Artykuły

Fart Krysi z "Misia"

- Gdyby nie rola niezbyt mądrej kochanki prezesa Ryszarda Ochódzkiego pewnie byśmy dziś nie rozmawiali. "Miś" zmienił moje życie - KRYSTYNA PODLESKA o książce "Dziewczyna Misia", o Londynie, spotkaniach z Marianem Hemarem, Romanem Polańskim i Dannym Boylem oraz miłości do zwierząt.

Wacław Krupińsk: W książce wspominasz, jak podczas festiwalu filmowego w Wenecji zobaczyłaś na czerwonym dywanie Kalinę Jędrusik i postanowiłaś, że będziesz gwiazdą

Krystyna Podleska: I nie zostałam. Ale nie żałuję, bo wcale nie chcę.

Niemniej poświęcona Tobie książka powstała.

- To Klaudia Iwanicka mnie namówiła, wręcz zgwałciła. Ale oczywiście teraz cieszę się. Bo dzięki Klaudii jest, jak sądzę, sympatyczna

Jak Ty. I bezpretensjonalna, bez autokreacji, minoderii

- Co ci mam powiedzieć... Choć pewnie mój mąż, Janusz Szydłowski jest innego zdania.

A propos mężów; wyznajesz w książce: "Mnie zawsze było ich bardzo szkoda, a nawet myślę sobie, że może nie wychodziłabym tak często za mąż, gdyby ci mężczyźni mogli legalnie zostać na Zachodzie".

- To były czasy PRL-u, oni byli z Polski, mieli kłopoty z poruszaniem się po świecie

To brałaś ślub nie z miłości, a z powodów paszportowych?!

- Kochaliśmy się, ale może w innej sytuacji bylibyśmy parą bez ślubu

Wiele opowiadasz o swojej wspaniałej rodzinie, o życiu w Londynie, w którym się urodziłaś, ukazujesz też środowisko powojennej emigracji - wielkich sław z Hemarem na czele, z którymi spotkałaś się jako młoda aktorka w Ognisku Polskim.

- Byłam maskotką, byłam traktowana cudownie. Hemar na wszystkich wrzeszczał, był bardzo złośliwy zwłaszcza wobec kobiet, a mnie było wolno wszystko, tylko musiałam się przytulić... I dopisał dla mnie dodatkową postać - Wawrzonka , w reżyserowanej przez siebie własnej sztuce "Piękna Lucynda" Wielki poeta Antoni Baliński pisał wówczas o Tobie: "to bezcenna zdobycz dla naszego teatru, to ufność że teatr emigracyjny będzie kontynuować swoje istnienie dzięki istnieniu młodych talentów. Urocza, dowcipna, oryginalna...".

- Miło, że to przypominasz. Włada Majewska, Irena Delmar, Lola Kitajewicz, Renata Bogdańska przyjęły mnie bardzo ciepło, wiele mnie uczyły, pomagały. To były piękne lata; chodziłam do londyńskiej szkoły aktorskiej i byłam Angielką, a tu wkraczałam w polski, bajkowy świat.

Miałaś też szczęście do spotkań z wieloma słynnymi twórcami: np. z Romanem Polańskim

- Był szalenie przyjazny, miły, pomagał innym. Wspominam go bardzo ciepło.

Z kolei Danny Boyle, dziś oscarowy reżyser filmu "Slumdog. Milioner z ulicy"

- Miał 25 lat, był tuż po studiach, ja debiutowałam jako tłumaczka, przełożyłam sztukę Janusza Głowackiego "Kopciuch" - nie ukrywam, że byłam pod wielkim jego urokiem I właśnie Dannie ją reżyserował. Na premierę w The Royal Court Theatre Janusz przyjechał tuż przed stanem wojennym i tak został na emigracji

Wkrótce wyjechał do USA. Podziękował Ci za to? - Darzy mnie do dziś sympatią.

- Tytuł książki odwołuje się do Twojego najsłynniejszego filmu - "Misia" Stanisława Barei

- Gdyby nie rola niezbyt mądrej kochanki prezesa Ryszarda Ochódzkiego pewnie byśmy dziś nie rozmawiali. "Miś" zmienił moje życie. To dzięki niemu jestem tą "Krysią z Misia", choć moja bohaterka miała na imię Aleksandra.

Ta rola i film obrosły anegdotami. Obecnymi i w książce

- To i tak nie wszystkie. Lubię na przykład tę, jak mama czytała tacie list ode mnie, że na planie jest super i że niemal wszystkie moje sceny są w łóżku, na co tata zareagował: "Jak to, Urszulko, czy ona gra chorą?".

Opowiadając Klaudii Iwanickiej o swym życiu, myślałaś sobie: "Miałam szczęście"?

- O tak. Nawet nie wiem, komu mam być za to wdzięczna; na pewno ukochanym, wspaniałym rodzicom, dzięki którym spędziłam 50 lat w Londynie Tak, miałam wielkie szczęście.

Mówią, że trzeba sobie na nie zasłużyć

- Czy ja wiem? Może to taki fart. Ale też zawsze starałam się być pozytywnie nastawiona do życia, widzieć jego dobre strony, choć miałam i okresy trudne.

W osobnym rozdziale książki opowiadasz o swej bezgranicznej miłości do zwierząt, w tym o walce w Tunezji o uratowanie osła, dręczonego przez właściciela

- Jak ja go pokochałam. Ale jak wywieźć osła do Polski? Choć może trzeba było próbować... Psa z Turcji kiedyś przywiozłam. Ileż ja łez za tym osłem wylałam. Za żadnym chłopem tak nie płakałam.

Książka to również następstwo Twego oddania dla zwierząt - Tak, poznałam Klaudię w pociągu do Warszawy, gdy wiozłam znalezionego na ulicy kundelka, którym zechciała zaopiekować się kochana Małgosia Braunek I tak się zaprzyjaźniliśmy. I stąd ta wydana teraz rozmowa, za którą jestem Klaudii ogromnie wdzięczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji