Artykuły

Spektakl Grzegorzewskiego

Wrocławski Teatr Polski przy­wiózł do Warszawy, w pierw­szym dniu tegorocznych Spo­tkań Teatralnych, "Śmierć w starych dekoracjach" Tadeusza Różewicza, a właściwie - Je­rzego Grzegorzewskiego. Piszę "właściwie", gdyż Różewicza jest w tym spektaklu niewiele. Pewna myśl tylko - o olśnie­niu i rozczarowaniu zagranicz­ną podróżą (jak w "Grupie Laokoona"). No i - smak, wła­ściwej Różewiczowi, gorzkiej, zaczepnej ironii. Adaptator (czy nawet współautor) noweli, reży­ser, scenograf w jednej osobie, Jerzy Grzegorzewski, zaprezen­tował swą własną, niezwykłą wyobraźnię sceniczną. Powiem od razu, że olśniewającą.

Podobnie, jak w "Wariacjach" pokazanych przed kilku miesiącami, konstruuje Grzegorzewski spektakl przy pomocy trzech czynników: muzyki, architektu­ry i światła. Wizja jest niezwy­kła, podbija od pierwszej chwi­li została tak zespolona z mu­zyką Stanisława Radwana, że panuje między nimi idealna har­monia. Słyszymy najpierw po­szum wzmagający się jak sym­foniczna muzyka na koncercie, a zarazem - lot potężnego od­rzutowca. Kompozycją światła odgranicza reżyser cząstkę sce­ny, jako pokład samolotu. Nao­koło - przestrzeń powietrzna, otaczającej samolot atmosfery. W tym nastroju, wśród tych wrażeń, toczy się rozmowa pa­sażerów. Niepostrzeżenie, prze­chodzi ona od wspominania pol­skich wierszy o Alpach (nad którymi leci statek powietrzny) do praktycznych uwag na temat hotelowych cen i usług. I znów - do snobistycznych szeptów zachwytu nad Pietą, nad Mi­chałem Aniołem, nad urokami Rzymu...

Grzegorzewski działa potężnie - i jednolicie - różnymi środkami. Słowem i milczeniem, światłem intensywnym i przy­ćmionym, kontrastami i pasti­szem, dialogami i ich urywa­niem, muzyką wzmagającą się i cichnącą. Siła i konsekwencja tego spektaklu jest taka, że na­wet pewne mankamenty nie zdołają zniweczyć wrażenia. Należą do nich dykcyjne przy­wary niektórych aktorów, nie­dostosowanie głosów do akusty­cznych warunków, złe oblicza­nie wokalnej skali. Wizualnie mieści się ten spektakl na wi­downi Operetki Warszawskiej, naprzeciw 200 miejsc, które wi­dzom wyznaczono na scenie. Przedstawienie jest niezwykłe, atakuje wyobraźnię, podbijają, miesza nastroje. Ze spektakli Ró­żewiczowskich, które oglądałem ostatnio, wrocławska "Śmierć w starych dekoracjach" (obok "Odejścia głodomora") działa najmocniej, choć jest tak bar­dzo wobec poety - zaborcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji