Artykuły

Igor Michalski: Teatr to mój dom

- Patrzę na portret mojego ojca z ogromnym zadziwieniem, na piersi ma namalowane serce przebite strzałą z napisem "Kocham teatr" i nie chce mi się wierzyć, że ja również już przeszło 37 lat spędziłem w teatrze - mówi Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni.

Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, planując repertuar w swoim gabinecie patrzy na portret ojca, wspaniałego aktora Stanisława Michalskiego, namalowany przez aktorkę Lucynę Legut z okazji jubileuszu 36-lecia pracy w teatrze Wybrzeże.

- Patrzę na ten portret mojego ojca z ogromnym zadziwieniem, na piersi ma namalowane serce przebite strzałą z napisem "Kocham teatr" i nie chce mi się wierzyć, że ja również już przeszło 37 lat spędziłem w teatrze. To niesamowite, jak ten czas pędzi - mówi dyrektor. - Hasła, które tam napisała Lucyna, "Kocham teatr", "Teatr jest moim domem" są banalnie proste, ale to prawda. Ludzie, którzy dotykają teatru, wiążą się z nim, potem już nie mogą bez niego żyć, a jeśli odeszli, za wszelką cenę chcą wrócić. Teatr jest pewnego rodzaju narkotykiem, sensem życia i pasją, ale ta pasja jest całym czarem tego zawodu.

Czy Igor Michalski, student Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Teatralnej i Telewizyjnej im. Leona Schillera, przypuszczał pisząc pracę magisterską "O teatrze muzycznym Danuty Baduszkowej", że zostanie kiedyś dyrektorem tego teatru, noszącego jej imię?

- Skądże, ale nic się nie dzieje bez powodu - uśmiecha się Igor Michalski - ale ten teatr był zawsze ważny w moim życiu. Nawet kiedyś wypiłem bruderszaft z Danutą Baduszkową. Powiedziała: - Ty będziesz mi mówił "pani dyrektor", a ja ci będę mówiła na ty.

To w Gdyni za dyrekcji Macieja Korwina Igor Michalski zadebiutował jako reżyser "Scenami miłosnymi" Zbigniewa Książka. Kiedy obejmował dyrekcję w Gdyni, sceptycy powątpiewali, czy poradzi sobie z tak wielką sceną, mającą znakomitą renomę w Polsce. Tymczasem nowy dyrektor zagrał odważnie, zaryzykował i... zaprosił Agatę Dudę-Gracz, aby zrealizowała swój autorski spektakl pt. "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła", spektakl, który podzielił widzów na zachwyconych i oburzonych. To pierwsze w historii gdyńskiego Teatru Muzycznego przedstawienie, gdzie cała muzyka wykonywana jest wyłącznie w oparciu o ludzkie głosy. Przedstawienie na tegorocznym Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni jednogłośnie uznano za najlepsze. Bezdyskusyjnym sukcesem okazał się też musical "Piotruś Pan" w technologii 3D, w reżyserii Janusza Józefowicza.

- Cieszę się, że "Kumernis" została doceniona przez jury, a ryzyko? Trzeba je podejmować, sztuka generalnie nie znosi letniości, takiego bezpieczeństwa, bo wtedy jest nijaka. Chcę wprowadzić do teatru muzycznego repertuar odrobinę trudniejszy, taki jak na przykład "Mały książę" dla dorosłych, jak "Kumernis", a w przyszłości "Tlen" Wyrypajewa w reżyserii Rudolfa Zioły.

- Najważniejszym słowem, który dotyczy tego teatru jest kontynuacja - zapewnia. - Nie odcinanie się od poprzedników, tylko branie tego, co było dobre.

Jest dyrektorem teatru na Kamiennej Górze dopiero dwa i pół roku, ale już była "Avenue Q", o której recenzenci pisali: "To przezabawny, iskrzący dowcipem i ironią spektakl, na którym trzy godziny mijają nie wiadomo kiedy. Warunek, by się świetnie bawić jest jeden - poprawność polityczną i konwenanse trzeba koniecznie zostawić za drzwiami teatru".

Potem nad wyraz udana premiera premiera "Złego" według powieści Leopolda Tyrmanda, w reżyserii Wojciecha Kościelniaka i z muzyką Piotra Dziubka, a już 9 września czeka nas premiera "Notre Dame de Paris" ("Dzwonnik z Notre Dame") w reżyserii Gillesa Maheu. Wiele teatrów próbowało uzyskać prawa do tego musicalu. Nikomu się nie udawało.

- My, po długich negocjacjach i wizytach w naszym teatrze właściciela praw do tego widowiska Nicolasa Talara, podpisaliśmy umowę licencyjną - opowiada dyrektor Michalski. - Jako pierwszy teatr na świecie zrealizujemy tę pozycję i będziemy ją mieli w repertuarze co najmniej przez trzy lata. Przy uzyskaniu praw i skonstruowaniu umowy nieoceniony był mój przyjaciel Sławomir Czarlewski, mieszkający we Francji.

Swoje miejsce na ziemi Igor Michalski ma na Kaszubach, nad Jeziorem Wdzydzkim, gdzie 20 lat temu z żoną, znaną aktorką Dorotą Kolak, wybudowali domek letniskowy, za wspólnie zarobione pieniądze, kiedy małżonkowie grali w serialu "Radio Romans". Córka Katarzyna poszła w ślady utalentowanych rodziców i też odnosi sceniczne sukcesy.

- Teatr to świat, którego nigdy się nie wyprę, świat, który sprawił, że jestem tym, kim jestem - mówi dyrektor. - Wolny czas? Teatr w całości pochłania, człowiek nie potrafi się z nim rozstać wychodząc z pracy. Ten teatr zabieramy do domu, na wakacje, na Kaszuby, nad morze czy na spacery. Nie potrafię przestać myśleć o czymś, co jest dla mnie ważne, co jest sensem mojego życia. Cóż, wypoczynek polega na tym, widzi się coś innego jezioro, zieleń, las. Patrzę w niebo, ale w głowie cały czas mam teatr.

Igor Michalski (urodzony 10 stycznia 1957 roku w Sopocie), aktor i reżyser, przez 25 lat związany był z teatrem Wybrzeże. Od 2007 roku przez siedem lat szefował Teatrowi im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, był też dyrektorem Festiwalu Sztuki Aktorskiej. Zagrał wiele znakomitych ról w teatrze, brał też udział w kilkunastu przedstawieniach Teatru TV. W filmie zadebiutował w 1984 roku w "Czasie dojrzewania". Występował również w serialach takich jak "Pensjonat pod Różą", "Radio Romans", "M jak miłość" oraz filmach m.in. "Czas dojrzewania", "Pajęczarki", "Wkrótce nadejdą bracia" oraz "Wróżby kumaka". Był narratorem w oratoriach Piotra Rubika "Świętokrzyska Golgota" (które także reżyserował), "Tu es Petrus" i "Psałterz Wrześniowy".

Nie kryje, że jako dyrektor chce być akuszerem dobrych pomysłów, a tych ma wiele i jak dotychczas wprowadza je z żelazną konsekwencją. We wrześniu 2017 roku nowy sezon otworzy musical "Wiedźmin" według prozy Andrzeja Sapkowskiego w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, a sezon 2018/2019 (rok jubileuszu 60-lecia Teatru Muzycznego) zainaugurują "Krakowiacy i górale" w reżyserii Michała Zadary.

- Tytuł wybraliśmy nieprzypadkowo, bo właśnie "Krakowiacy i górale" byli w 1979 roku pierwszą premierą w nowym gmachu teatru pod Kamienną Górą.

- Tylko w teatrze możemy bezkarnie przekraczać granice w opowiadaniu o sobie i współuczestniczyć emocjonalnie w tej opowieści. Teatr to miejsce dla wszystkich, gdyż próbuje jednoczyć, a nie dzielić - zapewnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji