Artykuły

Przepis na sukces

"Dydona i Eneasz" Henry'ego Purcella w reż. Daniela Stachuły w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Karolina Kaźmierczak w Ruchu Muzycznym.

Poznańska inscenizacja "Dydony i Eneasza" udowodniła, że opera barokowa wciąż ma wiele twarzy, których jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć, i nie straciła nic z ducha i wyrazu epoki. Wystawienie tej opery było możliwe dzięki współpracy Teatru Wielkiego z poznańskimi uczelniami artystycznym i w tzw. Laboratorium Teatru Operowego, które ma w swym dorobku już kilka przedstawień. Premiera utworu Henry'ego Purcella była jednak pierwszym przedsięwzięciem zakrojonym na tak dużą skalę i przedstawionym na deskach głównej sceny Teatru Wielkiego.

Bardzo dobrą decyzją było powierzenie niemalże w całości realizacji opery młodym artystom, zaś niezbędne doświadczenie zapewnił Paul Esswood, wybitny brytyjski kontratenor i dyrygent, który objął kierownictwo muzyczne projektu. Orkiestra złożona ze studentów poznańskiego Zakładu Instrumentów Historycznych pod jego batutą brzmiała świetnie, stając się jednym z wielu atutów kwietniowej premiery.

Reżyser Daniel Stachuła, absolwent poznańskiej teatrologii i polonistyki, dla którego było to jedno z pierwszych doświadczeń w tej roli, znalazł złoty środek w łączeniu barokowej konwencji z własną wizją. Swoją koncepcję zrealizował konsekwentnie, także w zakresie minimalisty cznej, ale wyrazistej scenografii (przygotowanej przez Dobrawę Deczkowską i Aleksandrę Zambrowską) oraz utrzymanych w subtelnej kolorystyce kostiumów Emila Wysockiego. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie jako baletowego prologu suity Abdelazer - w choreografii Johana Svenssona przedstawiającej mit Diany i Akteona, ważne odniesienie dla akcji opery.

Soliści wybrani spośród studentów i absolwentów polskich uczelni muzycznych spisali się w powierzonych rolach znakomicie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Joanna Radziszewska, której Belinda skupiała na sobie uwagę od pierwszego pojawienia się na scenie.

W tytułowej roli Dydony wystąpiła Sonia Warzyńska, absolwentka krakowskiej Akademii Muzycznej. Obdarzona jest jasnym, delikatniejszym sopranem, pozwalającym zniuansować tę postać poprzez idealne cieniowanie emocji i budowanie napięcia aż do zapierającej dech w piersiach kulminacji w arii "When I am laid in earth". W pamięci pozostanie również Albert Memeti, który, mimo występu w niewielkiej roli Żeglarza, pokazał się jako tenor świetny technicznie i aktorsko.

Pozytywnym zaskoczeniem był chór złożony ze śpiewaków-solistów, studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego poznańskiej Akademii Muzycznej. Przygotowany przez Pawła Piechowiaka zespół był niezwykle dynamiczny, precyzyjny artykulacyjnie i intonacyjnie, a także spójny barwowo, dzięki czemu stał się równorzędnym partnerem dla solistów. I to właśnie chór dzięki swej roli w budowaniu dramaturgii należy uznać za główną postać tej premiery.

Martwić może jedynie, że było to wydarzenie jednorazowe. Żywię jednak nadzieję, że wobec entuzjastycznego przyjęcia przedstawienia przez publiczność, która wypełniła Teatr Wielki po brzegi, możemy się spodziewać nie tylko kolejnych oper barokowych w Laboratorium Teatru Operowego, lecz także powrotu "Dydony i Eneasza" do repertuaru w przyszłym sezonie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji