Artykuły

Komuna gorsza od diabła?

"Mistrz i Małgorzata" w reż. Wojciecha Kościelniaka z Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu na XXIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak w portalu Teatr dla Was.

Autor adaptacji i reżyser Wojciech Kościelniak stworzył na scenie wrocławskiego Capitolu dzieło wybitne. Gwoli tego sam dokonał nawet przekładu powieści na potrzeby spektaklu. W adaptacji zawarł też fragmenty "Dziennika Mistrza i Małgorzaty", w których Michaił i Jelena Bułhakowowie ilustrują otaczającą ich radziecką rzeczywistość.

Kościelniak sprowadził nawet Jelenę na sceniczne deski. Od początku przedstawienia snuje się pomiędzy postaciami tajemnicza kobieta w czerni, o twarzy z lekka ucharakteryzowanej na Kolombinę. Na początku zdaje się być tylko narratorem, potem włącza się do rozmów pomiędzy postaciami, wreszcie objawia się jako Jelena, żona Michaiła, pozwalając nam przyglądać się jej oczyma procesowi powstawania i historii dzieła Mistrza. Wciela się w tę postać Justyna Szafran. Na początku dziwi nawet dużą dozą liryzmu i nostalgii z jaką prowadzi monolog, potem dopiero okazuje się, że mamy przed sobą prawdziwą Małgorzatę, a dokładnie jej pierwowzór. W tej sposób Kościelniak przydał dziełu drugie dno.

Ponad trzygodzinny spektakl w bardzo zróżnicowanej formie demaskuje absurdalność komunistycznej filozofii, usiłującej zakłamać prawdę poprzez przekreślanie dwoistej natury świata. W obronie owej prawdy walczą bóg i diabeł. W rzeczywistości retrospektywnej - Jeszua, we współczesności - Woland. Każdy w inny sposób. Przestrzeń Jeszui jest poetycka, wzniosła, urzeka dobrem i pięknem; przestrzeń Wolanda zaskakująco komiczna, zabawnie pociągająca. Wspaniałą kreację zmęczonego swą długoletnią egzystencją i głupotą świata zblazowanego diabła buduje w tym spektaklu Tomasz Wysocki, jako Woland. Swymi sztuczkami demaskuje absurdy komunistycznej ideologii, przewrotnie też dostarcza otoczeniu licznych dowodów na istnienie Boga.

W diabelskim orszaku ciekawe prezentują się Hella Eweliny Adamskiej-Porczyk, Korowiow Błażeja Wójcika, a przede wszystkim wspaniale poruszający się po scenie i śpiewający Behemot Mikołaja Woubisheta. Nie da się ukryć, że przydają oni uroku złu

Choć sporo tu filozofii, tematów do przemyśleń, inteligentnego humoru, jak na musical przystało, dominuje jednak muzyka, śpiew i ruch.

Piotr Dziubek po raz kolejny, pisząc muzykę do musicalu reżyserowanego przez Wojciecha Kościelniaka na podstawie arcydzieł światowej literatury, nie zawiódł odbiorców, i tym razem stworzył ścieżkę dźwiękową godną ich autorów. Co w przypadku Bułhakowa jest wyczynem doprawdy niezwykłym. Kiedy słucha się tego jak tła dla scenicznych zdarzeń, dźwięk zespala się z obrazem i przesłaniem w jedną, przecudnie wzruszającą i bawiącą zarazem całość. Ale towarzyszącą temu spektaklowi muzykę można by odbierać też na zasadzie niezależnego koncertu, skomponowanego z utworów różnych stylów; począwszy od korespondującej z awangardą muzyczną pierwszej połowy ubiegłego wieku uwerturą, poprzez jazzband, po utwory przypominające podkład pod śpiewy chóralne w operze.

Urzekają i poruszają teksty piosenek Rafała Dziwisza. Zwłaszcza dramatyczny song Friedy czy Litania na Golgocie.

Ogromne zasługi w sukcesie tej inscenizacji mają scenograf i autor wizualizacji Damian Styrna oraz choreograf Jarosław Staniek. I oprawa plastyczna, i ruch sceniczny oszałamiają tak urodą jak i oryginalnością.

"Mistrz i Małgorzata" Kościelniaka pokazuje, że musical nie musi wcale być tylko rozrywką, ale może łączyć w sobie bardzo głębokie treści i lżejszą formą. Dwoistość natury świata przeniesiono tu na płaszczyznę sztuki.

Prezentacja spektaklu odbyła się 28 kwietnia 2016 roku podczas XXIII Bydgoskiego Festiwalu Operowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji