Artykuły

Inna twarz Andersena

"Z życia glist" Pera Olova Enquista w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Emocjonalna wiwisekcja Hansa Christiana Andersena i małżeństwa Heibergów, do których bajkopisarz wpada z wizytą. To temat kameralnej sztuki Enquista "Z życia glist" wystawianej w Teatrze Miejskim w Gdyni.

"Z życia glist" szwedzkiego dramaturga Pera O1ova Enquista to aktorski pojedynek dwóch postaci - Hansa Christiana Andersena, nąjsłynniejszego bajkopisarza świata (w tej roli Szymon Sędrowski) i Johanny Luisy Heiberg (Monika Babicka) - czołowej aktorki dziewiętnastowiecznego teatru w Danii. Oboje pochodzą z nizin, a doszli na sam szczyt. Jego baśnie czytają dzieci i ich rodzice na całym świecie, ale on marzy, by zostać wziętym dramatopisarzem. Stąd jego niespodziewana wizyta w domu Heibergów.

Ona jest żoną i muzą kilkadziesiąt lat starszego od niej Johanna Ludwiga Heiberga (Eugeniusz Krzysztof Kujawski), krytyka i dyrektora Teatru Królewskiego w Kopenhadze, kobietą stylową i ustosunkowaną, która jednak za wszelką cenę stara się zapomnieć, z jakiego środowiska wyszła. Jak bolesna blizna przypominająca o przeszłości trwa przy niej spędzająca życie na wózku inwalidzkim, przed laty brutalnie potraktowana przez los i ludzi Łysa (Dorota Lulka). Zaś sam Heiberg, choć lata świetności ma już za sobą, wciąż jeszcze posiada moc sprawczą. Mógłby - wraz z żoną - Andersenowi pomóc. Gdyby tylko chciał...

Psychoanaliza na scenie

Ich nieoczekiwane spotkanie rozpoczyna się dość zabawnie. Podekscytowany Andersen - skupiony na sobie egzaltowany narcyz - opowiada o zakończonym właśnie spotkaniu z królem, które zakończyło się kompromitacją. Oczekuje zrozumienia i wsparcia. Zamiast tego rozpoczyna się coś w rodzaju psychoanalitycznego seansu, w którym - pod nieobecność Heiberga - Andersen i Johanna, pochłaniająca kolejne kieliszki "syropu na kaszel", odsłaniają przed sobą bolesne tajemnice sprzed lat, które dotąd skrzętnie chowali nawet przed samym sobą. Jak trupy z szafy wychodzą na jaw dawne upokorzenia, rodzinne sekrety. Zaczyna się rozdrapywanie ran - wydawałoby się - już zagojonych.

Niemy krzyk

Para głównych bohaterów prześciga się w wywlekaniu traum, dając obu odtwórcom głównych ról szanse na dobrą rolę. I choć zarówno Szymon Sędrowski, jak i Monika Babicka (w pięknych kostiumach Zofii de Ines) grają z żarem i zaangażowaniem (szczególnie w monologach), są blisko widza, który czuje ich oddech, to jednak spektakl w reżyserii Krzysztofa Babickiego nie wykracza poza schemat typowego kameralnego dramatu psychologicznego. Między głównymi bohaterami po prostu nie iskrzy, każdy gra "na siebie". Może zabrakło reżyserskiego klucza, szczególnego pomysłu na ten aktorski pojedynek? Eugeniusz Krzysztof Kujawski oddaje pola pozostałym aktorom, jego rola schodzi na drugi plan. W pamięci zostaje natomiast Dorota Lulka jako Łysa, która nie wypowiada żadnego słowa, ale nieporadna artykulacja tej skrzywdzonej kobiety-ofiary jest pełna bolesnego wyrazu. Jej prawie niema rola krzyczy najgłośniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji