Zabawa kosztem Witkacego
W "Zachęcie" na górze mamy niezwykle interesującą wystawę Witkacego, na dole krakowski teatr "Cricot 2" pokazał dla zaproszonych gości jego "KURKĘ WODNĄ" w inscenizacji TADEUSZA KANTORA. Jest to coś w rodzaju modnego na Zachodzie happeningu: przypadkowa - czy też pozornie przypadkowa - improwizacja o niczym, potoczne nie łączące się w jakiś sens czynności, niepostrzeżenie przejście do przedstawienia sztuki całkiem zmienionej i uzupełnionej własnymi wtrętami. Wszystko razem jest zabawą polegającą na gromadzeniu nonsensów, chwilami bardzo śmieszną, chwilami nużącą przez nadmierne wydłużenie - w każdym razie imprezą rozrywkową, w której mają się bawić wykonawcy i widzowie. Zabawa na specjalne gusty dość dobra, przy tym - jak można sądzić - będąca miejscami parodią różnych gatunków teatru współczesnego. Ale po co do tego mieszać Witkacego? Prawda, wzięto z niego tekst "Kurki wodnej", ale po to, by go przeinaczyć i zmienić w kompletny bezsens, wytrzebić z niego wszelką myśl. Równie dobrze można było wziąć jakikolwiek inny tekst, czy w ogóle go do tego celu wymyślić.
"Cricot 2" i Tadeusz Kantor ma niewątpliwie zasługę przypomnienia Witkiewicza w czasach, kiedy był on pisarzem wyklętym. Już wtedy pokazywał jego sztukę w formie udziwaczonej i jak się potem po innych inscenizacjach okazało, dla sztuk tego pisarza zupełnie fałszywej. Ale wtedy ważne było, że w ogóle gra się Witkacego. Dziś już inaczej. Przedstawienie to może być samo w sobie zabawną igraszką, ale z Witkacym i jego losami scenicznymi niewiele ma wspólnego.