Artykuły

Król Aktor

"Jubileusz aktora jest zawsze świętem teatru. Jubileusz wielkiego aktora jest świętem wszystkich aktorów" - napisał w liście gratulacyjnym do Gustawa Holoubka Andrzej Łapicki. Jubileusz 45-lecia pracy scenicznej Holoubka był świętem całego polskiego teatru, a także tych ludzi, których piosenka określiła kiedyś mianem "całej Warszawy".

Chyba rzeczywiście cała War­szawa, a w każdym razie tyle War­szawy, ile mogła pomieścić nie­duża widownia Teatru Ateneum, przyszła pokłonić się Gustawowi Holoubkowi. Jubileusze od daw­na już przestały być specjalnoś­cią tego miasta. Nieustanne fety odbywały się w Krakowie - celują w ich urządzaniu Piwnica pod Ba­ranami i Teatr STU, a Warszawa smętnie i zazdrośnie spoglądała na południe. Bodajże półtora ro­ku temu urządzono w Teatrze Nowym benefis Ireny Kwiatkow­skiej i trudno było nazwać to świę­to udanym. Tym bardziej cieszy wieczór w Teatrze Ateneum.

Jak zawsze przy takich okaz­jach, na widowni było równie atrakcyjnie, jak na scenie. Prezy­denta reprezentował minister An­drzej Zakrzewski, obecny był mi­nister kultury i sztuki Andrzej Siciński i wojewoda warszawski Bohdan Jastrzębski. Na uroczy­stość przybyli między innymi; Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Leszek Balcerowicz, Iza­bella Cywińska, Adam Michnik, Tadeusz Konwicki.

Laudacjom nie było końca. Na scenie stali aktorzy Teatru Ate­neum, na widowni stali widzo­wie. Prezydent RP napisał: "Poli­tyka czy społecznika można za­grać. Aktora zagrać się nie da. Minister Siciński powiedział, że dzięki takim aktorom jak Gustaw Holoubek teatr przestaje być sztuką ulotną, ponieważ tworzo­ne przez wielkich kreacje żyją w nas, widzach, stale. Aleksan­der Bardini przypomniał zdanie, które parę lat temu usłyszał od Holoubka: "Daję wam słowo, że nie jestem tak dobry, jak o mnie piszą i że nie będę tak zły, jak napiszą za 10 lat". Adam Mich­nik, próbując dociec, dlaczego zaproszono go do wygłoszenia ju­bileuszowego przemówienia, stwierdził, że powodem musiały być podobieństwa między nim i Holoubkiem. Za przesądzającą uznał podobną dykcję. Nazwał Gustawa Holoubka księciem pol­skiego aktorstwa. Składano po­dziękowania w imieniu uczniów, przyjaciół, aktorstwa polskiego i rzadko widującej mistrza w do­mu rodziny.

Po oficjalnych uroczystościach w Ateneum około dwustu osób do białego rana bawiło się w re­stauracji Foksal. Tyle kroniki to­warzyskiej. Jubileusze przydają blasku coraz smutniejszemu ży­ciu polskiego teatru, szczęśliwie są w nim jeszcze artyści na taką fetę zasługujący. Tym chętniej przyłączam się do życzeń dla Gu­stawa Holoubka: ad multos annos.

Jubilat w teatrze ma prawo wy­boru przedstawienia i roli. Gu­staw Holoubek swoim jubileu­szowym spektaklem uczynił "Mazepę" Juliusza Słowackiego, w któ­rym zagrał rolę kochliwego króla Jana Kazimierza. "Mazepa" jest dramatem całkowicie wolnym od spraw narodowych. To tragedia miłosna wykorzystująca wiele rozwiązań i pomysłów dramatur­gicznych Victora Hugo, z efek­townym pojedynkiem, frenetyczną atmosferą (pomysł z trumną Zbigniewa pojawiającą się na sce­nie i zamkiem pełnym jęków za­murowanego pazia) oraz roman­tycznie "cudownych" rozwiązań plastycznych (wywołanie na sce­nie bajecznego, wspaniałego, iś­cie królewskiego ogrodu). Ten dramat wymaga ogromnych umiejętności aktorskich. Jeśli się im nie sprosta, powstaje ckliwo-patetyczny i trochę nudny melo­dramat. "Mazepa" w dodatku pisa­ny jest wierszem, opiera się na słowie i umiejętności mówienia. Holoubek gra rolę Jana Kazimie­rza naprawdę po królewsku. Nie wszyscy jednak aktorzy poradzili sobie równie dobrze. Nie potrafi­li odnaleźć się w trudnej i niemal całkowicie już zaniechanej w te­atrze konwencji gry: serio i bez dystansu, ale też i bez egzaltacji. Ogromnie żałowałem, że Gustaw Holoubek, równocześnie grający i reżyserujący przedstawienie, nie obsadził się w roli Wojewody - postaci wspaniale skomplikowa­nej i dającej aktorowi ogromne możliwości (gra ją Piotr Fron­czewski). Żałowałem też, że nie spodobała mi się Amelia, czyli Magdalena Wójcik, która stwo­rzyła postać bardzo jednowymia­rową, wyłącznie płaczliwą. W ogóle zaś nie mogłem się zgo­dzić na muzykę Wojciecha Bor­kowskiego - mocno tandetną, elektroniczną podróbkę muzyki dawnej, wzbogaconą "przeszy­wającym i niepokojącym", wib­rującym dźwiękiem.

Wszystko to nie zmienia faktu, że Gustaw Holoubek jest dosko­nałym i wspaniałym artystą. Szkoda tylko, że w jubileuszowym spektaklu nie wystąpili obok nie­go inni mistrzowie tego samego formatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji