Artykuły

Medialna "gęba" Leppera

"Tu Wersalu nie będzie!" wg scenar. Marty Keil w reż. Rabiha Mroué w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w portalu Teatr dla Was.

Świat zdominowany jest przez media. Więcej, przez nie kreowany, albo wręcz deformowany. Serwowane opinie są tak sprzeczne, że nie wiadomo, co jest faktem a co mistyfikacją. Co jest twarzą, a co, jakby powiedział Gombrowicz - gębą. Im więcej się czyta, tym jest się bardziej zdezorientowanym, zagubionym w owym pseudo-informacyjnym chaosie.

W performansie "Tu Wersalu nie będzie!" aktor Jan Sobolewski prowadzi publiczność przez meandry biografii Andrzeja Leppera, próbując rozwikłać tajemnicę jego śmierci. Ale czy jest w ogóle jakaś tajemnica? Czy stworzyły ją media? Nie wiadomo. Informacje podawane na ten temat przez środki masowego przekazu są diametralnie różne.

Scena usłana jest płachtami najrozmaitszych gazet. Sobolewski niczym groteskowy "detektyw-amator" z "lupo-kamerą" na rzemieniu, symboliczne zapętlonym wokół szyi, tropi informacje na ten temat. Kredą na ścianie, niczym na szkolnej tablicy, usiłuje wcisnąć je w jakiś nakreślony wcześniej schemat. Ale nic oczywistego mu z tego nie wynika. Znak zapytania z przeciwległej ściany z czasem nie tylko nie znika, ale pod wpływem operowania światłem zaczyna wręcz pulsować. Pomimo więc spoglądania z perspektywy, nic nie staje się bardziej klarownym. Bo wiedza czerpana z mediów ma się z pewnością tak do rzeczywistości, jak naszkicowany kredą na początku portret Leppera odwzorowywany z gazetowego zdjęcia. Nieudolna karykatura rysownika amatora. Płaska "gęba" właśnie.

A ile obiektywnej prawdy o Lepperze jest w prezentowanym z czwartego czy piątego rzędu widowni monologu Małgorzaty Trofimiuk, wcielającej się w postać posłanki "Samoobrony"? Bo prawdy artystycznej bardzo wiele. Aktorka buduje krwistą, wiarygodną postać wiejskiej kobiety, wyniesionej przez partię na polityczne salony. Komediowy talent Trofimiuk i ciekawie skomponowany tekst przysparzają tej postaci wiele sympatii publiczności. Ale to też przecież kreacja...

Innymi, dalekimi od realizmu środkami konstruuje swego bohatera Jan Sobolewski. Chociaż już na początku utożsamia się z owym, powiedzmy "detektywem", niedoszłym samobójcą, stylem gry nie pozwala nam w to wierzyć. Od razu widzimy tu wielki cudzysłów. Sobolewski jest performerem dużego formatu. Jego ruchy, mimika, gra oczu tworzą jakość jedyną i niepowtarzalną. On jest tu personifikacją zdumienia, czasem zagubienia, to znów obsesyjnej chęci poznania prawdy na drodze, która jest bezkresnym labiryntem. Nie jest postacią, lecz pojęciem. Ideą, myślą, zadaniem. Jego sceniczne istnienie wskazuje drogę do teatru przyszłości.

Te dwie diametralnie różne pod względem formy sceniczne etiudy są tu wzięte w nawias muzycznego prologu i epilogu rozgrywanego nad sceną. Na skonstruowanym w górze tylnej ściany balkonie, aktorzy śpiewają pieśni patriotyczne. Trochę jak na próbie, uczą się ich, wybierają ze śpiewnika fragmenty, które ćwiczą, powtarzając po kilka razy tylko z pozoru przypadkowe frazy. Bo także tu, jak w całym spektaklu, sporo aluzji, symboli i kolejnych znaków zapytania.

Dużym walorem tej inscenizacji jest warstwa brzmieniowa. Zwłaszcza przepięknie nostalgicznie zaśpiewana przez Piotra Wawera przy akordeonowym akompaniamencie Łukasza Macieja Szymborskiego pieśń "Anielski orszak".

Metoda teatralna libańskiego artysty Rabiha Mroué i jego dystans wobec poruszanych problemów, sprawiają, że zdarzenie sceniczne, które zrodziło się w Bydgoszczy ma szansę, choć z różnych może powodów, zainteresować każdego.

--

(Recenzja emitowana na antenie Polskiego Radia Pik w Śniadaniu z Muzami" dn. 19 czerwca 2016 roku)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji