Artykuły

Warszawa. Opera w parku Skaryszewskim

Balet joggerów, aria Syrenki z Jeziorka Kamionkowskiego, Chór Niebieskich Ptaków z Pragi i jednorożce - w tę sobotę w parku Skaryszewskim premiera opery.

Zamiast loży - trawnik i krzaki, zamiast fortepianu - miniaturowe pianino. Do tego kompozycja na parkowy zakątek: śpiew ptaków, ruch w al. Zielenieckiej, przejeżdżające pociągi i mruczący generator prądu. Muzycy? Profesjonalni: znany m.in. z kwartetu Kwadrofonik pianista Bartłomiej Wąsik, członkowie Sinfonii Varsovii i sopranistka Barbara Kinga Majewska, nominowana do ostatnich Paszportów "Polityki". W sobotę i niedzielę w parku Skaryszewskim nagradzany kompozytor Wojtek Blecharz wystawi "Park-Operę".

Praga-Południe: Rozrywkowa aria sorbetowa

Pomysł wydaje się ekscentryczny. I ryzykowny. Produkowany przez Teatr Powszechny spektakl jest częścią festiwalu Miasto Szczęśliwe finansowanego z miejskich funduszy przeznaczonych na rewitalizację Pragi. Od miesięcy urzędnicy z ratusza bronią się przed zarzutami, że wraz z remontami i metrem w dzielnicy zacznie się gentryfikacja, a projekty kulturalne są tylko przykrywką dla tego procesu. A tu nagle opera: dziedzina sztuki uważana za jedną z najbardziej elitarnych i hermetycznych. - To prawda, opera jest hermetyczna. Ale chodzi o to, by ją otworzyć - mówi Blecharz.

Pomaga już sama przestrzeń. - Pierwsze pomysły krążyły wokół Stadionu Narodowego - opowiada Blecharz. - Później myślałem o terenach nad Wisłą. Zastanawialiśmy się też nad praskimi podwórkami, ale nie czułem się dobrze z myślą, że miałbym tam wejść jak z księżyca i zaburzyć mieszkańcom ich rytm. Park to przestrzeń neutralna.

I dodaje: - Pierwsze opery były miejscami otwartymi, rozrywkowymi. Przychodziło się tam pokazać, najeść, napić, poplotkować. Na początku drugiego aktu była tzw. aria sorbetowa, bo po przerwie podawano desery. Wystawiało się najbardziej podrzędnego, trzecioplanowego bohatera, by ludzie przestali stukać łyżeczkami i gadać, zanim wejdzie primadonna. Dopiero XIX w. zamienił opery i filharmonie w świątynie, gdzie trzeba siedzieć jak trusia.

Praga-Południe: Piąty akt z jednorożcami

"Park-Operę" będzie można zobaczyć dziś i jutro od godz. 16. Całość trwa 1,5 godziny, ale można przyjść i wyjść w dowolnym momencie. Pierwszy akt, w Ogrodzie Powszechnym, opowie o historii gatunku. W kolejnym, już w Skaryszaku, pojawią się lornetki. Nietypowe, bo będą służyły do "podglądania" dźwięku. - Będzie je można przyłożyć do uszu, by filtrować miejski szum i zrozumieć jego muzyczność - wyjaśnia Blecharz. - Słuchanie jest zjawiskiem zaniedbanym. Miasto potrafi być bardzo hałaśliwe. Jesteśmy przyzwyczajeni, by te hałasy odrzucać, a one potrafią być ciekawymi, złożonymi zjawiskami muzycznymi.

To, co usłyszą widzowie, zależeć będzie w dużej mierze od ich decyzji. Będą mogli podążyć za baletem joggerów wyposażonych w przenośne głośniczki. Albo w parkowych zaroślach nasłuchiwać dźwięków wydawanych przez Chór Niebieskich Ptaków. Nagrały je dzieci po spacerze ornitologicznym w weekend poprzedzający operę. Stworzyły też rysowany atlas. - Są m.in. Kakadu Zieleniecka, Paw Stadionowy, Dzierlatka ze Szmulek, Kiwi Aligancki - wylicza Blecharz. - To zabawa, projekt społeczny, ale chcemy też skłonić ludzi, by słuchali aktywnie i nazywali dźwięki. To wciąż rzadkie, choć polski jest bogaty w onomatopeje. Widz będzie musiał słuchać polifonii i wyizolować z niej ciche gruchanie, wysokie skrzeczenie czy przeciągły gwizd.

Niebieskie Ptaki to nie są jedyne fantastyczne stworzenia, jakie w weekend pojawią się w parku Skaryszewskim. Piąty akt opery dzieje się na polanie, którą zamieszkują jednorożce. O ich zwyczajach opowie Krystyna Czubówna.

- Słuch pozwala nam się przenosić w inne miejsce, działać z pamięcią. Mamy dobre wspomnienia z dzieciństwa, których sednem jest wyjątkowy dźwięk i brzmienie jej głosu - mówi Blecharz. - Jednym z moich największych kompozytorskich marzeń jest granie muzyki, która wywoływałaby w ludziach konkretne uczucia. Wiedzieć, jaki dźwięk wywołuje radość, melancholię czy przywołuje konkretny zapach.

Praga-Południe: Pianino pod płaczącą wierzbą

W "Park-Operze" będą też bardziej klasyczne elementy: uwertura w wykonaniu muzyków Sinfonii Varsovii rozmieszczonych wokół Jeziorka Kamionkowskiego, aria ukrytej w nim warszawskiej Syrenki (głosu użyczy jej Barbara Kinga Majewska) czy recytatywy, które pod płaczącą wierzbą zagra na miniaturowym pianinie Bartek Wąsik. - Widz, poruszając się, komponuje muzykę na nowo. Idąc przez park, łączy dźwięki po swojemu - tłumaczy Blecharz. - Melomani, zwłaszcza ci z sal koncertowych, zapominają często, że nie słyszymy tylko przez uszy i mózg. Dźwięk odbieramy całym ciałem. Inaczej będziemy słyszeć muzykę w zimnym pomieszczeniu, inaczej w ciasnym, gdzie jest pogłos.

Jak się czuje kompozytor, który kontrolę nad dziełem oddaje widzom? Blecharz: - Nie mam z tym problemu. Przeciwnie, podoba mi się, że opera otwiera się na widza. A nawet w bardzo kontrolowanym środowisku może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego. W "Transcryptum", które wystawiałem w Operze Narodowej, widzowie przemieszczają się podzieleni na grupy, które dostają ścisłe polecenia. Na jednej z prób generalnych dystyngowana starsza pani krzyknęła: "Co to, k..., ma być?!" i wyszła. Na lubelskich Konfrontacjach Teatralnych wystawiałem "Transcryptum" w starych piwnicach, praktycznie bez światła. Publiczność prowadził tylko dźwięk. Ludzie się gubili. Ale były też dwie panie, które musieliśmy prawie na siłę z tych piwnic wyciągać, bo bardzo im się w tej ciemności podobało. Jestem ciekaw, jak ludzie będą reagować na "Park-Operę".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji