatwy szkolnej.
Jest to, oczywiście, niełatwy do zrealizowania projekt. Dyrekcja Teatru "Arlekin" znalazła inne jeszcze rozwiązanie - i po prostu nad kasą sprzedającą bilety na przedstawienie "Dzielny gród", wywiesiła zawiadomienie: "Dzieciom do lat 9 wstęp na przedstawienie niedozwolony".
Decyzja słuszna. "Dzielny gród" jest widowiskiem, posiadającym dużo walorów artystycznych i wychowawczych, nie jest to jednak sztuka, która zrozumiana będzie przez najmniejszego widza. Trzy aktówka radzieckiego pisarza T. Gabbego "Dzielny gród" w zasadzie napisana została dla teatru młodego widza. Jednakże kierownik artystyczny Teatru "Arlekin", Henryk Ryl dokonał śmiałego eksperymentu, opracowując ją jako sztukę kukiełkową.
Z porównania oryginalnego tekstu sztuki z tym, co zobaczyliśmy na scenie Teatru "Arlekin" wynika, że dokonano w niej wiele zasadniczych zmian. Przede wszystkim zaś zbliżono ją do polskiego widza, przenosząc akcję sztuki na teren Pomorza. Treścią jej jest walka mieszkańców miasta zwanego "Dzielnym grodem" z załogą krzyżacką, która, opanowawszy zamek, wyzyskuje i terroryzuje ludność. Twarde rządy arcykomtura Johana von Bibenheim i jego głównego pomocnika, krwiożerczego Hermana, wywołują reakcję mieszkańców. Zakutym w żelazo knechtom i rycerzom krzyżackim przeciwstawia się kochający wolność lud - a jednym z tych, którzy najbardziej przyczynią się do końcowego zwycięstwa mieszkańców dzielnego grodu jest Gwalbert, mały garbusek, zamiatacz ulic, zwany "Ślimakiem".
Sztuka jest realistyczna, jednakże wpleciono w nią również i baśniowe, fantastyczne motywy (zaczarowany miecz rycerza Hermana), co urozmaica całość i zaskakuje swoją niezwykłością. Uczy ona patriotyzmu, szacunku dla słabych i ułomnych, pokazuje niezwalczone siły, drzemiące w ludziach. Jest barwnym, pouczającym obrazem życia w średniowieczu: a jest zasługą A. Cybulskiego, że plastyczna oprawa sztuki stanowi bardzo stylowe tło, na którym rozgrywa się sama akcja.
Również stylowe były kostiumy lalek, kierowanych rękami artystów, których rzetelna praca zadecydowała o ostatecznym poziomie artystycznym i powodzeniu sztuki.
W sumie ostatnią premierę w "Arlekinie" uważać należy jako pozycję dodatnią. Jednakże po takim odskoku w przeszłość, dobrze byłoby, gdyby linia repertuarowa tego teatru wróciła do teraźniejszości tak, ażeby nowa sztuka, którą z kolei zobaczymy w "Arlekinie", związana była mocniej z dniem dzisiejszym, pokazując naszą walkę, wielkie przemiany i osiągnięcia.