Artykuły

Żyć się nie chce

"Ucho, gardło, nóż" w reż. Krystyny Jandy Teatru Polonia z Warszawy gościnnie w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Mogłoby się wydawać, że wszystko się w piątek sprzysięgło przeciwko temu przedstawieniu. Ale Tonka Babić Krystyny Jandy i tak powiedziała to, co miała do powiedzenia. A publiczność jej wysłuchała. I - mam nadzieję - zapamięta.

Najpierw nie włączył się telewizor, który bohaterka spektaklu nieustannie ogląda, więc aktorka musiała udawać, że na ekranie widać cokolwiek. Potem jakiś upiorny fotograf z uporem maniaka trzaskał zdjęcia z fleszem, więc aktorka-Tonka (w jednym) kilkakrotnie go upominała. Wreszcie pękła z hukiem żarówka w teatralnym reflektorze. A do tego na widowni było koszmarnie zimno i widzowie po przerwie siedzieli na spektaklu w płaszczach.

Ale to wszystko nie ma znaczenia. Żadnego. Bo Tonka Jandy niezależnie od wszystkich tych przeciwności nie dała się zagłuszyć, wyłączyć, nie dała sobie przerwać. A największa siła spektaklu to jej monolog. Monolog-słowotok: najsilniejsza babska broń, która może doprowadzić resztę świata do furii albo do kapitulacji. W tym słowotoku miesza się ważne z nieważnym, wzniosłe z trywialnym, śmieszne ze strasznym - na równych prawach. A do tego wszystko zaprawione językiem rynsztoka.

Kobieta po pięćdziesiątce. Kobieta po przejściach. Kobieta po wojnie. Wszystkie te kataklizmy łączą się w jedno i dają efekt w postaci bezsenności. Tonka siedzi całymi nocami przed włączonym bez dźwięku telewizorem. Nie chce żyć. Jak coraz więcej ludzi, którym ręce opadają z bezsilności, upokorzenia, upodlenia, głupoty świata. Którzy nie mają siły z tym światem walczyć. Ale zła energia kumuluje się w nich. Osadza. I może eksplodować. Tak jak eksploduje na teatralnej scenie, kiedy Krystyna Janda oddaje Tonce głos na całe dwie godziny.

Publiczność rechocze, kiedy bohaterka opowiada o klimakterium, zdradzie, matce-aktywistce, która nie umiała gotować, przyjaciółce, którą zdradził mąż. Ale przestaje rechotać, kiedy się okazuje, że te zwykłe, trywialne historie wpisane są w wojnę. Kiedy codzienność zaczyna się sprowadzać do walki o uzyskanie obywatelstwa - urzędnikowi trzeba dać pieniądze; do walki o to, żeby mąż nie poszedł na wojnę - urzędnikowi daje się własne ciało. Kiedy się okazuje, że bałkańska wojna, o której nie mogliśmy już słuchać i wyłączaliśmy dźwięk w telewizorach, była naprawdę o krok i miała twarz Tonki. A my spaliśmy spokojnie. Ona pewnie też by spała, gdyby to dotyczyło nas. I to jest najstraszniejsze. I na takim świecie nie chce się żyć. Ani Tonce. Ani nam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji