Artykuły

Mazepa a`la mode

Warto przypomnieć sobie to, że Juliusz Słowacki napisał Mazepę jako "utwór komercyjny". Zapatrzony w teatr francuski i w melodramaty szczególnie Wiktora Hugo, posta­nowił rodzimą historią przykuć uwagę ówczesnej publicz­ności, dbając o to, by jego dramat rodzinny napisany był wedle najlepszych, profesjonalnych reguł teatru. Mniej dbał wiec poeta o "tajemnice" duszy, więcej o wzruszenia, psy­chiczne wstrząsy, efekty bliskie teatrowi jemu współczes­nemu.

Do tej "komercyjnej" - w najlepszym togo słowa znacze­niu - funkcji nawiązał Gustaw Holoubek, realizując po raz kolejny w swej biografii artystycznej "Mazepę". Odkrył i słusznie, że "Mazepa" jest dobrym dramatem psychologicz­nym, zaczynającym się jak komedia i melodramat, a koń­czącym się bez mała jak psychologiczny thriller. Holoubek zadbał jako reżyser, by przedstawienie - zgodnie z cecha­mi gatunku - było przejrzyste, zrozumiałe, wzruszające i zaskakujące, prawdopodobne w swych psychologicznych emocjach, a co najważniejsze: dobrze wyartykułowane w polskim języku mówionym. By było płynne, utrzymane w dobrym rytmie o rosnącej dynamice. I tak się rzeczywiście dzieje z wyjątkiem kilku technicznych zmian zakłócają­cych ów rytm od czasu do czasu.

W takim, "komercyjnym" ujęciu "Mazepa" jest przede wszystkim utworem o tym jak czterej poważni mężczyźni stracili głowę z powodu jednej bardzo młodej kobiety. Ta­kie zdarzenie, historyczne czy nie historyczne, jest jak zwy­kle interesujące pod warunkiem, że kobieta jest fascynująca, a mężczyźni naprawdę reprezentują najwyższą klasę. O tym, czy rzecz się do końca uda na scenie, decyduje obsada. Amelię gra Magdalena Wójcik - studentka PWST. Dziew­czyna efektowna, trochę w typie młodej Kim Bassinger, funkcjonująca na scenie bardziej w charakterze ozdoby niż kobiety fatalnej, obdarzonej jakimiś szczególnie tajemnymi mocami. Nie jestem pewny, czy bohaterowie "Mazepy" na­prawdę stracili dla niej głowę, ale za to z całą pewnością można powiedzieć, że miała Magdalena Wójcik sporo szczęś­cia u progu swej kariery, zaczynając ją u boku znakomitych partnerów.

Męska obsada przynosi pewne niespodzianki. Wojewodę gra Piotr Fronczewski, dobry szczególnie w drugiej części, kiedy to momentami pokazuje, że nie do końca jest "twar­dzielem", "załamując się" na długich blond włosach swej gasnącej żony. Dyskusyjne wydaje się obsadzenie w roli Zbigniewa (syna Wojewody z pierwszego małżeństwa) Krzysztofa Kolbergera, który wprawdzie nieźle radzi sobie z postacią rozmazanego, romantycznego kochanka, ale trud­no uwierzyć, że może być synem Fronczewskiego. Nawet jeśli ten ostatni bardzo wcześnie zaczynał. Kolberger ciągle realizuje, w jakiejś kolejnej wersji, stereotyp Romea. To akurat w "Mazepie" można by zaakceptować, gdyby zamknąć oczy i zapomnieć, że Kolberger mógłby być jego ojcem. W roli Mazepy Marek Kondrat, dobrze radzący sobie z pro­blemami postaci, polegającymi, jak wiadomo, na tym, że z przypadkowego uczestnika zdarzeń staje się on w pewnej chwili ich kreatorem.

Wreszcie Gustaw Holoubek jako Król Jan Kazimierz. To oczywiście nie jest rola życia artysty, ale na scenie zawsze słucha się go z takim samym zainteresowaniem. Właśnie nie tyle ogląda - co słucha, bowiem w słowie u niego jak zwy­kle jest prawie wszystko. Resztę znajduje się w błyskach oczu, ledwo dostrzegalnych uśmieszkach, i takich porusze­niach ciała, które nawet nie poruszają jego kostiumu. Jak zawsze najważniejsze u Holoubka jest to przewrotne za­proszenie do wspólnej gry.

Warto zdać sobie przy okazji tego przedstawienia sprawę, że i Juliusz Słowacki kiedyś, a Gustaw Holoubek teraz od­czuwali jakże prostą i zrozumiałą potrzebę: zwyczajnego po­dobania się publiczności. A że robili to z wdziękiem i ta­lentem, przeto publiczność łatwo wybaczała im wszelkie sła­bostki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji