Artykuły

Pinterlandia

Nobel dla Harolda Pintera zwalnia z potrzeby uzasadniania powodu ukazania się pierwszego tomu jego "Dramatów". Ale warto nadmienić, że prace nad publikacją zbioru wydawca rozpoczął pół roku przed werdyktem Akademii Szwedzkiej. Sześć najwcześniejszych sztuk Pintera otrzymaliśmy pod wspólnym tytułem "Komedie zagrożeń" - o pierwszym polskim tomie dramatów ubiegłorocznego noblisty pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Wnikliwym wstępem poprzedził je prof. Bolesław Taborski. On też tłumaczył "Cieplarnię" i "Lekki ból". Adam Tarn jest autorem przekładów "Urodzin Stanleya" i "Samoobsługi", Kazimierz Piotrowski i Bronisław Zieliński - "Dozorcy", a Marek Kędzierski - "Pokoju". W przygotowaniu są jeszcze dwa tomy. Całość obejmie prawie wszystkie z 29 dramatów noblisty. Czy jego wczesne teksty mogą dziś wzbudzić zainteresowanie widza? Oczywiście tak, pod warunkiem że trafią w ręce zdolnego reżysera. W każdym razie przy lekturze nie mogłem uwolnić się od przekonania, że era Pintera dopiero nadchodzi. Dlaczego? Sztuki te, z przełomu lat 50. i 60., cechuje język i forma, które zdecydowanie wyprzedziły swój czas. Nikłe zainteresowanie nimi ilustruje zawarta w książce nota "Publikacje i realizacje w Polsce": sześć inscenizacji "Urodzin Stanleya", po pięć "Samoobsługi" i "Dozorcy", trzy "Lekkiego bólu".

Dramaty Pintera są materiałem na doskonałe przedstawienia. Zawierają to wszystko, co ukochała scena: zindywidualizowane postacie, wyraziste konflikty, ostre emocje, trafne ujęcie ironicznie podpatrywanej rzeczywistości, która z nagła i niepostrzeżenie zaczyna się rządzić własnymi, odlotowymi prawami. W ten sposób, zdaniem Taborskiego, Pinter proponuje "teatr realnego absurdu".

Poczynania bohaterów otacza zazwyczaj aura tajemnicy. Można się jej domyślić z nieustannej gry niedopowiedzianych i nie do końca wysłuchiwanych zdań. Słowa niezmiernie rzadko służą tu porozumieniu, przeciwnie, skrywają właściwe intencje, które można rozmaicie interpretować, jakkolwiek w końcu okazują się najczęściej ciemne i pokrętne.

Tu nie ma miejsca na nadzieję, moralność czy wyrzuty sumienia. Jeśli się na moment pojawią - jak u jednego z profesjonalnych zabójców w "Samoobsłudze" - mają porażającą siłę.

"Pinterlandia to kraj wielu pytań bez odpowiedzi -uważa Bolesław Taborski. - Jej twórca, jak wiemy z jego własnych wypowiedzi, nie ma gotowych formuł i wedle takich nie pisze. Wieloznaczność jest dla niego czymś naturalnym. Na pytanie, co jego sztuki znaczą, co chce wyrazić przez taką czy inną sytuację lub postać, Pinter konsekwentnie odpowiadał, że nie wie".

Bohaterom nieustannie towarzyszy poczucie osaczenia. Ucieczka z pułapki okazuje się pozorna, gdyż prowadzi w jeszcze gorsze tarapaty. Ów skrajnie pesymistyczny ogląd świata równoważy jednak niezmiernie inteligentna gryząca ironia i groteska, czyniące każdą z osobna sztukę Pintera o niebo ciekawszą od całego dorobku rozmaitych brutalistów, jawiących się jako nieudolni epigoni noblisty.

Na zdjęciu: Harold Pinter, Dramaty, Komedie zagrożeń, Agencja ADiT, Sulejówek 2006.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji