Artykuły

Pia Partum: teatr można zrobić ze wszystkiego

- Ten tekst zaciekawił mnie jako moralitet - rzadkość we współczesnym teatrze. Zaciekawił mnie fakt ukrycia pod pozornie tradycyjnym psychologicznym dialogiem metafizyki. Dokopywanie się do niej było dla mnie i dla aktorów pasjonujące. Wielką rolę w tym tekście odgrywa przyroda. To dodatkowy niemy bohater, równoprawny partner - mówi reżyserka Pia Partum przed premierą "Nocy iguany" Tennessee Williamsa na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.

Do tej pory często realizowała spektakle muzyczne, tym razem zabrała się za klasyczny amerykański dramat. Pia Partum wyreżyseruje w Teatrze Wybrzeże "Noc iguany" Tennessee Williamsa.

Przemysław Gulda: Co zainteresowało cię szczególnie w tekście Williamsa, który jest podstawą spektaklu?

Pia Partum: Przede wszystkim, chcę zaznaczyć, że tekst Williamsa potraktowałam z szacunkiem. Jedyne zmiany to parę skrótów wynikających z czysto technicznych potrzeb. Tak że nic nie dopisywałam. Im dłużej trwały próby, tym bardziej przekonywałam się, jak doskonale jest skonstruowany ten tekst. Co w tym tekście jest ciekawego? Zaciekawił mnie jako moralitet - rzadkość we współczesnym teatrze. Zaciekawił mnie fakt ukrycia pod pozornie tradycyjnym psychologicznym dialogiem metafizyki. Dokopywanie się do niej było dla mnie i dla aktorów pasjonujące. Wielką rolę w tym tekście odgrywa przyroda. To dodatkowy niemy bohater, równoprawny partner.

Czyj punkt widzenia jest dla ciebie ważniejszy i bliższy w tej opowieści: głównego bohatera, dawnego duchownego, walczącego ze swoimi problemami czy kobiet, zabiegających o jego względy?

- Nie opowiadam się po żadnej stronie. Uznaję racje wszystkich. Moje sympatie zmieniają się. Nie widzę w tym problemu, ale jeden z ciekawszych walorów tego tekstu. W tym sensie można go zestawić z dramatem greckim, gdzie rację miały zawsze obie strony i w tym tkwiło sedno tragedii. W miarę przekopywania się przez tekst - zarówno przed próbami, jak i w trakcie - dokonywałam ciekawej obserwacji: ten, kto wydawał mi się postacią pozytywną - jak np. Hana - nagle zaczynał mi się wydawać wręcz odpychający. Do tej pory ta postać jest dla mnie tajemnicą. Czy to nie ciekawe? Podobnie Maxine. Podobnie Shannon. A nawet Charlotta, czy nawet Pani Fellowes. Wszyscy. Z biegiem czasu bardzo polubiłam Maxine.

Na której z płaszczyzn tego tekstu chcesz się przede wszystkim skupić: psychologicznej, społecznej czy może jeszcze jakiejś innej?

- Jak już powiedziałam sztuka jest moralitetem. Mówi o strachu, który przeżywamy pod wysokim ciemnym, czarnym, tajemniczym, tropikalnym niebem. "Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie"... W moim odczuciu, mistrzowskim konstrukcyjnym posunięciem Williamsa było wplecenie w zasadniczą fabułę postaci grupy Niemców. Niosą oni ze sobą grozę czy może raczej świadomość wiecznego istnienia zła. Nie są tylko kolorytem, pozwalającym umiejscowić sztukę w czasie. To dodatkowy element - gorzko rozwijający kantowską myśl.

To będzie twój debiut w Teatrze Wybrzeże. Do tej pory pracowałaś głównie w teatrach wrocławskich. Jak odnalazłaś się na gdańskiej scenie? Czym się różni praca tu od twoich poprzednich realizacji?

- Może nie tyle pracowałam głównie we Wrocławiu, co raczej skupiałam się na spektaklach muzycznych, jak "Madame Buttefly", którą robiłam w operze w Szczecinie, czy np. musical "Nine", faktycznie zrealizowany we wrocławskim Capitolu... Teraz zresztą też szykuję się do pracy nad operą - tym razem współczesną - którą pokazywać będziemy w ramach najbliższej Warszawskiej Jesieni... A jak mi się pracuje w Teatrze Wybrzeże? Cudownie. Jest tu wspaniały, twórczy zespół, z którym, mam wrażenie, złapałam tzw. "flow". Płyniemy razem.

Słyniesz z tego, że chętnie realizujesz spektakle na podstawie tekstów, które krytycy oceniają jako mniej lub bardziej "nieteatralne". Podzielasz tę opinię? Skąd to się bierze? Na ile "nieteatralna" jest "Noc iguany"?

- Nie podzielam tej opinii. A "Noc iguany" uważam za genialnie skonstruowany dramat. Chociaż rzeczywiście dwukrotnie wystawiałam powieści: "Dziedzictwo Estery" wybitnego węgierskiego pisarza Sandora Marai'ego i "Z piasku" Tahara Ben Jallouna. Nie ma chyba "nieteatralnych" tekstów. Można by raczej powiedzieć - że albo jest spektakl albo go nie ma. Teatr można zrobić ze wszystkiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji