Artykuły

Ten wariat Płatonow

MICHAŁ Płatonow to człowiek, który prze­grał, któremu się nie uda­ło w życiu. Chwilami wy­daje mu się, że jest Hamle­tem, ale pozostaje w końcu tylko podrzędnym clownem. Los pozwala mu raz zagrać rolę Don Juana, ale nie umie się z niej wywiązać i szuka ratunku w cyniz­mie. Jest nieszczęśliwy i dlatego próbuje unieszczęśliwiać innych - wydaje się mu bowiem, że przynie­sie mu to ulgę. Nie przy­nosi, a przeciwnie - dręczy go coraz bardziej i niszczy. Pozostaje zblazowanym skarlałym "kuzynem" bohaterów Dostojewskiego, ośmiesza­nym i znienawidzonym Ar­lekinem, zamordowanym na koniec przez Colombinę.

Oto charakterystyka głównej postaci sztuki Czechowa - "Ten wariat Płatonow", od niedawna odgrzebanej z lamusa zapomnienia. Czechow bardzo konkretnie scharakteryzował bohatera na tle epoki. Epoka ta - to Rosja schyłku XIX stu­lecia, po której kręcą się postacie - symbole. Lichwiarze, zblazowany syn zie­miański, podupadła ziemianka - wdowa po generale, zdegenerowany lekarz - który dostrzega dramat upadku, ale daje się nieść prądowi, a wreszcie jaśnie-panienki i półkokoty. Saty­ra ostra, zjadliwa, bez­względna. Trudno o bar­dziej drapieżny obraz niż ów bal u generałowej.

Sztuka ta, podobnie zresz tą jak i inne utwory Czechowa, wybiega swoim nastrojem za epokę, a mimo, że utwory jego tkwią nie­wzruszenie w rosyjskim folklorze małego miasteczka - to sugestywne przedstawie­nie każdej postaci czyni ją bliską i zrozumiałą w jej triumfach i klęskach dla każdego widza.

SPEKTAKL zaprezento­wany w Teatrze "Wy­brzeże" nie ma równego tempa. Po znakomitym pierwszym akcie, który już sam jeden stanowić może zamk­nięte dramaturgicznie ar­cydzieło, z pasją zresztą wystawione przez reżysera (Je­rzy Goliński), drugi akt na­gle wytraca tempo. Spełnić ma jedynie rolę pomostu do melodramatycznej sceny finałowej. Reżyser próbuje ratować tę część przed banałem, przed utratą nastro­ju, dziać się jednak zaczy­nają wówczas dziwne rzeczy - domek nauczyciela zaczyna obracać się jak chatka na kurzej stopce, sam zresztą do takiej chatynki się upodabnia. Pryska folklor i gubi się nastrój. W trzecim akcie nie ma już nic z re­welacji pierwszego aktu. Salonik w stylu "empire". Bohaterzy wchodzą tu żeby wygłosić jakąś tyradę i wychodzą. Śmiejemy się, potem dochodzimy do wnio­sku, że to jednak nie komedia, a raczej dramat. Wte­dy następuje strzał. Wychodzimy z teatru nienasyceni, powracając co najwyżej do znakomitego obrazu balu w salonach pani generałowej. A więc główny grzech - nierówność tempa sztuki i nastroju. Nie znam orygi­nalnego tekstu i nie wiem na czym polegało opracowanie tekstu przez reżysera i kierownika literackiego, ale na pewno można było po­zwolić sobie na bardziej zwarty rysunek drugiego aktu - i w tekście i w re­żyserii.

Płatonow nie jest Hamletem - świadczą o tym jego bełkotliwie wypowiadane "złote my­śli". Jest karykaturą Hamleta - zgodnie zresztą z intencją Czechowa. Ale STANISŁAW MICHALAK nie próbuje nawet zaakcentować dwuznaczności tej postawy. Gra serio - Hamleta i Don Juana, a kto wie czy nie bierze na swoje barki jeszcze czegoś więcej?

W dalszych rolach "czechowowskich" bohaterów wystąpili: znakomita w roli generałowej JADWIGA GIBCZYŃSKA, JADWIGA POLANOWSKA (Sonia), LUCYNA LEGUT (Sasza), STA­NISŁAW MICHALSKI (Miko­łaj - lekarz), TADEUSZ RO­SIŃSKI (Cyryl), LEON ZAŁUGA (właściciel ziemski), TADE­USZ GWIAZDOWSKI (Bugrow), KAZIMIERZ IWOR w najlepiej wymodelowanej roli epizodycz­nej (Marko - woźny sądowy).

Ciekawie, zainterpretował rolę bogatego kupca żydowskiego ANTONI BILICZAK. Rysunek tej postaci odbiega od wzoru epoki Czechowa, wzoru powie­lanego w złośliwych postaciach z rodzimej jasełki i w różnych "żydach w beczce". Biliczak ambitnie zapragnął uniknąć te­go powierzchownego prymity­wu, zrezygnował z oklepanych gierek akcentu i gestu, na ko­rzyść wydobycia wewnętrznej struktury psychicznej lichwia­rza. Udało mu się to, w prze­ciwieństwie do TADEUSZA BO­ROWSKIEGO prezentującego jego syna. GRZMOCIŃSKI w roli Osipa - koniokrada był bar­dziej romantycznym dżigitem niż chłopkiem - roztropkiem, wyznawcą rozbójniczej moralności. Trzpiotowatą Marie Grekow prezentowała ELŻBIETA GOE­TEL, Sergiusza - bardziej napoleońskiego oficera niż "pan­ka na włościach" - KRZYSZ­TOF WIECZOREK, Katarzynę - ALINA ŻUBROWNA, Wasyla - RYSZARD MOSKALUK, a Ja­kuba - JÓZEF SKWIERCZYŃSKI.

Scenografia - JADWIGA POŻAKOWSKA i ALI BUNSCH. Z dekoracjami pierwszego aktu można się zgodzić, chociaż liny zwisające z sufitu stanowią chyba element przesadnie udziw­niający ciekawie i syntetycznie zaprojektowaną scenę. O chatce na kurzej nóżce z drugiego ak­tu już pisałem.

W sumie: ciekawy Cze­chow, niepotrzebnie "uhamletowany" i udziwniony. Pierwszy akt znakomity, następne wytracają tempo i na­strój.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji