Artykuły

Nie osobno

Adepci sztuki aktorskiej,prowadzeni kilka lat przez swoich profesorów za rękę z ca­łą czułością, po wyjściu ze szkoły teatral­nej czują się zwykle zagubie­ni. Wielką machinę teatral­ną, dobrodziejstwa techniki znają właściwie tylko ze sły­szenia. Ich własną maciupeńką salkę, w której odby­wają się pokazy dyplomowe, tylko umownie można nazwać teatrem. Są to właściwie przedstawienia tajemne dla grona towarzyskiego. A nie­raz szkoda, że nie ma tych spektakli w rubryce codzien­nego repertuaru teatralnego - nie jedno zasłużyło Już so­bie na miano wydarzenia ar­tystycznego. Warszawska Szkoła Tea­tralna podejmowała różne próby wyraźniejszego zazna­czenia swojej obecności w rytmie teatralnym. Najbar­dziej udane inscenizacje po­kazywano gościnnie na któ­rejś ze scen profesjonalnych. O swych studentach nie za­pomina rektor Tadeusz Łom­nicki, odkąd ma do swej dyspozycji Teatr na Woli. Wydaje się, że umożliwianie tym nowo wstępującym zetknięcia się z doświadczonymi aktorami jest jedną ze spraw najważniejszych. Po dyplomie łatwiej będzie im przystać do zespołu, w którym się znajdą nie będą przeżywali tylu zaskoczeń, jakie niesie ze sobą nieświadomość rzeczywistego stanu rzeczy. Oto mamy świeży przykład współdziałania teatru ze szkołą. Dyrektor Teatru Dramatycznego Gustaw Holoubek przygotował dyplomowe przedstawienie studentów IV roku nie na szkolnej scenie lecz u siebie w Teatrze Prób. Przypomniano "Karykatury" Jana Augusta Kisielewskiego, związane z klimatem młodopolskim. Sztuka ta dość mocno już zwietrzała w swych realiach społeczno-obyczajowych - zderzeniu dwóch modeli życia: mieszczan trzymających się kurczowo swoich zasad i burzącej ten kodeks cyganerii. Autor nie oszczę­dza w swej sztuce ani jed­nych ani drugich. Artystycz­nym Cyganom wypomina po­wierzchowność, to, że poza negacją, wyrażaną w malow­niczy sposób i poczuciem wyższości nie wnoszą nowych wartości. Może to być prze­słanie do wszystkich cza­sów, w których tak łatwo ulega się modom.

"Karykatury" niosą ze sobą galerię zróżnicowanych po­staci, a więc zadań aktor­skich - to zapewne powód wyboru tej sztuki na egzamin z aktorskich umiejętności. Wypadł on pomyślnie. Stu­dencka jedenastka stworzyła postacie żywe, prawdziwe. Nikt z nich nie musiał się tym razem podszywać pod starsze pokolenie, co zawsze jest zabiegiem trochę sztu­cznym. Te role podjęła czwór­ka aktorów Teatru Dramaty­cznego; sądzę, że z wielką korzyścią dla swych przysz­łych partnerów scenicznych. Jakże zyskiwał klimat przed­stawienia, gdy na scenie po­jawiali się niezrównani akto­rzy Wanda Łuczycka i Bole­sław Płotnicki. W młodych jakby się wzmagał duch szlachetnej rywalizacji. Po uzyskaniu dyplomu też będą grali razem, nie osobno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji