Artykuły

Hermaszewski leci w kosmos, Białoszewski śpiewa "Dziady"

- Dźwięk jest trudniejszy w odbiorze, ale za to, jak się na nim naprawdę skupisz, nagle otwierają się fantastyczne światy. Wyobraźnia zupełnie inaczej pracuje - z kuratorem przeglądu "Do usłyszenia na Placu Defilad" Wojtkiem Zrałkiem-Kossakowskim rozmawia Magdalena Dubrowska w Co Jest Grane 24.

Ludzie siedzą na leżakach, na ławkach albo przy stolikach przed Barem Studio i nic nie mówią, a na głowach mają słuchawki świecące na czerwono, zielono lub niebiesko. To publiczność Festiwalu Słuchowisk, który w każdy poniedziałek wakacji odbywa się na placu Defilad.

Magdalena Dubrowska: Festiwal słuchowisk w epoce zdominowanej przez obraz wydaje się dość ryzykownym pomysłem.

Wojtek Zrałek-Kossakowski: I może właśnie dlatego to robimy! Jest coś niesamowitego w tym, że mamy potrzebę oglądania obrazków, najlepiej ruszających się. Oczywiście istnieje mnóstwo fajnych ruszających się obrazków, ale rzeczywiście jest coś takiego w naszej kulturze, że powstaje trochę kosztem dźwięku. Np. kupujemy telewizory z wielkim ekranem, ale z kiepskimi głośnikami. Muzyki słuchamy z laptopa albo komórki. Ludzie przywiązują dużo większą wagę do obrazu, pewnie dlatego, że jest prostszy. To nie krytyka. Po prostu tak skonstruowany jest nasz aparat pojęciowy. A w dźwięku jest tak samo wiele do odkrycia, co w obrazie. Przez to, że jest trochę pod obrazem ukryty, da się tu bardziej podziałać wyobraźnią. Kiedy zdarzyło ci się ostatnio posłuchać płyty w całości, tak po prostu?

Nie zdarza się to często.

- To jest trudne. Dźwięk jest trudniejszy w odbiorze, ale za to, jak się na nim naprawdę skupisz, nagle otwierają się fantastyczne światy. Wyobraźnia zupełnie inaczej pracuje. Świat nie jest podany na tacy, tylko musisz go sobie stworzyć na podstawie tego, co słyszysz. Jest to o tyle łatwiejsze, że ten dźwiękowy świat we współczesnych słuchowiskach jest tworzony w fenomenalny sposób.

Czyli jak?

- Dźwięk wykorzystuje się tu do prowadzenia historii jak słowo i jak muzykę. To jest wyróżnik współczesnych słuchowisk i wspólny mianownik wszystkiego, czego możemy posłuchać na naszym festiwalu. Słuchowiska tradycyjne polegały na tym, że najważniejszy był tekst, a dźwięk i muzyka go ilustrowały. To były zresztą często świetne rzeczy! Historia Teatru Polskiego Radia jest historią chwalebną, należy jej stawiać pomniki. Do dziś ta scena świetnie działa. Ale w świecie polskich słuchowisk wyraźnie coś drgnęło. Przyczyniły się do tego m.in. audiobooki, które pokazały, że jest tu gigantyczny potencjał. Ale audiobooki jeszcze bardziej unaoczniły podejście tradycyjne. Tekst jest w nich ilustrowany muzyką, a rola dźwięków - służebna względem tekstu.

Jak tętent kopyt?

- Tętent kopyt, rzewna muzyka. Mam wrażenie, że to podejście zrodziło reakcję wśród osób zajmujących się i muzyką, i teatrem. I to jest drugi powód, że słuchowiska odżyły: zainteresowali się nimi ludzie teatru, muzyki i, paradoksalnie, filmu. Są też w Polsce wytwórnie płytowe, które mocno weszły w temat słuchowisk i wydają miliardy świetnych rzeczy, np. Bełt Records. Nasz festiwal w dużej mierze składa się właśnie z ich produkcji - utworów na granicy muzyki, kompozycji radiowej, słuchowiska. Sztuka w ogóle dąży dziś do interdyscyplinarności, a słuchowisko to idealne medium, bo jest w stanie połączyć nie tylko teatr i muzykę, ale także reportaż, sondę uliczną, typową dla filmu atmosferę dźwiękową.

Dźwięk jest trudniejszy w odbiorze, ale za to, jak się na nim naprawdę skupisz, nagle otwierają się fantastyczne światy

Np. w słuchowisku Arturasa Bumšteinasa "Wielka improwizacja" na podstawie tekstu czytanego przez Mirona Białoszewskiego przewijają się angielski, litewski i polski. Każdy z tych języków ma inną melodię, inną frazę, inny rytm. Każdy człowiek, kiedy mówi, ma swoją własną melodię. Być może nie cała historia musi być opowiedziana tekstem, część można zilustrować muzyką czy atmosferą dźwiękową. W takim duchu zrobione jest już słuchowisko Eugeniusza Rudnika o Mirosławie Hermaszewskim z 1978 r. Ciekawostką festiwalu jest filmowy esej dźwiękowy, który powstał na podstawie filmu "15 stron świata" o Rudniku. Autorka, Zuzanna Solakiewicz i Marcin Lenarczyk, znany też jako DJ Lenar, zrobili z niego słuchowisko. Słucha się go przemontowanego tak, żeby miał sens bez obrazu. To pokazuje, jak da się budować świat wyłącznie przez dźwięk.

Czym się kierowałeś w wyborze słuchowisk na festiwal?

- Tym, co mi się podoba. Ale jest to też przegląd tego, co się dzieje obecnie w świecie słuchowisk współczesnych. Staraliśmy się nawiązywać do ważnych dat. Pierwsza odsłona festiwalu odbyła się 4 lipca, w święto niepodległości w Stanach Zjednoczonych, znaleźliśmy więc wydane przez Bełt Records słuchowisko "Populista presents United States of America Triptich" poświęcone Ameryce. 1 sierpnia słuchaliśmy Mirona Białoszewskiego, autora "Pamiętnika z powstania warszawskiego", który czyta drugą część "Dziadów". To takie wywoływanie duchów, odprawianie dziadów nad powstaniem.

Sporo tu Białoszewskiego!

- To postać związana z historią słuchowisk, która wystrzeliła za wcześnie. Białoszewski kiedyś kupił magnetofon, zapalił się, zaczął nagrywać. Spędzał godziny i lata z magnetofonem. Ale te nagrania nie były traktowane z należytą powagą, raczej na zasadzie: "No tak, Miron Białoszewski - wariat". Jak się dzisiaj tego słucha, już po przełomie słuchowiskowym, nagle okazuje się fenomenalne, wymykające jakimkolwiek szufladkom.

Przed nami jeszcze pięć słuchowisk. A co dalej?

- Tak naprawdę mogłoby być tego dwieście razy więcej, ale wakacje się kończą. Na pewno jeszcze do tego pomysłu wrócimy. Teraz skupiliśmy się na polskich produkcjach, ale słuchowiska przeżywają renesans na całym świecie, powstają w wielu krajach i językach. Ponadto jako Krytyka Polityczna wraz z Teatrem Studio będziemy tworzyć nowe słuchowiska oparte na tekstach z dwudziestolecia międzywojennego. Chcemy opowiadać nie wprost o współczesności, a międzywojnie idealnie się do tego nadaje. Na pewno zaczniemy od Witkacego.

***

DO USŁYSZENIA NA PLACU DEFILAD

15 sierpnia, godz. 19 - "Kopyta zła" Joanny Szumacher i Pawła Cieślaka z elementami musicalu opowiadające o złym koniu.

22 sierpnia, godz. 19 - "Samoobrona" - monolog liryczny Helmuta Kajzara z muzyką w opracowaniu Roberta Piotrowicza i Lukáša Ji ieki.

27 sierpnia, godz. 13 - słuchowiska dla dzieci z gdańskiego Teatru Miniatura: "Tam, gdzie mieszka cisza" Aleksandry Chmielewskiej i "Ktoś stuka za ścianą" Agnieszki Taborskiej.

5 września, godz. 19 - "Jest lekcja, jest temat" - słuchowisko Asi Miny na podstawie nagrań dokumentalnych zrealizowanych podczas zajęć muzycznych dla dzieci.

11 września, godz. 19 - "Fortepian Chopina" historia słynnego fortepianu na podstawie wiersza Cypriana Kamila Norwida w adaptacji Marcina Lenarczyka, Marcina Maseckiego i Wojtka Zrałka-Kossakowskiego.

WSTĘP WOLNY

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji