Artykuły

Zapłakać ze wstydu

"Zemsta Bogów" w reż. Michała Walczaka w Pożarze w Burdelu w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Wyznam szczerze, że pojawienie się na deskach Teatru Polskiego w Warszawie dyrektora tej sceny Andrzeja Seweryna w pokracznej postawie, na przygiętych nogach, w czerwonych pończochach opadających nad kolanami i częścią tułowia przyodzianą niby w skórę niedźwiedzia, z rozczochraną siwą czupryną, której pojedyncze pasma włosów ustawiono na sztorc, z wytrzeszczonymi nienaturalnie oczami i głupawym wyrazem twarzy jakiegoś dzikusa, który uciekł z puszczy, zdumiało mnie niewymownie. A publiczność wręcz płakała ze śmiechu. Myślę, że to Teatr Polski powinien zapłakać. Ze wstydu. Żenujący widok. Dyrektor teatru z umalowanymi na czerwono ustami, biorący udział w prymitywnym widowisku trupy teatralnej "Pożar w Burdelu", której najnowszy spektakl "Zemsta bogów" prezentowany jest na tej scenie na zaproszenie właśnie dyrektora Andrzeja Seweryna (!).

Niewybredne teksty autorstwa założycieli trupy, Macieja Łubieńskiego i Michała Walczaka, który jest też reżyserem całości, nie grzeszą poziomem intelektualnym. Zgadzam się, że kabaret niekoniecznie musi być filozoficzny. Ale jakiś poziom intelektualny powinien reprezentować, tym bardziej jeśli nazywa siebie kabaretem literackim.

"Zemsta bogów" jest kolejnym spektaklem trupy, który ma stałe postaci w każdym odcinku, ale za każdym razem inny temat, zazwyczaj wiążący się z aktualnym życiem politycznym w naszej Ojczyźnie. Tyle tylko, że próżno by mówić o jakimś obiektywnie proporcjonalnym rozłożeniu akcentów w owym wyśmiewaniu, krytykowaniu osób publicznych i sytuacji. Zresztą wyraźne pro-KOD-owe sympatie trupy tworzą kontekst dla podejmowanych tematów.

Toteż na ostrzu zajadłej krytyki, a właściwie szyderstwa, jest patriotyzm i w ogóle polskość. Wyśmiewanie polskich bohaterów jest tu wszechobecne. Także w "Zemście bogów", gdzie na przykład w jednej ze scen aktorzy tworzący karykaturę średniowiecznych wojów z toporami, siekierami śpiewają, że są batalionem Żołnierzy Wyklętych. Publiczność, niestety, pęka ze śmiechu. A jeśli nawet pojawia się postać z kręgów KOD-owo-liberalno-lewackich, jak na przykład Hanna Gronkiewicz-Waltz, to jest tak ciepło i sympatycznie przedstawiona, że widz odbiera ją jako bohatera pozytywnego. W przeciwieństwie do Mieszka I, z którego w spektaklu zrobiono homoseksualistę. Oczywiście aluzja do "rozdartej brzozy" takoż być musi. Na szczęście publiczność w tym wypadku zachowała się wstrzemięźliwie, jeśli chodzi o śmiech i brawa.

Oczywiście nie mogło zabraknąć szyderstwa z Kościoła, religii, wiary katolickiej, a nawet z przyjęcia panowania Chrystusa Króla.

Właściwie ów język nienawiści do Kościoła nie powinien dziwić w odniesieniu do Michała Walczaka. Trudno zapomnieć o jego sztuce sprzed lat "Podróż do wnętrza pokoju", gdzie postać ucharakteryzowana i przypominająca Ojca Świętego Jana Pawła II została ukazana szyderczo, wulgarnie i obrazoburczo (zwłaszcza w scenie, gdzie aktor udający Papieża rozdawał prezerwatywy ze znaczkiem Watykanu i mówił, że są poświęcone). Dodajmy, że sztuka była wystawiona po śmierci Jana Pawła II, gdy w pierwszą rocznicę odejścia Polacy opłakiwali świętego i na ulicach, skwerach zapalali świeczki. Ponadto było to na krótko przed wizytą u nas Benedykta XVI. A tę pełną nienawiści do Kościoła sztukę Walczaka grał wówczas Teatr Jaracza w Elblągu, którego dyrektorem jest do dziś Janusz Kijowski, prywatnie stryj Mateusza Kijowskiego, szefa KOD, który raz po raz fruwa do Unii Europejskiej, by jątrzyć i napuszczać ważnych urzędników UE na Polskę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji