Artykuły

Sennik peerelowski

Jak wygląda dzisiaj PRL ze starej książki Tadeusza Konwickiego, wyczarowany na scenie warszaw­skiego Teatru Współczesnego? Nie budzi przera­żenia, ale też nie wywołuje senty­mentów.

Podejrzewam, że sam Konwicki nie przepada za takimi komplementami, ale nie­którzy krytycy traktowali wydane w 1967 r. "Wniebowstąpienie" jako krajową wersję "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa albo - pozostając przy rodzimych tropach lite­rackich, wiodących tak wysoko, że dalej już nie można - coś w rodzaju nowych "Dzia­dów". Nie przypadkiem w programie spek­taklu w Teatrze Współczesnym, tuż obok nazwisk wykonawców, znalazł się monolog Gustawa z części IV, zaczynający się od słów ironicznych: "Więc żadnych nie ma du­chów?". Konwicki niemal całą swoją twór­czością odpowiada, że duchy są, po pier­wsze są to duchy przeszłości, z którą wciąż nie możemy dać sobie rady.

Autor "Kompleksu polskiego" we wszyst­kich właściwie swoich książkach podkreśla z uporem, iż jest człowiekiem z innego cza­su i innego miejsca. Wskutek historycznych zawirowań przeniesiony ze swojej sielskiej No­wej Wilejki do Warszawy, która po wojennych zniszczeniach była już zupełnie innym mia­stem niż kiedyś, próbuje oswoić nowe miejs­ce, rozpoczynając swą wędrówkę wciąż od po­czątku. Przez lata, obcy w swoim mieście, nie stracił wrażliwości przybysza, który zwraca uwagę na szczegóły przez tubylca niedostrze­gane. Bohater wydanej dziesięć lat temu po­wieści "Czytadło" mijając wielki bazar przed Pałacem Kultury widzi nie tylko zgromadzo­nych tu handlarzy, ale słyszy wszystkie języki tego świata, bodaj włącznie z aramejskim. Prostokąt zdegradowanego b. placu Defilad zamienia się nagle w miejsce magiczne, gdzie Azja spotkała się z Europą.

Wspomniany Pałac Kultury, jak wynika z li­terackich opisów, widoczny z okna mieszka­nia pisarza, to jest coś więcej niż centralny punkt stolicy pozbawionej charakteru.

W okolicach budowli, noszącej kiedyś dum­ne imię Józefa Wissarionowicza, ukryty został czakram peerelowskiej metafizyki. Nie przy­padkiem w tej przestrzeni pojawiają się bo­haterowie kolejnych powieści Konwickiego (również "Wniebowstąpienia"), a niektórzy właśnie z tego miejsca ruszają, by wypełnić życiową misję, jak choćby w filmie "Jak dale­ko stąd, jak blisko", którego tytuł rymuje się ze słynnym Norwidowskim "przeszłość to jest dziś, tylko cokolwiek dalej".

Bohaterowie Konwickiego miewają kłopo­ty z czasem, a zatem także z własną tożsa­mością. Są w posiadaniu jakiegoś standar­dowego życiorysu zapisanego w papierach, ale pewne jego fragmenty nadal nie dają się ułożyć w sensowną całość, jakby to były seg­menty rozmaitych, nie tylko własnych, losów. O bohaterze "Wniebowstąpienia" nie wie­my nic, ale też skąd możemy wiedzieć, skoro on sam pamięta tylko tyle, że nic nie pamię­ta. (Swoją drogą na podobnym pomyśle Lud­lum zbudował swą bestsellerową powieść "Tożsamość Bourne'a"). Może to efekt szo­ku powypadkowego, wszakże w jego wło­sach jest zakrzepła krew, a może to tylko pol­ska amnezja, jak u Wyspiańskiego, "myśmy wszystko zapomnieli...". Tak czy inaczej, nie dowiemy się, o czym chce zapomnieć bo­hater znaleziony na ulicy. W końcu mógłby nim być ktoś zupełnie inny; przecież to tylko peerelowski Everyman z teczką pod pachą, w której mogłyby znajdować się ważne do­kumenty urzędowe i drugie śniadanie, ale nie wiedzieć czemu są tylko zdjęcia do pasz­portu. Może ów Everyman planował uciecz­kę z krainy peerelowskiej szczęśliwości, ale przecież nie jemu jednemu nie udało się.

Powieść "Wniebowstąpienie" opisywała późnogomułkowską Polskę, jednak nie w sposób realistyczny. Od dowolnego ope­rowania czasem poczynając: mówi się tu o kryzysie kubańskim, który był w 1962 r., a zaraz potem o słynnym napadzie na bank przy ul. Jasnej w Warszawie, do którego do­szło w 1964 r., zresztą wcale nie przed cen­tralnymi dożynkami, na które właśnie piel­grzymuje lud. Ale to nie ma większego zna­czenia. Rodak pozbawiony pamięci porusza się bowiem w syntetycznym "polskim cza­sie", w którym wszystko może się zdarzyć.

Bohater, któremu dane zostaje znaczące imię Charon, odbywa wędrówkę po nocnej War­szawie, która pogrążona w mroku dalej jest miastem upiornym, ale jakby bardziej ludz­kim. Pojawia się galeria peerelowskich typków, barwnych, odrażających i groźnych, ale też wyraźnie komediowych, jak choćby przecho­dzień proszący o 40 gr na tramwaj, który na­stępnie odchodzi w mrok małymi, chaplinowskimi kroczkami. Mamy wrażenie, że jeszcze raz śnimy sen peerelowski i, jak to we śnie, nie wszystko wygląda tak, jak wyglądało na­prawdę. Kontury zdarzeń się zacierają, demo­ny wydają się mniej straszne, szare kolory na­bierają barw, tylko wciąż nie możemy uciec z tego snu i budzimy się z uczuciem ulgi, że to był tylko sen.

O samej inscenizacji w Teatrze Współczes­nej, dzięki której znowu zatęskniłem za książ­kami Konwickiego, mogę powiedzieć tylko ty­le, że jest wręcz popisowa, zwłaszcza jeżeli po­równa się ją z ostatnimi wypadkami, do ja­kich doszło na stołecznych scenach. Reżyser Maciej Englert dokonuje wręcz cudów, by na skromnej scenie rozmieścić liczne powieścio­we wątki, co mu się w pełni udaje, dzięki in­teligentnemu użyciu typowo teatralnych, bar­dzo umownych środków wyrazu. Zespół ak­torski wie, co gra i potrafi grać, co się wydaje oczywistością, ale od dawna w naszych tea­trach normą nie jest. (Wystarczy spojrzeć, jaki świetny tercet tworzą odtwórcy głównych ról: Piotr Adamczyk, Andrzej Zieliński i Krzysztof Stelmaszyk).

Na koniec wyjaśnienie: dlaczego ja teatro­man amator w ogóle ośmielam się wchodzić w paradę koledze Jackowi Sieradzkiemu? Otóż przez trzy godziny patrzyłem z podzi­wem na spektakl Macieja Englerta i im bliżej końca, tym bardziej byłem już pewien, że "Wniebowstąpienie" to jest książka, z której można by dzisiaj zrobić bardzo dobry film. Tylko kto to wyreżyseruje, a przede wszyst­kim kto da pieniądze?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji