Artykuły

Giraudoux zwietrzał, ale jakie pyszne dwie role!

ONA: krucha, niewielka, lekko przygar­biona, jasnowłosa. Niknie na scenie, na tle monumentalnych portali i kolumn. W białoniebieskiej szatce, sandałkach na bose stopy wygląda jak młodzieńcza dziewczyn­ka z zapałkami. Uśmiecha się bezradnie, tragicznie i zniewalająco. Kiedy zaczyna mówić - ogromnieje. Kiedy przekonuje, prosi, argumentuje, wzywa - można uczy­nić tylko jedno: uwierzyć jej. Bez zastrze­żeń. Cokolwiek by nie zechciała, czegokol­wiek nie zażądała - jest nosicielką prawdy. Elektra z ostatniej premiery w Teatrze Dramatycznym, Elektra Jeana Giraudoux i Kazimierza Dejmka, dziewczyna ze świa­tłem w środku, wielka aktorka - JADWI­GA JANKOWSKA-CIEŚLAK. Jej występ w tym przedstawieniu w poważnym stopniu stanowi o jego, randze. Stanowi też potwierdzenie uzyskanego przez film ("Trze­ba zabić tę miłość") sukcesu.

ON: sataniczny i nieszczęśliwy, w podar­tym worku, na chwiejących się nogach, z siwą, poplątaną brodą. Drżące ręce, zapi­jaczone oczy i głos, krótkie, nie wykończo­ne gesty. Kwintesencja mądrości życia, przewodnik po jego filozofii - Żebrak z "Elektry". Kreacja, którą każdy najwybit­niejszy nawet aktor uznać może za znaczącą i milową w swoim dorobku. Ukształtowana już, znakomita osobowość aktorska, arty­sta teatru GUSTAW HOLOUBEK, mistrz, nie adept... i rola, która prezentuje nowe szlaki rozwoju, nowe, całkowicie odrębne kategorie sztuki wyrazu samego Holoubka. Bez tej kreacji spektakl "Elektry" nie miałby ani rąk ani nóg.

Bez Jankowskiej w roli Elektry nie miałby serca ani głowy. Bez obojga - Elektry i Żebraka - nie ma sensu sztuka Giraudoux. Ryzykuję twierdze­nie, że bez takiej jak u Dejmka obsa­dy obu tych ról, nie miałoby sensu ca­łe przedstawienie.

"Elektrę" napisał Jean Giraudoux w r. 1937. W tym samym roku L. Jouvet, który zagrał osobiście rolę Żebra­ka, wystawił ją w paryskiej "Comedie des Champs-Elysees". 55-letni już wtedy autor "Elektry" od dawna tkwił na literackim Parnasie francuskiego dramatu. "Czarodziej", "stylowy", "cu­dotwórca", "klasyk", "wykwintny", "podniosły" - te epitety towarzyszyły jego kolejnym sztukom, od debiutanc­kiego "Siegfrieda" z r. 1928 poczy­nając. Poważano go za to, że preferuje myśli i idee, wybaczając wielkodusz­nie, że gardzi intrygą (ale, nie języ­kiem, który sublimował i czynił maksymalnie "literackim"), nie zniża się do psychologii postaci i szkicowania cha­rakterów, nie szuka, prawdopodo­bieństw tzw. życia. Nie zniżał się również do banalnych, zwyczajnych tematów. W tropieniu problemów podstawowych, egzystencjalnych i odwiecznych nie wahał się czerpać z doświadczenia i pomysłów innych. Nie w odkrywaniu tematu, ale w sposobie jego przypomnienia upatrywał Giraudoux swoje zadanie. Stąd leitmotywami jego sztuk, pisanych regularnie przez lat 17, pozostaną nienowe: wier­ność, czystość, poszukiwanie absolutu, przemiany osobowości, mężczyzna i kobieta, życie i śmierć, wolność i prze­znaczenie, pokój i wojna. Tematy te szkicował w swoisty spo­sób, bez przywiązywania wagi do sa­mej anegdoty, do fabularnego pretek­stu. Szło o racje, postawy, poglądy; o filozoficzny dialog - zręczny, cięty i błyskotliwy. Jego bohaterowie nie rozmawiają, a wymieniają sądy "na te­mat". Realia są mało istotne, każdy wątek ma uniwersalny, ponadczasowy kontekst znaczeniowy. W realistycz­nym teatrze początków naszego wieku to uwznioślenie i "odmięśnienie" dra­matu, cały ten literacki wymiar twór­czości scenicznej Giraudoux stanowił twórcze novum. Przywracał teatrowi w ogóle szlachetną i ekskluzywną wiel­ce rolę w życiu społecznym. O tę mi­sję historyczną i moralną teatru naj­bardziej zresztą autorowi szło. Mówił: "Są narody, które marzą; dla tych, które nie marzą, pozostaje teatr." Ambicja gigantyczna, jak najsłusz­niejsza: teatr - projekcją skondenso­wanych marzeń narodu.

Pytanie: na ile to zamierzenie sprawdziło się w odniesieniu do auto­ra "Amfitriona 38", "Wojny trojań­skiej nie będzie", "Apolla z Bellac", "Elektry'...?

Pytanie: czy świat tak brutalnie ukonkretniony przez ostatnią wojnę, której końca nie doczekał Giraudoux umierając 31 stycznia 1944 na skutek odbicia nerek podczas śledztwa w Ge­stapo, czy ten - powojenny - świat znajduje siebie i swoje marzenie w czystych, podniosłych i niemal bezosobistych, "odwiecznych" konfliktach sztuk wielkiego Jeana...?

*

Polska prapremiera "Elektry" była świętem teatru. Przetłumaczony pod­czas okupacji przez Jarosława Iwaszkiewicza tekst (zlecenie podziemnej Tajnej Rady Teatralnej) stał się pod­stawą słynnego przedstawienia z r. 1946, jakie odbyło się na Scenie Poe­tyckiej Teatru Wojska Polskiego w Łodzi. Reżyserował Edmund Wierciń­ski, a grali najwybitniejsi ówcześni artyści teatru: Zelwerowicz, Woszczerowicz, Mrozowska... Aktorzy i widzowie mieli za sobą doświadczenia wo­jenne i powstańcze. Kwestie Elektry nawołującej do niezapominania o do­konanych zbrodniach, do mszczenia ich - pasowały do czasów, miejsca, stanu serc i umysłów.

"Elektra" A.D. 1973, wystawiona przez warszawski Teatr Dramatyczny jest przedstawieniem interesującym, ale pustym. Spektaklem z rolami, o czym była mowa wyżej, ale bez tej iskry, która rozstrzyga o kontakcie odbiorcy ze sceną. Iskrę tę starał się zapalić Kazimierz Dejmek, ale prze­szkadzał mu w tym wybitnie sam Giraudoux. Nie ma rady: błyskotliwe tyrady i dialogi, kiedy nie przesyca ich talent i prawda wyrazu Holoubka i Jankowskiej, dźwięczą rezonersko i nieco fałszywie. Prawdy o koniecz­ności regulowania rachunków za zbrodnie, nawet za cenę nowych zbrodni, prawdy o zaczynaniu nowego życia z czystymi rękami i wyrów­nanym bilansem, wydają się być dzi­siaj prawdami zbyt teoretycznymi,wyspekulowanymi. Zbyt harmonijnie i sterylnie dowiedzionymi. I zadziwia, jak łatwo, prosto i... elegancko widzi Giraudoux tę swoją edukację moralną społeczeństwa poprzez sztukę. Więc chociaż wszyscy w zasadzie odtwórcy "Elektry" warszawskiej (Zo­fia Rysiówna, Małgorzata Niemirska, Zbigniew Zapasiewicz) wywiązali się ze swoich aktorskich zadań na bardzo dobrze, spektakl byłby emocjonalnie nie do uratowania bez Jankowskiej i Holoubka. A ściślej biorąc: nie do uratowania, nie do strawienia byłby "stylowy" Giraudoux, wieszcz kon­fliktów rozgrywanych na zbyt" już odległych piętrach czystej literackości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji