Artykuły

Qui pro quo?

Zrobiłem scenariusz, obsadę, przeprowadziłem rozmowy z operatorem, zrobiłem szczegółowe omówienie każdej ze scen... Wykonaliśmy profesjonalną robotę. I nagle - odmowa. Doszły mnie słuchy, że reakcja pana prezesa, gdy się dowiedział, że to moje nazwisko będzie figurowało w rubryce reżyser, była burzliwa - opowiada Mari Malatyńskiej Jerzy Stuhr.

Gazety się rozpisały, że nie dostał pan, wbrew zapewnieniom, wsparcia z telewizji, dla której miał pan reżyserować "Las" Ostrowskiego. "Nie" szefa Kurskiego odczytał pan jako personalną niechęć do siebie i tak napisał pan do swoich aktorów, którzy zaczynali pracę, ale może sam pan sobie jest winien? Kogo obchodzi świetna sztuka i doskonała obsada, gdy teraz trzeba robić rekonstrukcje historyczne?

- To było jakieś qui pro quo, bo "Las" przeszedł już sporą drogę: zgłoszony był jeszcze za poprzedniej władzy telewizyjnej, gdzie uzyskał akceptację redakcji Teatru Telewizji. A kiedy nastała nowa władza i przyszła "dobra zmiana", dalej utrzymywała się zgoda na realizację. "Jedynka" chciała to robić. Podobno nawet Ministerstwo Kultury chciało poprzeć tę inicjatywę. Tyle miałem pozytywnych znaków (także entuzjazm krakowskiego Ośrodka Telewizji, który wobec rozpoczynającej się kadencji nowego, krakowskiego prezesa oddziału TV, chciał kontynuować największe osiągnięcie naszej telewizji, czyli właśnie teatr TV), że samowolnie rozpocząłem próby. Bo ten zespół, który powołałem do życia, akurat miał wolny czas i zgodził się rozpocząć próby, wiedząc z doświadczenia, że dobre przygotowanie wymaga wczesnych prób.

Zrobiłem scenariusz, obsadę, przeprowadziłem rozmowy z operatorem, zrobiłem szczegółowe omówienie każdej ze scen... Wykonaliśmy profesjonalną robotę. I nagle - odmowa.

Doszły mnie słuchy, że reakcja pana prezesa, gdy się dowiedział, że to moje nazwisko będzie figurowało w rubryce reżyser, była burzliwa. A ponieważ równocześnie wciąż nie było jednego papierka, czyli skierowania do realizacji - rzecz stała się czytelna. Co jest o tyle dziwne, że wszystkie środki były wcześniej zabezpieczone przez kolejne instancje telewizyjne. Więc co najwyżej może zadziwiać brak komunikacji pomiędzy panem prezesem a instancjami wykonawczymi, które uważały, że pracujemy dla dobra misji telewizyjnej.

Znowu jest to typowy manewr, czyli argumenty ad personam. Uznano widać, że jestem przeciwny rozwojowi tego kraju w tym kierunku, który określa formacja rządząca. Delikatnie bym ujął, że stałem się "persona non grata". Teraz mogę więc tylko udowadniać, że pracowałem, pracuję i będę pracować dla tego kraju. A raczej dla dobra jego mieszkańców, moich widzów. Bo to się sprawdza: entuzjastyczne przyjęcia moich spektakli w Teatrze Polonia, granych w całym kraju; "Kontrabasista", który wciąż idzie, moje prezentacje w związku z Rokiem Kieślowskiego, debaty i konferencje poświęcone temu reżyserowi, odbywające się w kraju i za granicą, niemal w każdym tygodniu. Już i na sierpień mam zaproszenie na debatę, z ciekawym tematem, który rzeczywiście tylko ja mogę rozszyfrować: tego pasażu Krzysztofa Kieślowskiego jako dokumentalisty - do fabuły. Ja przy tym byłem, widziałem, jakimi metodami przepotwarzał się ten artysta z dokumentalisty w reżysera fabuły. Więc 13 sierpnia może być ciekawie.

A wracając do "Lasu"... Szkoda, że są pewne regiony, w których dialogu nie może być. W tym samym dniu, w którym otrzymałem decyzję o odmowie realizacji - już nie poszedłem do programu tworzonego przez I program TVP, który miał być poświęcony rocznicy "Seksmisji". Powiedziałem, że się tam nie pojawię. Wiadomość, że odmówiłem udziału, natychmiast się rozniosła po telewizji, więc teraz będzie pewnie eskalacja... ale ja już nie chcę brać w tym udziału. I nie chcę się skarżyć, zwłaszcza że wewnętrznie ciągle czułem, iż nie do końca jest sprawa jasna. Dlatego jeszcze nie szedłem tak "pełną parą", bo ja znam tę instytucję.

Zgłosiła się natomiast prywatna producentka, że chciałaby ten spektakl "Lasu" wyprodukować, ale podziękowałem i odmówiłem. Bo z doświadczenia wiem, że takiego twórczego napięcia nie można powtórzyć. Kumulacja energii, entuzjazmu, radości, które rodzą się w takich przygotowaniach, są bezcenne. Zresztą już aktorzy poszli do innych działań, więc i przygotowania musimy spisać na straty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji