W czarodziejskim świecie żywych lalek
Trzeci osiołek się spóźnił i ma przekręcony napis! Uwaga! Powtarzamy jeszcze raz!
Trzy osiołki defilują wzdłuż rampy scenicznej, niosąc trzy tabliczki z napisem: "NOWE SZATY KRÓLA" - tytuł bajki, którą Teatr Młodego Widza wystawia na Międzynarodowy Dzień Dziecka, przyspieszając wykonanie swego zobowiązania na dzień 22 lipca o 2 miesiące.
Reżyser Jan Badowski koryguje uparte osiołki, które muszą przejść równo, zatrzymać się na środku sceny, aby dzieci miały czas przeczytać tytuł sztuki. W teatrze odbywają się ostatnie próby, ostatnie retusze kukiełkowego przedstawienia, które przez długi czas wyczarowywać będzie, przed zdumionymi oczyma dzieci - świat żywych lalek.
Czarodziejska bajka ma swoje kulisy, wśród których ciężko pracują ludzie, stwarzając złudę żywych lalek.
W zapadni, zdawałoby się bez sensu i składu, kręcą się ludzie, trzymając wysoko podniesione, na kijach osadzone lalki. Podnoszą je, wynoszą za kulisy, schylają w ukłonach, potrząsają, manewrują cienkimi linkami, poruszającymi ręce, nogi, głowę, rytmicznie kołyszą w takt muzyki..
Trzeba przejść na widownię, żeby zrozumieć, że każdy ruch za kulisami jest głęboko przemyślany, ma swój sens i wymowę, która nieustannie korygowana jest przez reżysera.
Pył i kurz osiada na roboczych kombinezonach kuklarzy, twarze pokrywają się kropelkami potu. Spróbujcie przez kilkanaście minut trzymać w wyciągniętej ręce cokolwiek, nawet nie ciężką lalkę, lecz jakiś przedmiot - a poczujecie jak krew spływa do serca, dziwne omdlenie ogarnia cały organizm.
- Tak długo nie mogę trzymać herolda - mówi jeden z kuklarzy, który już szósty raz próbuje tę samą scenę.
Próba trwa już kilka godzin. Na scenie tańczą, poruszają się małe kukiełki, które w taki podziw wprowadzać będą dzieci, żywe lalki! - czyż może być coś bardziej frapującego dla dziecka?
Zanim małe kukiełki ukażą się na scenie - muszą się wpierw zrodzić w twórczej myśli artysty. Stary, dobrze dzieciom znany bajkopisarz Andersen, na pewno nie przypuszczał, że jego bajka "Nowe szaty króla" grana będzie przez żywe lalki. Napisał słoneczną bajkę, śmiejąc się w kułak z głupoty, zarozumialstwa, bezmyślności króla, który marzy jedynie o nowych, wspaniałych strojach. Dwaj figlarni chłopcy demaskują bezdenną głupotę króla, szyjąc mu szatę z niczego, wmawiając, że tylko ten, kto jest mądry zobaczy nowe szaty króla. Zakłamany dwór oczywiście wmawia w siebie, że widzi i materię i nowy strój. Król "ubrany" w nowe szaty ukazuje się ludowi na balkonie...
- Mamo! Król nie ma ubrania - woła mały chłopiec i grzmot śmiechu ze sceny i widowni uderza w głupotę króla i jego dworu.
Wizję tej starej bajki, granej przez kukiełki zobaczył Aleksander Maliszewski i przerobił tekst na scenę. Nad muzyką, w takt której miały tańczyć i śpiewać kukiełki opracował M. Zalewski. Bajka Andersena w "nowych szatach" zawędrowała do pracowni plastyków W. i S. Byrskich, gdzie znów wizja artystów wyczarowała kształty każdej postaci. Później trzeba było lalki ubrać, oprawić, przymocować niewidoczne linki do rąk. Gotowe kukiełki długo oglądali reżyserzy przedstawienia: Jan Badowski i Henryk Rodkiewicz. Stwarzali artystyczne wizje każdej sytuacji. Potem, nad egzemplarzem pracowała Henryka Rodkiewicz, wpisując uwagi inscenizacyjne. Zamknęła egzemplarz z myślą:
- A na zakończenie wejdzie na scenę mały osiołek, który kiwnie łebkiem. Ot taki żart w teatrze żywych lalek!
Z gotowym już egzemplarzem przepracowano sytuacje z zespołem, kierownikiem muzycznym Ryszardem Gardo, omawiając każdą poszczególną scenę.
I lalki ożyły na próbach sytuacyjnych, kierowane sprawnymi rękami kuklarzy.
Kukiełki z Teatru Młodego Widza grały już tę bajkę w łódzkim teatrze kukiełkowym "Pinokio" i stamtąd wypożyczono je do Poznania, który jest jedynym miastem wojewódzkim w Polsce, nie posiadającym własnego teatru lalek. Do każdej nowej sztuki wypożycza się lalki z różnych teatrów. Oczywistą jest rzeczą, że w tych warunkach poznański teatr nie może stworzyć ani własnego stylu, ani własnego repertuaru i jest jakby kopciuszkiem teatralnym, który musi obywać się znoszonymi przez "zamożniejszych krewnych" sukniami. Wypełniona widownia nawet na tych "kopciuszkowych" przedstawieniach świadczy wyraźnie, że Poznań potrzebuje i będzie umiał ocenić swój własny, prawdziwy teatr kukiełkowy, z własną, twórczą pracownią plastyczną. Wielu plastyków poznańskich interesuje się teatralnymi kukiełkami, a są nawet i tacy jak np. Irena Pikiel, którzy mają już poza sobą pewne doświadczenie z dziedziny lalkarstwa.
Teatr kukiełkowy potrzebuje nie tylko zupełnie odrębnego repertuaru, pracowni plastycznej - lecz również i zespół kuklarzy "z powołania". Kukiełkarstwo - to zupełnie inny rodzaj aktorstwa, wymagający dużej cierpliwości, wyobraźni, dyscypliny, odkrywczości, pasji eksperymentatorskiej i... sił fizycznych. Widownia nie widzi aktora - lecz mówiącą lalkę, a podziwiając jej ruchy, łączy je z artyzmem wykonawcy. I w tej dziedzinie Poznań ma już kilku kuklarzy, którzy mogą uważać się za fachowców, mimo, że poruszają nie "własne" lecz "cudze" lalki, wypożyczone z innych teatrów. Określenie "własne lalki" - wynika z prostego faktu, że w teatrze kukiełkowym praca zespołowa obejmuje nie tylko kuklarzy i reżysera - lecz i plastyków.
W czym leży wielka atrakcyjność teatru kukiełkowego? - na to pytanie odpowiada wielki mag sztuki lalkarskiej Sergiusz Obrazcow, pisząc w "Notatkach reżysera":
"Siła wyrazu kukły jest ogromna... Dla widza kukła to przede wszystkim przedmiot martwy, pozbawiony duszy i dlatego jeśli tchnąć w nią życie, widz odczuwa to jak cud. Kukła gra nie samą siebie, ale wręcz coś jej przeciwstawnego.
Bo przecież takie jest prawo sztuki wyobrażeniowej, że im dalszy jest materiał od tego, w co się przeistacza, tym większy jest cud sztuki, cud przeobrażenia. I na odwrót: im bliższy jest materiał temu, w co się przeistacza, tym mniejszy jest cud sztuki, cud przeobrażenia". Wielka sztuka Obrazcowa przeznaczona jest nie tylko dla dzieci, lecz i dla dorosłych. Po tej samej linii poszło wiele teatrów kukiełkowych w Polsce, próbując - i to z powodzeniem - ściągnąć "starszą" publiczność na swoje przedstawienia. Skala możliwości kukiełek jest olbrzymia. Pisze o tym Obrazcow:
"Kukiełki mogą dać krystalicznie przejrzysty, piękny w swej dziwności obraz romantycznego bohatera z bajki, mogą go pokazać nie oschle, nie rozumowo, lecz dać obraz pełny, emocjonalny, który wywoła u widza prawdziwe łzy radości lub smutku. Kukiełki mogą zagrać sceny z dantejskiego "Raju", carewicza Iwana z rosyjskiej bajki i "Rycerza w tygrysiej skórze" Szoty Rustaweliego. Kukiełki znajdują sobie miejsce również i na przeciwległym biegunie sztuki teatralnej - biegunie satyry. Potrafią złośliwie wykpić człowieka. To one właśnie mogą zagrać bohaterów "Miasteczka Głupowa" Sałtykowa - Szczedrina, "Misterium-buffo" Majakowskiego, "Konika-garbuska" Jerszowa..."
Cóż za rozległy obraz! Jakaż wspaniała droga do poszukiwań, eksperymentów - dla autora, plastyka, kuklarza. Ale przestrzega Obrazcow:
"Dokonywa się teraz zmiana uzbrojenia, naciąga się nowe struny, powstają nowe, nieznane może dotąd instrumenty. I wydaje mi się, że warto i należy obserwować te przemiany, żeby lepiej wyczuć, na jakim instrumencie powinno się zagrać ten czy inny motyw, żeby znaleźć najbardziej pełną, jedyną formę dla tej nowej treści, którą chce się wyrazić w każdym poszczególnym wypadku. Przecież rozmaita treść wymaga rozmaitej formy.
Formalizm rodzi się tam, gdzie zatraciła się prawdziwa, jedynie właściwa forma, a ginie, gdy tylko odnajduje się tę prawdziwą, a nie "wymyśloną", czy sztucznie dobraną formę. Właśnie ignorowanie formy prowadzi do tego, że w kinie często oglądamy to, cośmy powinni widzieć w teatrze, w operze słuchamy tego, cośmy powinni oglądać w teatrze dramatycznym, posługujemy się kukiełkami wówczas, gdy grać powinni żywi ludzie. W ten sposób uszczuplamy siłę wyrazu każdego z rodzajów sztuk widowiskowych, tego potężnego środka wychowania człowieka.
Sztuka widowiskowa to potężny środek walki o ideowe wychowanie człowieka. Artysta ponosi odpowiedzialność wobec narodu za wywiązanie się z tego zadania. I dlatego każdy z nas musi dobrze znać swoje miejsce w szeregu, znać właściwości swego oręża."
Słowa Obrazcowa winny się stać przewodnią, wytyczną nie tylko dla Teatru Młodego Widza, czy też innego teatru kukiełkowego, który szuka swego wyrazu, swej właściwej formy - lecz wskazaniem dla każdego teatru.
Zgasły światła na scenie. Kukiełki poszły spać do wielkiego kufra. Janek i Franek grzecznie leżą obok króla i nie płatają figlów. Królowa śpi razem z przekupką. Olbrzymi strażnik z wielką halabardą nie zmieścił się w kufrze. Stoi więc obok i pilnuje lalek, czeka, aż znów rozbłysną na scenie lampy, zapełni się widownia, rozsunie kurtyna...
Wzdłuż rampy scenicznej trzy osiołki niosą trzy tabliczki z napisem: "NOWE SZATY KRÓLA"