Artykuły

Rzecz o dojrzewaniu... czy raczej o niedojrzałości?

"Bur.Sa" wg scenariusza i w reż. Agaty Biziuk w Dzikiej Stronie Wisły w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Andrzej Bursa, jako że przede wszystkim poetą był, w teatrze nie pojawia się zbyt często, a jeśli już to głównie za sprawą "Zabicia ciotki". Z niemałym więc zdziwieniem przyjąłem fakt, że oto młoda reżyserka, Agata Biziuk, choć już ze sporym doświadczeniem, postanowiła na kameralnej scence w Dzikiej Stronie Wisły zmierzyć się z twórczością poetycką i biografią autora należącego do tzw. pokolenia "Współczesności". I od razu trzeba powiedzieć, że nie był to spektakl zrealizowany dla ambicji samych jego twórców. Biziuk - wraz Mironem Jagniewskim i Robertem Materą - pokazuje to, co jest wciąż najbardziej żywe w tekstach Bursy i to co może dotrzeć do współczesnej wrażliwości i wyobraźni widza, czyli całe jego literackie pomieszanie swoiście oczywiście pojętej makabreski z liryką.

Trzeba przyznać, że wszyscy twórcy znaleźli adekwatne środki wyrazu, by ta niecodzienna mikstura wybrzmiała na scenie z ogromną siłą i sugestywnością. Tego typu literatura w teatrze zawsze niesie z sobą ryzyko tzw. zreferowania. Tymczasem Miron Jagniewski z ogromnym powodzeniem tworzy postać, która od początku fascynuje swoją tajemnicą i zaangażowaniem w stwarzanej na scenie rzeczywistości pełnej przeżyć, emocji i uczuć. Równie ciekawie prezentują się pomysły z użyciem dźwięków, muzyki i śpiewu, które z niemałym samozaparciem współtworzy Robert Matera (zwłaszcza ciekawie brzmi przearanżowana odsłona "Wiatroaeroterapii").

Przedstawienie nie ma nic w sobie z ascetycznego wieczoru poetyckiego przy świecach, można nawet powiedzieć, że w warstwie inscenizacyjnej jest dość rozbuchane, zważywszy na fakt niewielkich gabarytów scenki przy Placu Hallera. Biziuk cały czas stara się ożywiać materię literacką mniej lub bardziej groteskowymi konceptami, które wychodzą daleko poza walor czysto estetyczny. Bo oto dotykamy tutaj bardzo doniosłych problemów życia społecznego, które potrafią poprzez poczucie niemożności wyrwania się z szarej egzystencji doprowadzić do ruiny nasze życie emocjonalne; dotykamy też życia w rodzinie, która nie zawsze jest gotowa podjąć się wyzwania jakim jest wychowanie dziecka. W przypadku Bursy jego relacje z matką i z ojcem były szczególnie dotkliwe i bez wątpienia potęgowały jego frustrację i niemożność odnalezienia się w wymiarze ideologiczno-religijnym świata, który go otaczał. Jagniewski doskonale ogrywa każdy skrawek przestrzeni, od fałdy kurtyny po komunistyczną meblościankę pełną zakamarków i stojących na niej paprotek, co wzmaga wrażenie osaczenia bohatera w próbach odnalezienia się w skomplikowanych międzyludzkich relacjach, zarówno tych rodzinnych, jak i tych zdeterminowanych polityką, systemem, konsumpcjonizmem czy biurokratycznym podejściem do człowieka.

Biziuk próbuje wedrzeć się w duszę człowieka-artysty-buntownika, który jednocześnie - z różnych względów, najczęściej czysto osobistych - musi czasami niemal bezkrytycznie dostosowywać się do przyjętych przez ogół reguł zachowania i obowiązujących wartości. Musi zamknąć usta i zdecydować, co jest dla niego ważniejsze - konieczność samorealizacji w chęci osiągnięcia pełni życia, czy też rezygnacja z własnego samorozwoju na rzecz zadowolenia najbliższych i zaspokajania ich najbardziej podstawowych potrzeb.

Spektakl "Bur.Sa" jest bolesnym i raczej mało optymistycznym przypisem do tego, czego doświadczamy i dzisiaj w naszym codziennym życiu. Zarówno tym społeczno-politycznym, jak i tym, które toczymy w walce z samym sobą, w poszukiwaniu własnej indywidualności i w pragnieniu zaistnienia za wszelką cenę. Biziuk znakomicie pointuje to widowisko w jego poetyckim wymiarze, choć też nie boi się używać elementów rodem z makabreski, które w ciekawy teatralnie sposób balansują na granicy dosłowności. Jagniewski doskonale przekazuje wszystkie niuanse zawarte w opowiadanej historii, czyni swoją postać szalenie żywą i bliską współczesnemu młodemu widzowi. Jest w jego interpretacji aktorskiej zarówno zapis trudów dojrzewania, jak i demonów, które wtedy nawiedzają człowieka. Jest w nim szalenie intrygująca próba zderzenia się z tym co konwencjonalne, na swój sposób koturnowe, zakłamane i obciążone tradycją. Matera jest bardzo wyrazistym, czytelnym i niekiedy zabawnym punktem odniesienia dla głównego bohatera, który choć podszyty lękami i obawami młodości, stara się we wszystkim zachować odrobinę luzu i dystansu. Co publiczność kupuje nie bez satysfakcji. Szczególnie ta młoda. Dobrze jednak, by pamiętała również o tym, że wyzwalanie się młodych ludzi w czasie wchodzenia w nową epokę jest zazwyczaj bezwzględne i brutalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji