Artykuły

Eksperyment na oczach widzów, czyli Efekt w częstochowskim teatrze

Eksperyment Adama Sajnuka, to po Procy i Sprzedawcach gumek doskonały dowód na to, że częstochowska scena kameralna trzyma wysoki poziom.

O to, by Adam Sajnuk, twórca Teatru Konsekwentnego, dyrektor artystyczny Teatru WARSawy, a przede wszystkim jeden z najciekawszych obecnie teatralnych twórców, zgodził się na realizację w Częstochowie, Teatr im. Mickiewicza zabiegał od dawna. Padały różne repertuarowe propozycje, w końcu stanęło na Efekcie Lucy Prebble. Premiera częstochowskiego spektaklu odbyła się na początku kwietnia.

O miłości w depresyjnych czasach

Tekst brytyjskiej autorki jest znakomity, trzymający tempo dobrze rozegranego meczu — punkt za punkt, słowo za słowo. Nie jest łatwy, wymaga od odbiory sporo skupienia. A przy tym jest dosyć długi (liczy ok. 80 stron), co teatralnym twórcom nie ułatwia zadania. Przenosząc Efekt na scenę potrzeba było więc sporo rozwagi, by nie stracić tempa, nie znudzić, nie uśpić czujności widza. W finalnej wersji kwintesencję tekstu zamknięto w półtoragodzinnej ramie. Nie bez znaczenia jest też spory wachlarz dotyczący punktów ciężkości, na które można położyć nacisk. Można skupić się na czysto farmakologicznej, klinicznej, a nawet korporacyjnej stronie, można przedstawić różne wymiary depresji, a można opowiedzieć o miłości albo jej braku. Adam Sajnuk skorzystał ze wszystkich możliwości, choć przede wszystkim stworzył historię miłości w trudnych, depresyjnych czasach.

Connie i Tristian są uczestnikami grupy testującej lek na depresję. Udział w eksperymencie jest równoznaczny ze zgodą na przestrzeganie szeregu zakazów i nakazów — nieopuszczanie ośrodka, niestosowanie telefonów komórkowych, niepalenie papierosów, nieangażowanie się w bliskie relacje z drugim człowiekiem. Łatwo przewidzieć, że sprawdzi się to jedynie w teorii...

Eksperyment na oczach widzów

Jedno pozostaje jednak niezmienne — trzymanie się zamkniętej przestrzeni. Nie opuszczą jej nie tylko uczestnicy eksperymentu, ale i cała obsada spektaklu. Przez cały czas wszyscy pozostają na scenie. Na oczach widzów rozgrywa się teatralny eksperyment, taka praca na żywej tkance. Nie ma kulis, nie można się skryć, zyskać na czasie. Nawet jeśli ktoś w danym momencie nie wypowiada żadnej kwestii, pozostaje na scenie, musi reagować na sytuację. Wszystko dzieje się tu i teraz. Widzowie podglądają aktorów jak w laboratorium. Oceniają każdy ruch i reakcję. Scenografia jest umowna, nic nie rozprasza, nie odciąga uwagi od aktorów, od emocji. Pozostając przy scenografii autorstwa Katarzyny Adamczyk, nie można się nią nie zachwycić. Twórcy nie poddali się pokusie czytania wprost, odwzorowania świata laboratoryjno-szpitalnego, stawiania łóżek, parawanów, kroplówek, monitorów (komputerowe monitory zastępują rzucane czasem na ściany wizualizacje)... Zamiast tego mamy... basen. Pomysł zainspirowała jedna z najlepszych scen Efektu — Connie i Tristian wymykają się z ośrodka do opustoszałej sali rekreacyjnej, wyłożonej mozaikowymi kafelkami niczym basen. Analizując posadzkę dziewczyna mówi o tym, że "w jednym metrze jest cały świat. Trzeba tylko umieć patrzeć".

Efekt spójnej całości potęguje transowa muzyka Michała Lamży.

Czy to wszystko jest efektem tabletki?

Connie i Tristian to ludzie różnych rzeczywistości, którzy spotykają się w miejscu, gdzie rzeczywistość stoi pod znakiem zapytania. I nie wiadomo, czy szybsze bicie serca i to, że ktoś tak mocno wchodzi do głowy drugiej osobie, to szczere uczucia czy wpływ tabletek na depresję. Nie wiadomo które życie jest prawdziwe, to za murami ośrodka, czy to toczące się w danym momencie. Przywodzi to na myśl temat tabletek na miłość i odwołania do filmu jak Zakochany bez pamięci (zbieżności podkreśla także sam reżyser). To, czy możemy bawić się w Boga, sterować naszymi umysłami, brutalnie kastrować swoje życie, swoją pamięć, przeszłość. Futurystyczne widmo nie wydaje się aż takie odległe.

Parę grają zaproszeni gościnnie do naszego teatru — młodziutka aktorka Ewelina Pankowska i Wojciech Brzeziński (znany m.in. z filmu 0_1_0 czy serialu Czas honoru). Connie w jej wykonaniu z początku jest wyprana z emocji, niemal jak robot. Rozwija się wraz z rozwojem eksperymentu. Czytając tekst od początku widziałam w tej roli większy pazur, wyższe tony. Ale to subiektywna wizja. Connie w spektaklu jest przeciwwagą Tristiana, który cały kipi emocjami (także tymi mocno rozerotyzowanymi). Brzeziński stworzył postać pełną szelmowskiego uroku.

Obok tej dwójki mamy też inną parę, reprezentującą psychologiczną i psychiatryczną stronę eksperymentu. Doktor James opiekuje się badaniami i grupą ochotników. Próbuje trzymać się profesjonalnych standardów, choć sama zmaga się z depresją i potrzebuje pomocy znacznie bardziej niż jej „podopieczni". Panią doktor z potrzaskanym życiem osobistym gra Teresa Dzielska, która świetnie sobie radzi w rolach nieoczywistych. Jako doktor James przemyca sporo ciekawych smaczków. Nie wiemy dokładnie co do końca myśli i czyją stronę trzyma.

Z kolei psychiatra Toby — w tej roli Waldemar Cudzik — to showman, który tak jak ojciec miał zostać kardiochirurgiem, ale wolał zostać „odkrywcą". Wybrał więc psychiatrię, czyli „Kopciuszka nauk medycznych". Scena, w której opowiada tę historię i prezentuje mózg ojca, przekazany do celów naukowych, jest świetna. Ukłony dla „Kopciuszka medycyny", który „mógł pójść na bal".

Jest jeszcze jedna bezimienna postać, która cały czas towarzyszy czwórce bohaterów. Nie wiemy jaką pełni funkcję, do którego świata należy. Sprawia wrażenie takiego anioła stróża, kojącego pogubione dusze. Choć nie jest to oczywiste. Ta rola to taka perełka. Małgorzacie Marciniak, która na scenie wypowiada jedynie słowo „spokój", należą się wyrazy uznania. Grać subtelnie, gestem, a właściwie czujną reakcją na to, co dzieje się na scenie i na to, co mówią inni, to spore wyzwanie.

To wyzwanie warto podjąć

Efekt to nie jest łatwy spektakl, bezmyślna forma rozrywki. Wymaga uwagi, otwartej głowy, czujności, by czegoś nie przeoczyć. Stawia widzowi wyzwanie, warto je jednak podjąć. Choćby tylko ze względu na zewnętrzną formę, takiej scenografii jeszcze w naszym teatrze nie było.

Najbliższe okazje by zobaczyć spektakl 4, 5, 18, 19, 28 i 29 maja. Z kolei 30 kwietnia częstochowski teatr zaprosi na polską prapremierę komedii Kredyt w reżyserii Macieja Kowalewskiego z Piotrem Machalicą i Piotrem Borowskim w obsadzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji