Artykuły

Bartleby - kontestator

KONTESTACJA jest słowem, w na­szym języku, młodym, a tak mod­nym i tak często użytkowanym, że już wytartym. "Kontestacja" - jak nas poucza Leksykon PWN, to - wyrażanie protestu, kwestionowanie czegoś, poddawanie w wątpliwość, demon­strowanie, manifestowanie sprzeciwu, zwłaszcza w ruchach politycznych, także w twórczości literackiej, teatralnej, filmowej. Według Słownika Wyrazów Obcych, wyda­nego przez to samo PWN, kontestacja to "protest, sprzeciw zwłaszcza kwestionowa­nie słuszności lub prawomocności tez tech­nologicznych, obrzędów, autorytetu Kościo­ła, będące przejawem kryzysu we współ­czesnym Kościele katolickim". Dwa źródła i jakaż różnica w definicji. Zastanawiając się nad wieloznacznością "kontestacji przydamy nowych treści temu pojęciu obej­rzawszy ostatnią premierę Teatru Drama­tycznego - komedię Jerzego Zawieyskiego "Bartleby". Utwór oparty na motywach opo­wiadania XIX-wiecznego pisarza amerykań­skiego Hermana Melvllle'a (tego od "Moby Dicka").

Kontestator Zawieyskiego - Bartleby-Bobek - nie protestuje ani przeciw polity­ce, ani przeciw literaturze, teatrowi czy filmowi, nie protestuje także przeciw "pra­womocności tez technologicznych", ani tym bardziej przeciw autorytetowi Kościoła katolickiego (nie zapominajmy, że drama­turg był pisarzem katolickim). Bartleby-Bobek protestuje przeciwko światu, przeciw­ko porządkowi świata pełnego sprzeczności, niesprawiedliwości, agresji, podłości. Pro­testuje stosując metodę biernego oporu, nie sprzeciwiając się złu aktywnie, sam staje się jednym wielkim NIE! Groźny, dra­pieżny świat budujących swą ekonomiczną potęgę Stanów Zjednoczonych końca ubie­głego stulecia, modelowo nadaje się do takiego właśnie protestu, jaki uprawia Bart­leby. Jest to bowiem świat, w którym na każdym kroku ujawnia się jaskrawa sprzecz­ność między formą, między moralizatorską frazeologią, a zachłanną treścią młodego, wiecznie głodnego kapitalizmu. Ten skru­pulatnie zorganizowany świat okazuje się bezsensownym, absurdalnym, głupim i bez­celowym w swych szaleńczych dążeniach do indywidualnego pomnażania bogactwa. I takiemu światu Zawieyski rzuca swoje NIE! Ogłasza totalną kontestację wobec zasad moralnych przyzwalających na podob­ny świat. Jest w tym coś z postawy wy­bitnego polskiego filozofa, niedawno zmar­łego profesora Uniwersytetu im. Kopernika - Henryka Elzenberga. "Dobrze - pisał on - świat sam nie ma sensu i wszelkie­mu sensowi jest wrogi. Ale można prze­cież tak ukształtować siebie i, w szcze­gólności, treść swą wewnętrzną, by móc mu ją przeciwstawić jako coś, oo będzie zawsze sensowne i zawsze zachowa swą cenę".

Przedstawienie w Teatrze Dramatycznym jest popisem gry aktorskiej znakomitej trój­ki: Mieczysław Volt (Sebastian Kran), Zbig­niew Koczanowicz (Indor) i Stanisław Wy­szyński (Kogut). Nie schodząc niemal ze sceny, dysponując trudnym (choć bardzo pięknym językowo) tekstem, ci trzej arty­ści potrafią utrzymać na sobie czujną uwagę widza, wlać życie w sztuką rozgrywającą się pozą działaniami scenicznymi, w sferze czysto intelektualnej. Zwłaszcza Koczanowicz dokazuje wysokiej klasy opano­wania warsztatu: prowadząc rolą na gra­nicy komediowe], nie popada ani razu w niebezpieczną, tanią rodzajowość. Również słowa pochwały należą się bohaterowi ty­tułowemu - Piotrowi Fronczewskiemu (Bartleby), który potrafi wydobyć subtelne niuanse z tej postaci dysponując właści­wie tylko jedną kwestią, owym sakramen­talnym wezwaniem do nieśmiałego prote­stu, cichym, lecz upartym "wolałbym nie!". Z młodzieńczą werwą zagrał chłopca na posyłki Maciej Damięcki, który, jak wska­zują na to jego warunki - do pięćdzie­siątki będzie grywał "nastolatków". Autorem pięknych, nobliwych dekoracji jest Jan Kosiński, a dyskretnym, lecz czuj­nym reżyserem całości - Witold Skaruch.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji