Artykuły

Wiwisekcja

Jestem wolna - kiedy upokorzona królowa w genialnej interpretacji Haliny Skoczyńskiej powtarza te słowa, rozumiemy, że wolność i dumę nosimy w sobie, nawet jeśli okoliczności historii są haniebne.

W sztuce Wolfganga {#au#1693}Hildesheimera{/#} otaczający tragiczną postać Mary Stuart dworacy, kaci, służba - niczym blaszane figurki - odtwarzają mechanicznie jeden gest, natrętną myśl. Ludzie-potwory. W noc poprzedzającą wykonanie wyroku śmierci na królowej patrzymy na okrutny automat polityki, kierowany mechanizmem zemsty. Patrząc na bohaterów, przypominamy sobie, że każda z szachujących władcę figur może być nie tylko literackim symbolem karier politycznych, lecz realnym sprawcą niezasłużonej śmierci.

"Mary Stuart" to fantastyczny monodram Haliny Skoczyńskiej. Teatr śmierci w jej interpretacji wcale nie jest groźny. Poraża nieodwołalnością. Mary w jakiejś mierze jest winna. Kapryśna miłośniczka koni i psów myśliwskich, kapryśna kochanka była nierozsądną królową. Zostawiła za sobą nienawiść i pustkę. Ale czy to powód, aby ją uśmiercić?

Służba tkwi przy niej z przyzwyczajenia lub z chęci wzbogacenia się. Żadnej wdzięczności. Tylko gierki, knowania, jawne lub skryte lekceważenie. W noc przed egzekucją królowa utwierdza się w osamotnieniu. W interpretacji Remigiusza Brzyka jest kukłą rozpadającą się na oczach widzów jak szmaciana lalka o porcelanowej twarzy. Ale w chwili, gdy szargana przez pokojowców, wkłada kostium królowej, mimo otoczenia cyników i kanalii jej porcelanowa maska twarzy nasyca się niezwykłym blaskiem. Znakomita rola Haliny Skoczyńskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji