Artykuły

Promowanie dewiacji

Z jakiego powodu Krzysztof Warlikowski zaprosił koszmarne widowisko gejowskie do publicznego teatru? Przecież Nowy Teatr nie jest jego prywatną sceną, lecz opłacaną ze środków publicznych, z naszych podatków? - o pokazach trylogii w reż. Markusa Öhrna - spektakli "Conte d'Amour", "We love Africa and Africa loves us" i "Bis zum Tod" w Nowym Teatrze w Warszawie pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Nawet jeśli próbuje się nam wmówić, że to eksperyment i że teatr musi eksperymentować, aby się rozwijać, to w tym przypadku jest to z gruntu fałszywa teza. Zaprezentowane spektakle nie rozwijają, lecz uwsteczniają zarówno sam teatr, jak i publiczność teatralną. Zatem jest to działanie na szkodę teatru i publiczności, zwłaszcza młodzieży. Jeśli ma tak być dalej, to nie widzę powodu, dla którego Nowy Teatr miałby być finansowany przez warszawski ratusz.

Ordynarne homoseksualne dewiacje z odrażającymi i pełnymi przemocy scenami pornograficznymi można było obejrzeć w spektaklach składających się na swoistą trylogię na scenie Nowego Teatru. Czteroosobowy teatr gejowski pod wodzą Szweda Markusa Ohrna wystąpił gościnnie na zaproszenie dyrektora teatru Krzysztofa Warlikowskiego. O tej niedawno otwartej instytucji, której pełna nazwa brzmi Międzynarodowe Centrum Kultury Nowy Teatr, mówi się żartem (czy tylko żartem?), że to prezent od Hanny Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, dla Warlikowskiego.

Cały tryptyk "Conte d'Amour", "We love Africa and Africa loves us" i "Bis zum Tod" został pokazany jednego dnia. Główny cel przedstawień to - zgodnie z ideologią gender - próba udowodnienia, iż tradycyjny model rodziny, wywodzący się z kultury zakorzenionej w cywilizacji chrześcijańskiej, nie sprawdza się, jest toksyczny i nieodłącznie wiąże się z przemocą. To, że współcześnie w Europie rodzina przeżywa kryzys, jest prawdą. Ale główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest porzucenie przez Europę wartości chrześcijańskich i odwrócenie się od Boga. Natomiast Markus Ohrn jako przyczynę wskazuje właśnie tradycyjny model rodziny tworzonej przez mężczyznę i kobietę w oparciu o wartości wywodzące się z Dekalogu, czyli porządkujące zespół norm obowiązujących w naszej cywilizacji. Według niego, tradycyjna rodzina, czyli mężczyzna i kobieta, a więc "stary" model rodziny, wiąże się z niewolą, natomiast związek tzw. innej miłości daje prawdziwą wolność. Także kazirodztwo, a nawet pedofilia u Ohrna w tym kontekście ma wymiar pozytywny.

Reżyser tego obrzydliwego widowiska pornograficznego Markus Ohrn pochodzi z północnej Szwecji. W jednym z wywiadów, jakich udzielił, skarży się, że to konserwatywny region, bo obowiązują w nim normy i zachowania heterorodziny (sic!). I główny zarzut Ohrna jest taki, że w tym regionie mężczyzna musi być mężczyzną. A kimże ma być mężczyzna jak nie mężczyzną? Ale to nie wszystko. W tymże samym wywiadzie, nieco dalej Ohrn mówi o romantycznym paradygmacie miłości, który usprawiedliwia przemoc. I tu reżyser daje przykład głośnego przed kilkoma laty, dewiacyjnego przestępcy i psychopaty Josefa Fritzla z Amstetten w Austrii.

Historia Fritzla jest tematem pierwszej części tryptyku, "Conte d'Amour". W spektaklu występują sami mężczyźni. Oprócz Fritzla na scenie jest jego córka grana przez mężczyznę ucharakteryzowanego na transwestytę. Dewiacjom nie ma końca. Jeśli nawet reżyser chciał pokazać, do jakiego stopnia została zaburzona świadomość i tożsamość tych ludzi, to przecież nie musiał tworzyć teatru naturalistycznego do granic wytrzymałości i bombardować widzów scenami aż tak odrażającymi.

Także w drugiej części tryptyku, afrykańskiej, nawiązującej do akcji Lekarze bez Granic, widownia epatowana jest wulgaryzmem obrazu, użyciem drastycznych środków wyrazu. Brud, przemoc, okrucieństwo, chaos i zaledwie strzępy słów, prawie bez dialogów. Artystycznie jest to miernota. Spektakle budowane głównie z sytuacji scenicznych. Obrazy podawane są naturalistycznie, co obnaża prymitywizm tych scen, a wykorzystanie wideo, kamer transmitujących żywy obraz ze sceny na ekran to żadna nowość. O trzecim spektaklu nie wspomnę, bo nie obejrzałam, albowiem pod koniec drugiej części, gdy aktorzy zaczęli smarować się czerwoną mazią, poczułam, że dostaję mdłości. Wyszłam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji