Artykuły

Marcin Grzymowicz: Emocje są istotą aktorstwa

- Od kilku lat poświęcam się też pracy pedagogicznej, którą bardzo lubię. Pracuję z osobami, które chcą się rozwijać wokalnie: uczę wokalu, rehabilituję głos, na warsztatach aktorskich zajmuję się interpretacją piosenki - mówi aktor i muzyk Marcin Grzymowicz.

Marcin Grzymowicz znany jest widzom z roli dr. Potockiego w serialu "Na sygnale", ale nie jest to jego jedyna aktywność zawodowa. Śpiewa, najczęściej można usłyszeć go w repertuarze jazzowym, a nawet uczy muzyki jako pedagog wokalu.

Oprócz aktorstwa zajmuje się Pan także muzyką. Zamiłowanie do której z tych dziedzin sztuki pojawiło się u Pana jako pierwsze?

- Jako pierwsze pojawiło się u mnie zamiłowanie do aktorstwa, a jeśli chodzi o zamiłowanie do muzyki, pojawiło się ono w trakcie studiów w szkole teatralnej. To właśnie tam okazało się, że umiem śpiewać, a nawet dochodziły mnie słuchy, że mój wokal się podoba.

Brał Pan kiedyś może pod uwagę możliwość zrezygnowania z jednej z tych aktywności na rzecz drugiej?

- Był taki czas w moim życiu, kiedy zrezygnowałem z aktywności zawodowych i zajmowałem się zupełnie czymś innym. Jedyną rzeczą, z której nie zrezygnowałem, była muzyka. Nie umiałbym wytłumaczyć dlaczego, ale nie przerywałem mojej edukacji wokalnej, po prostu bardzo to lubiłem i czułem w tym wewnętrzny sens. Poruszałem się w innych stylach muzycznych, ale muzyka była cały czas obecna. Jakiś czas temu prowadziłem też audycję z muzyką jazzową w radiu internetowym, co dawało mi dużo satysfakcji, bo radio zawsze mnie fascynowało, a przygotowywanie audycji porządkowało moje jazzowe fascynacje. Niestety radio przyjęło profil mocno heavy metalowy i na jazzowe niuanse nie było już miejsca... Na ten moment nie zrezygnowałbym z niczego. Przyznam się, że od czasu do czasu snuję fantazje, że gdybym musiał wybierać jeszcze raz, bez dwu zdań zostałbym muzykiem, choć zarobkowo to równie trudne zajęcie, co aktorstwo! (śmiech)

Niegdyś był Pan wokalistą w zespole SENSE QUARTET. To trwa nadal, czy muzycznie pracuje Pan nad czymś innym?

- Z zespołem widuję się nadal, ale teraz częściej spotykam się w bardziej jazzowym składzie.

Czy w najbliższym czasie będzie okazja do posłuchania Pana?

- Gramy amerykańskie standardy, to nie jest repertuar, który porywa tłumy, w najbliższym czasie nie gramy publicznego koncertu. Ta muzyka jest za to ceniona na specjalne okazje, więc grywamy na imprezach zamkniętych.

Nie jest czasem trudno z pogodzeniem pracy aktora z pracą wokalisty?

- Nie. Jednego i drugiego nie jest aż tak dużo, by nie dało się tego pogodzić. Lubię też zmienność, więc muzyka i aktorstwo raczej się uzupełniają. Od kilku lat poświęcam się też pracy pedagogicznej, którą bardzo lubię! Pracuję z osobami, które chcą się rozwijać wokalnie: uczę wokalu, rehabilituję głos, na warsztatach aktorskich zajmuję się interpretacją piosenki.

Jeśli chodzi o serial, jakiś czas temu dołączył Pan do obsady "Na sygnale". Jak został Pan przyjęty na planie?

- Zostałem przyjęty bardzo miło, pierwszy raz spotkałem się z tak fantastyczną atmosferą. Ekipa jest zżyta ze sobą, a w pionie produkcyjnym pracują bardzo mili ludzie. Obawiałem się przyjęcia do ekipy, bo aktorski team "Na sygnale" był już od dłuższego czasu domknięty, ale jest dobrze. Moja rola - mam wrażenie - od strony medycznej stoi z boku, ale kiedy spotykamy się na planie, jest fajnie.

Dr. Potocki to niewątpliwie czarny charakter. Czy prawdą jest, że odegranie roli, która ma na sobie jakieś złamanie czy rysę, jest wyzwaniem?

- Odegranie roli, która ma rysę, jest istotą aktorstwa. Nie umiem powiedzieć, czy jest to trudne, ale na pewno ciekawe. Nie wiem, czy w postaci Potockiego jest jakieś złamanie, wraz z rozwojem scenariusza mam wrażenie, że jest w nim wyłącznie ciemna strona... (śmiech). Jestem osobą chyba dość pogodną i ciekawe jest dla mnie stawianie się w sytuacji takiego charakteru.

Czy najbliższy scenariusz przewiduje przemianę charakteru Pana postaci?

- Z tego, co ja wiem, niestety chyba nie (śmiech). Wszystko zmierza w jedną stronę. Na razie nic nie wskazuje na cudowną przemianę i zrozumienie, że może też być miejsce na jakieś dobre uczynki.

Co jest najtrudniejsze w roli lekarza?

- W pierwszym etapie trzeba nauczyć się tekstu, ale najtrudniejsze są zdecydowanie procedury medyczne. Emocje i zachowania idące w kierunku rozwoju relacji między postaciami można stopniowo opanować. Terminologia medyczna jest bardzo fachowa i mi nieznana, ale muszę być wiarygodny, dlatego sprawdzam na bieżąco terminy fachowe, mogę też liczyć na pomoc konsultantów. Wykonywanie czynności lekarskich i obcowanie z aparaturą jest bardzo trudne w połączeniu z dialogiem.

Czy przed przyjęciem roli przeszedł Pan szkolenie bądź kurs pierwszej pomocy?

- Odpowiem krótko. Nie (śmiech). Wiem jednak, że niektórzy z kolegów są po kursach.

Wykonywania których badań nauczył się Pan na planie?

- Na szczęście dotąd miałem mało scen medycznych, więc obawiam się, że nazw nie powtórzę. Na pewno uczyłem się wykonywania defibrylacji, ale wolę nie powtarzać nazw, by nie prowokować fachowców (śmiech).

Która scena była najtrudniejsza do zagrania?

- Z powodów praktycznych najtrudniejsze są sceny medyczne. Ręce i ciało panują nad jednym, a myślą i słowem panujemy nad drugim. Trudne emocjonalnie są sceny, które dotyczą relacji. Ale zmierzanie się z emocjami jest istotą aktorstwa.

Mam wrażenie, że najtrudniejszą sceną były zmagania na moście w odcinku "Piekło". Zgadza się Pan?

- Ta scena była raczej przygodowa. Manewrowaliśmy pomiędzy ruchem ulicznym, co było trudne produkcyjnie. Przypominało mi to sceny "Bondowskie", gdy trzeba przemieszczać się między samochodami, co było bardziej ekscytujące niż trudne. Był koszmarny upał, a to stanowiło jednak pewne utrudnienie.

Czy w nowym sezonie będzie można Pana zobaczyć w nowej produkcji?

- Nic mi o tym nie wiadomo, ale jeżeli wieść się rozniesie za pośrednictwem naszej rozmowy to bardzo chętnie (śmiech).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji