Artykuły

I poważnie, i zabawnie

"Sarasafiksata" w reż. Jacka Malinowskiego w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Przed młodymi odbiorcami bajki Joanny Kulmowej pt. "Sarasafiksata, czyli ucieszny moralitet nie tylko o zwierzętach", której prapremiera odbyła się w sobotę w Teatrze im. H.Ch. Andersena, staje duże wyzwanie. Nawet dorośli odbiorcy mają trudność z określeniem, jakie jest konkretne przesianie poetyckiego tekstu. Ale dzieci jakoś mało przejmują się poważnymi aspektami opowieści o zwierzętach, które są odbiciem nas samych i świetnie bawią się na musicalu z wyobraźnią i rozmachem wyreżyserowanym przez Jacka Malinowskiego, świeżo upieczonego absolwenta białostockiej Akademii Teatralnej.

Poetka Kulmowa dotyka tak wielu aspektów naszego świata, tak żongluje aluzjami i tropami, że gdy już myślimy, iż najważniejsze w bajce są np. słowa: "Przecież to zwierzęce prawo,/ że złość jest najlepszą przyprawą", okazuje się, że równie znacząca jest refleksja "zakręconej" Mróweczki: "Spróbujcie być niestuknięci,/ kiedy świat się dokoła kręci".

Z kolei przekonani, że mamy do czynienia z wielką obroną prawa do marzeń, za chwilę uświadamiamy sobie, że w gruncie rzeczy chodzi o opowiedzenie się po stronie bajek.

Jednak dla tego znaczeniowego melanżu realizatorzy znaleźli pociągające i skończenie zabawne teatralne przełożenie, sprawiające, że spektakl ogląda się z niekłamaną przyjemnością, co i rusz wybuchając szczerym śmiechem. Halina Zalewska-Słobodzianek stworzyła surrealistyczną scenografią z wężowatym (aluzja?) drzewem i ogromnymi czerwonymi ustami. Za nimi kryje się pianino i muzyk grający na żywo, niekiedy wręcz przebojowe kompozycje Jerzego Derfla, które dzięki zawsze dobrze rozśpiewanym aktorom Andersena tylko zyskują na wdzięku. Reżyser w tej oprawie uruchomił widowisko o cyrkowych odniesieniach, na czele z przybranym w girlandę światełek Narratorem w kapitalnej interpretacji Mariana Klodnickiego. Mróweczka Ilony Zgiet to czysty, zwariowany urok, podobnie Królik i Zając Bożeny Dragun czy Orzeł Jacka Draguna, ozdobionego w śmigło na głowie. Samego siebie przechodzi Piotr Gajos jako Lew w szlafroku z napisem KING na plecach, którego ryk "ucieleśnia się" w postaci mgiełki z fryzjerskiego rozpylacza dzierżonego przez "Króla". Poważne przesłania podane zostały w doprawdy atrakcyjnej i śmiesznej formie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji