Artykuły

Wirus w TR Warszawa

W Teatrze Rozmaitości w Warszawie grupa performerek Sędzia Główny doprowadziła publiczność, aktorów i siebie do obłędu - pisze Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej - Wysokie Obcasy.

Na scenie szedł 'Magnetyzm serca' Fredry/Jarzyny. A na widownię weszły one - kobiety plastyczne, w perukach blond. Razem z nimi weszły dwa strzyżone pudle, ich zwierzęcy ekwiwalent. Przed spektaklem widzieliśmy, jak w prowizorycznej garderobie odbyły się ich (kobiet) charakteryzacja i golenie głów. Grupa Sędzia Główny to nie koszykarki na rencie. To dwie artystki, które niedawno obroniły dyplom z performance. Robią z tej sztuki coś dzikiego, na przykład wychodzą przed publiczność nagie i rodzą jajko. Albo każą sobą widzom dyrygować. Tak było w TR.

Zaczął się szał. Publiczność najpierw nieśmiało, a potem coraz śmielej wysuwała kolejne żądania: niech Sędzia Główny wejdzie na scenę i naśladuje aktorów, niech Sędzia Główny poderwie Gustawa, wreszcie - niech Sędzia Główny wprowadzi publiczność na scenę. Karolina Wiktor i Aleksandra Kubiak wepchnęły część widowni wprost we fredrowski biedermeier. Wszystko zaczęło się psuć, i to było piękne zepsucie. Co z tego, że potem aktorzy znów wyszli na scenę, żeby dalej grać? Już byli wytrąceni, a historia Klary, Amelii, Albina i Gustawa nabrała cech paranoi. Ktoś spędził performerkę ze sceny. 'Przeproście aktorów!' - usłyszeliśmy z sali. W takich chwilach nie wiem, gdzie jestem, i czuję, że jedyne, co łączy mnie ze sobą, to moja grupa krwi. W języku urzędowym to się nazywa rozbicie konwencji.

Sędzia Główny "Wirus w teatrze", Teatr Rozmaitości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji