Wszystko się ułoży
W piątek w sali kameralnej olsztyńskiego teatru władze regionu spotkały się z "teatralną rodziną" na uroczystej akademii z okazji 31 Międzynarodowego Dnia Teatru. Podziękowania i życzenia dalszych artystycznych sukcesów dyrekcjom obu teatrów - im. S. Jaracza i Teatru Lalek i aktorom złożył wicewojewoda i senator Wacław Bartnik. Podkreślając, że dorobek, będący rezultatem ich pracy, jest widoczny na mapie kulturalnej kraju. Józef Grzegorczyk - wiceprezydent miasta życzył ludziom teatru wytrwałości, dyrektor WDK - Marta Wysokińska - wielu wspaniałych sezonów. Część artystyczną spotkania wypełnił występ grupy teatralnej "Adept" z MDK, prowadzonej przez Wandę Anusiak. Młodzież przygotowała montaż złożony z najbardziej wazeliniarskich i wiernopodańczych wierszy K. I. Gałczyńskiego z ostatniego okresu jego twórczości. Utwory te, pełne socrealistycznego sztafażu - "Lenin" czy "Rozmowa miast" - zostały odczytane i zinscenizowane w sposób obnażający ich kłamliwość i fałszowanie rzeczywistości. Kilku młodych aktorów wykazało się autentycznym talentem. Jak powiedział dyrektor Zbigniew Marek Hass - "narybek rośnie".
Wątpliwości wzbudzał sens zderzenia doświadczeń kilkunastoletnich dzieci z epoką w ich pojęciu równie odległą jak powstanie listopadowe, znaną z opowieści także większej części oglądającej występ publiczności. Poza tym wykpiwanie stalinowskich pochodów, w czasach gdy znowu pojawiają się tendencje do ideologizacji życia politycznego, w tym także szkoły, wydają się przedwczesne. Nie wiadomo jeszcze kto, kiedy i jakie transparenty będzie kazał nieść miłym dzieciom. Chociaż oczywiście należy mieć nadzieję, że - jak w tytule montażu wierszy - "Wszystko się ułoży".
W środę i czwartek ubiegłego tygodnia na scenie olsztyńskiego teatru gościł warszawski "Kwadrat" ze sztuką "Czarujący łajdak". W roli tytułowej wystąpił Jan Kobuszewski, również reżyserujący to przedstawienie. Towarzyszyła mu, między innymi, Danuta Szaflarska - ciągle w znakomitej formie, przedstawienie wybitnie "lekkie łatwe i przyjemne", typowa komedia z życia francuskiej klasy średniej czyli ludzi ceniących nade wszystko dobrą kuchnię, wygodę i życie bez komplikacji, ale nie rezygnujących z romansów, oparta była na dialogach, w założeniu, dowcipnych i spiętrzeniu sytuacji, z pozoru bez wyjścia. Oczywiście wszystko kończy się dobrze - małżeństwo "łajdaka" zostaje uratowane, kochanki udobruchane, a on sam planuje kolejne polowanie. Olsztyńska publiczność była zachwycona, zgodnie z tutejszą tradycją, zgotowała aktorom "standing ovation."
W sobotę w sali pantomimy wystąpiła natomiast Ryszarda Hanin z monodramem autorstwa Miry Michałowskiej "Róża jest różą jest różą". Jest to historia życia Gertrudy Stein, amerykańskiej pisarki żyjącej w pierwszej połowie naszego wieku w Paryżu, opowiedziana przez jej przyjaciółkę i towarzyszkę życia Alicję Toklas. Gertruda była swego czasu głośną skandalizującą pisarką, "patronką" Picassa i Ernesta Hemingwaya, prowadziła salon artystyczny, kolekcjonowała obrazy i wybitnych artystów. Alicja natomiast gotowała i piekła ciasteczka, zajmowała rozmową żony pisarzy, by - tak jak Zelda Fitzgerald - nie wtrącały się do rozmów Gertrudy z ich utalentowanymi mężami. Gertrudę i Alicję łączyła prawdziwa "wielowymiarowa" miłość i o tym w monodramie mówi się bez ogródek, ale w sposób bardzo subtelny. Sceniczna Alicja opowiada właśnie o tym, co widziała w drodze między kuchnią a salonem, ocenia wielkich pisarzy "lost generation" i awangardowych wówczas malarzy jako ludzi. Najważniejszą dla niej osobą jest oczywiście Gertruda i jej twórczość, reszta świata stanowi tło dla ich miłości.
Ciekawy formalnie pomysł został zrealizowany przez autorkę "Róży" w sposób kulturalny i taktowny, tak samo podała tekst Ryszarda Hanin. Całość była jak herbata, którą pani Hanin piła po spektaklu - niezbyt mocna z odrobiną cukru.