Artykuły

Leśmierzy jest w Polsce tysiące

- Czy podobało ci się przedstawienie?

Nauczyciel Władysław Orczykowski pochyla się nad 12-letnią Sabiną Kluską, córką małorolnego chłopa ze wsi Dzierzbiętów.

Dziewczynka jest trochę stremowana widokiem obcych ludzi, spuszcza więc główkę, ale po chwili podnosi ją do gó­ry. Jest przecież przodującą uczennicą w V klasie, nie ma powodu się wstydzić.

- Podobało mi się. Najwię­cej Murzynek Sambo.

- Dlaczego właśnie Sambo?

- Bo choć mały, ale nie bał się złych białych ludzi. Bardzo mi było żal Murzynów w niewoli.

- Masz rację - przytaknął nauczyciel. - Wszyscy ludzie są równi, niezależnie od kolo­nu skóry. Nie wolno, żeby je­den człowiek gnębił i wyzyski­wał drugiego.

Powyższy dialog zanotowany "na gorąco" miał miejsce przed budynkiem świetlicy Cukrowni Leśmierz pod Ozorkowem. Tuż po występie wyjazdowej ekipy łódz­kiego Teatru Lalek "Arlekin", która ze sztuką "Sambo i lew" objeżdża miasteczka, wsie i osie­dla naszego województwa.

Tego dnia "Arlekin" dał w Leśmierzu dwa przedstawienia. Pierwsze - południowe zgroma­dziło na sali dziatwę ze szkoły i przedszkola w Leśmierzu oraz ze szkół położonych w pobliskich wioskach: Ambrożewie i Dierzbiętowie. Na wieczornym spektaklu przeważali dorośli - robotnicy i pracownicy cukrowni Leśmierz.

Występy .,Arlekina" w Leś­mierzu były dla osady wiel­kim przeżyciem. Przede wszystkim dla dzieci.

12-letni Marian Kochański, syn średniaka, z wypiekami na twarzy opowiadał potem z przejęciem w chałupie:

- Kiedy biały plantator kazał jednemu Murzynowi bić drugiego, to on się nie zgodził. Bo obaj jednakowo cierpieli i uważali się za braci, a niena­widzili plantatora...

Zaś mały synek gotowacza cukru Ignacego Grabowskiego - 6-letni przedszkolak - wbiegł do domu wołając:

- Tatusiu, Murzynek Sam­bo to był bohater! Dlaczego ci biali tak męczyli Murzynów? Ja nie chcę, żeby tak było!

Czy występy "Arlekina" wi­tane były radośnie tylko przez dzieci? Nie. Maszynista leśmierskiej elektrowni Jan Tober, zapytany o wrażenia, oświadczył:

- Przed wojną nie zdarzyło się, żeby teatr z miasta Łodzi przy­jechał! Pan dziedzic Beticher pa­trzał tylko, żeby mu cukrownia przynosiła jak najwięcej zysków i żeby z nas robotników wycisnąć, ile się da. A dziś mamy świetli­cę, występy amatorskie, kino objazdowe wyświetla filmy dwa razy w miesiącu.

- Zwłaszcza, że sztuka z jaką przyjechał "Arlekin" jest pouczająca - dodaje Jan Tomaszewski przewodniczący rady zakładowej cukrowni. - Akcja rozgrywa się wprawdzie w przeszłości, ale do­tyczy zagadnień wciąż jeszcze aktualnych, ukazuje ohydę nie­nawiści rasowej, ku-klux-klanu i kapitalizmu, który siłę roboczą traktuje jako towar.

Robotnicy leśmierskiej cuk­rowni, dzięki rewolucyjnym zmianom w naszym kraju rozprostowali grzbiety, zgięte dawniej w kapitalistycznym kieracie. Zdobycze kultury - przedtem dalekie i niedostęp­ne - stały się dla nich nagle swoje, bliskie.

Pamiętajmy przy tym, że takich Leśmierzy jest w Polsce tysiące. Że mimo wiel­kiego rozwoju akcji kulturalnej, a raczej właśnie na sku­tek tego rozwoju, rośnie w nich niedosyt imprez.

Sytuacja ta stawia stale rosnące zadania przed pracowni­kami kultury i sztuki, akty­wem świetlicowym, zespołami artystycznymi, a w tej liczbie i przed teatrami lalek, które ze względu na swoją łatwą przenośność, mogą odegrać bardzo poważną rolę, docierając do najdalszych zakątków kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji