Artykuły

Z TEATRU

TEATR STOŁECZNY: "Orfeusz w piekle", operetka Offenbacha

Dziesiąty teatr powstał w Warszawie: Wielki, Rozmaitości, Polski, Mały, Letni, Nowości, Praski, Powszechny, Dramatyczny i od wczoraj "Stołeczny". Jeżeli dodamy dwie artystyczne sceny: "Czarny kot" i "Qui pro quo" będziemy mieli tuzin przybytków sztuki, w których co wieczór gromadzą się tłumy publiczności, szczelnie zapełniającej widownie.

Siedziba teatru Stołecznego, odświeżona ładnie i z wielkim nakładam jest największą ze wszystkich, mieści się w niej bowiem około 1,600 osób! Zmieniała ona kilkakrotnie nazwy, a jako "teatr Zjednoczonych", pod dyrekcją Kazimierza Zalewskiego zdobyła bardzo piękną kartę, dzięki wystawieniu "Irydiona" (zanim go ujrzeliśmy na inauguracji teatru Polskiego). Do tej tradycji zdaje się powracać nowa dyrekcja z p. Tadeuszem Kończycem na czele, choć w innym kierunku. Teatr Stołeczny zamierza dawać operę komiczną, muzykę lekką, operetkę w szlachetnym stylu.

Inauguracja wczorajsza dobrze wróży o tych usiłowaniach. Wystawiono operetkę klasyczną Offenbacha: "Orfeusz w piekle", dobrze nam znaną, ale zawsze z przyjemnością słuchaną. Posiada ona melodyjną, wdzięczną, lekką muzykę, libretto wesołe, które uzupełniały wczoraj aktualne, dowcipne kuplety: "Gdym w Beocji mieszkał kraju"

Przygotowano "Orfeusza" bardzo starannie. Utalentowany basista operowy, inteligentny artysta p.Józef Munclingr-Adam, wykazał wybitne zdolności reżyserskie. Pokierował on doskonale zarówno poszczególnymi solistami, jak i zbiorowymi scenami () Ugrupowanie chórów było malownicze i urozmaicone. Orkiestra pod dyrekcją kapelmistrza popisała się wybornie, dając kolorystyczny podkład muzyczny "Orfeuszowi".

Nie jest to wszystko jeszcze zharmonizowane dostatecznie, całość wymaga stonowania i wyretuszowania, pewne ostrości w śpiewie muszą być wyrównane, tu i ówdzie okrzyki zbyt radykalne należy stłumić, ale wogóle wrażenie wczorajszej inauguracji teatru Stołecznego było dodatnie. Przedstawienie wypadło szczęśliwie pod każdym względem. Publiczność rozchwytywała bilety, znalazła salę miłą i porządnie utrzymaną, zadowolenie też słuchaczy było widoczne przez cały wieczór, oklaski rozlewały się po każdej odsłonie, a i przy otwartej kurtynie brawa powtarzały się niejednokrotnie.

Pod względem wokalnym wyróżniła się p. Kamińska-Latoszyńska: utalentowana artystka śpiewała partię Eurydyki bardzo ładnie, głos brzmiał dźwięcznie i szlachetnie. P. Munclingr-Adam dał kreację nader interesującą zarówno pod względem śpiewaczym jak i gry scenicznej. Zupełnie dobrym Orfeuszem był p.Mierzejewski, zabawnym w grze, choć niezbyt fortunnym w śpiewie był p.Gierasieński.

Inni dokładali starań, aby ich role i rólki wypadły możliwie udanie. Będziemy mieli sposobność o młodych tych "siłach" nowego personelu pomówić przy następnych widowiskach.

Na pochwałę zasługuje balet, który miał artystyczny układ oddzielnych tańców, wykonanych z zacięciem i efektownie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji