Artykuły

Człowiek znikąd człowiek stąd

Jest to model sporządzony z materiału dobrze już używanego, a w swoim czasie nawet doszczętnie znoszonego, ale - daję słowo - warto mu się przyjrzeć. Prezen­tuje go z ogromnym przekonaniem i siłą jeden z najwybitniejszych polskich aktorów, znany z tego, że wyposaża kreowane przez siebie postacie w perspektywę nie zawsze ujaw­nianych w toku działań i słów głębi dachowych, w tajemnicze i niepokojące: nie powiedziałem jeszcze wszystkiego, co wiem. Nie wiem, kto grał rolę inżyniera Czeszkowa ze sztuki Ignatija Dworieckiego "Czełowiek so storony" w teatrach Moskwy i Leningradu, ja­kie osobowości aktorskie reprezentowali jej od­twórcy, jakim ja obdarzali temperamentem. W polskiej prapremierze tej sztuki przełożonej przez Jerzego Koeniga pod tytułem "Człowiek znikąd", a wystawionej przez Teatr Dramatyczny w Warszawie - tytułowy bohater zna­lazł wykonawcę idealnego. Więcej, chciałoby się powiedzieć - wykonawcę na wyrost, wydobywającego z postaci Czeszkowa tyle, że starczy tego na szkic do propozycji współczesnego bo­hatera. Tego którego nie ma w literaturze, tea­trze, kinie. O którego się modlimy, dobijamy, z którym chcielibyśmy się pokłócić. Inżynier Czeszkow w interpretacji Gustawa Holoubka w spektaklu "Człowiek znikąd", wyreżyserowa­nym przez Ludwika René mógłby być może takim bohaterem. Na pewno jest propozycją do dyskusji, tym bardziej intrygującą, że przecież wcale nie pioniersko odkrywczą, a jednak - poprzez kondensację, formę i czas, w jakim zo­stała rzucona - nową.

Kim jest inżynier Aleksiej Czeszkow, czło­wiek - jak chce autor w didaskaliach - trzydziestodwuletni, o młodzieńczym sposobie by­cia?

Pisaliśmy już o tym w 48 nrze "Kierun­ków", przy okazji przedruku fragmentów dys­kusji, jaką zamieściły po licznych realizacjach sztuki Dworieckiego w ZSRR radzieckie "Woprosy Litieratury". Kolosalne zainteresowanie tym spektaklem, polemika, jaką wywołał na macierzystym gruncie, skłoniła redakcję do po­informowania polskich czytelników o tym, co budzi aż tak dalece gorącą reakcję radzieckich odbiorców, jaka problematyka trafia za Bugiem w dziesiątkę. Dodatkowym powodem tej decyzji był fakt przygotowywania sztuki do wy­stawienia przez warszawski Teatr Dramatyczny. Przyznam szczerze, nie sądziłam, by produkcyjniak, jakim jest "Człowiek znikąd", mógł stać się okazją do napisania z czystym sumie­niem: być może tu tkwi kawałek współczesnego bohatera, z całą pewnością kawał autentycz­nych konfliktów dzisiejszych czasów, tych, które zamknęliśmy już w okres rewolucji naukowo-technicznej. Jakie są te konflikty i ten bohater, widziane tym razem z polskiej, własnej perspektywy?

Przede wszystkim - publicystyczne. Anegdota fabularna jest żadna, postacie drugoplanowe (tło dla Czeszkowa), pozbawione rysów własnych, schematyczne, zimne. Gorąca jest jedynie treść i to nie tyle w sferze działań, co słów. To, o czym się mówi, po co, jak. Tylko to czyni z utworu Dworieckiego rzecz znaczącą, tylko to pomno­żone i uogromnione talentem Holoubka stanowi walor warszawskiego przedstawienia. Dlatego "Człowieka znikąd" wahałabym się nazwać dra­matem, sztuką teatralną; na to brakuje jej war­sztatowego tchu, głębi, uniwersalizmu. Ale ten publicystyczny szkic do dramatu opowiadający o konfliktach, jakie niesie z sobą ta połowa dnia, którą spędzamy w pracy, ma w sobie prawdę, pasję i klimat niepodrobionych problemów naszych dni. Jest z życia, z tego, z czym wal­czymy, czemu ulegamy; z tego, co nas łamie lub pozwala rosnąć wzwyż. Nam - współczes­nym uczestnikom stającej się dookoła nowoczesności. Domaga się przewartościo­wania starych recept, wykształcenia nowych na­wyków, odwagi odrzucenia sentymentów i energii, energii, energii...

*

Inżynier Czeszkow ma tę energię. Także upór, ambicję, zdolności. Kocha pracować, ale pra­cować efektywnie, skutecznie. To znaczy - nie od przypadku do przypadku, od wykonania do wykonania planu, od czynu "ku czci" i "z okazji". Dlatego godzi się na propozycję przy­jazdu do zakładu przemysłowego dysponującego nowoczesnym oddziałem wytopu czegoś - tam, ale zabałaganionego; źle, głupio i dobrodusznie zarządzanego. U siebie - w dawnym miejscu pracy - Czeszkow jest cenionym specjalistą. Nie chcą go puścić, ale urok rozruchu nowej, cieka­wej roboty przeważa naganę partyjną i niełaskę dawnych szefów. Bohater "przemysłowych cza­sów" AD 1972/73 Czeszkow-Holoubek decyduje się uporządkować zaniedbany, a nęcący możli­wością rozpętania w nim pracy na maxiobrotach oddział. Dalej - jak w życiu, skeczu na temat "młody, zdolny w zakładzie pracy", jak w ankietach (słusznie zauważył to w swojej re­cenzji August Grodzicki) "Polak pracuje", "Gdy­by ode mnie zależało". "Pracownik pracowni­kowi człowiekiem". Stary zakład ma tradycje bojowe, świetne i towarzysko wiążące. Jego kie­rownicy to dawni towarzysze broni; wojenne czyny i niegdysiejsza lojalność częstokroć są jedynymi kwalifikacjami wyposażonych w atry­buty zarządzania nowoczesnym zakładem lu­dzi. Pracuje się tu napędem emocji, gotowości na odzew, zrywem w imię, ku, dla. Co krok Czeszkow napotyka dobrotliwe łamanie dyscypli­ny, marnotrawstwo czasu i środków, nieudolność, tchórzostwo, brak siły do podejmowania ryzyka. I to najtrudniejsze do sforsowania, najbardziej brzemienne konfliktami - solidarność tych, co tkwią w sytuacji zastanej. W sztuce operuje się terminem "kolektyw". Czeszkowa przerazi marazm, bezwład i papierowość tego, co wciąż jeszcze nazywa się - z asekuracji, infantylizmu, koniunkturalizmu - kolektywem. Tenże kolek­tyw - zespół ludzi słabych, bez inicjatywy, ale przecież ani drani, ani kanalii, ani szczególnych konformistów - będzie sądził Czeszkowa. Za nieludzki stosunek do zespołu, za obciążenie po­chodzeniem inteligenckim, za niemoralność, za zmuszanie do pracy, za rygory, za oschłość, za manifestowanie outsiderstwa, za niepicie wspól­ne w knajpie, za nieposzanowanie tradycji, za unikanie w rozmowach słowa: komunizm. Za to wszystko i wiele jeszcze innych cech, które wrzucą do jednego worka z napisem twardy człowiek będą go rozpracowywać w imię idea­łów humanistycznych, socjalistycznego kolekty­wu, troski o człowieka... I nie będą tego robili - podkreślam - ludzie źli i obdarzeni złą wolą. Wszystkie argumenty, które mają przeciwko twardemu technokracie, mają przecież swoją wagę, są jakoś sprawdzalne, nie wydumane do końca, a już na pewno obiegowo użyteczne, zwy­czajowo zaakceptowane. Wszystkie oznaczają czyjaś tragedię, klęskę, załamanie, słabość. Czeszkow zwalnia pracowników nieużytecznych, karze surowo za najmniejsze uchybienie, nie pochyla się nad człowiekiem. Wymaga i jest lojalny. Z siebie wypruwa żyły. Praca, byle sen­sowna - rytmiczna i długofalowa - fascynuje go całkowicie. Zarysowany w sztuce Dworiec­kiego wątek tzw. życia prywatnego (Katarzyna Łaniewska) nie ma większego znaczenia dla wymowy spektaklu, acz jest pięknie przez ak­torkę zasygnalizowany. Czeszkow - człowiek znikąd - nie przegra. Znajdą się sensowni ludzie, którzy potrafią wniknąć w jego intencje i jego... mentalność. Nowoczesną mentalność precyzyjnie rozumują­cego naukowca, nieco - co jest prawdą - wy­ciszonego na humanistyczne logie i izmy. Ale nie to jest najważniejsze, że Czeszkow nie przegra; swoisty happy end sztuki jest być może serwitutem konstrukcyjnym na rzecz dramatu, kompozycyjnym zamknięciem figury fa­bularnej. Prawdziwy sens dramatu publicystycz­nego, bo upieram się nazywać tak "Człowieka znikąd", zawarty jest w dialogu racji, publicystycznym sporze o motywy działania, jego me­tody i kryteria...

W nie najbogatszej tece problemów, jaką dys­ponuje aktualnie współczesna dramaturgia - nie tylko nasza, nie tylko zachodnia, także i ca­ła prawie bratniosocjalistyczna (nie wyłączając większości pozycji radzieckich) - propozycja bohatera współczesnego (nieważne jaka: mniej lub bardziej przekonująca, pełna, uproszczona) podpowiedziana została przez publicystykę. Prawda, że wspartą sojusznikiem tak potężnym, jakim jest talent Holoubka, którego nie powie­działem jeszcze wszystkiego przydało się tym ra­zom szczególnie. (Warto przypomnieć, że Holo­ubek jest także autorem opracowania drama­turgicznego tekstu scenariusza polskiego). I cóż? Cholernie kontrowersyjny jest ten bohater Ho­loubka-Dworieckiego, przypominający do złu­dzenia takich jak on, młodych, zapracowanych i bezwzględnie, logicznie zimnych naukowców, dyrektorów, lekarzy. Tych, z którymi nie da się żyć, ale bez których trudno byłoby budować ten kraj. W konkretnym wieku XX, w jego la­tach siedemdziesiątych. A fakt, że "Człowiek znikąd" napisany został w istocie w związku z radziecką reformą ekonomiczną, że jest jej nie­jako udramatyzowanym przypisem - w niczym nie ujmuje ani autorowi, ani bohaterowi rangi. Przeciwnie. Życie podsunęło ten temat i ten model. Także i te konflikty moralne. Pytania, z których najważniejsze jest: czy taki powi­nien być bohater naszych czasów, czy godzimy się na Czeszkowa?

Podobne pytania stawialiśmy sobie już w przeszłości. Byli już fanatycy pracy i racjonal­nych kryteriów działania w literaturze, filmie, teatrze. Był Wokulski i Judym. Były też sztu­ki i książki produkcyjne - "Brygady szlifie­rzy Karhana" i "Nr 16-ty produkuje". Czeszkow Dworieckiego ma cechy tego wszystkiego - przechodzonego, z soldów literackich - ale nie jest powtórką starych postaw w nowym cybernetyczno-chemiczno - elektroniczno-socjalistycznym uniformie. Jest syntetycznym portretem najprawdziwszych, dzisiejszych reakcji człowieka myślącego, stworzonego do kierowania, zderzo­nego ze światem żyjącym wciąż jeszcze o epokę do tyłu. Co z tego portretu wynika, stanowić może dopiero przedmiot dyskusji. Ładne, publicystyczne przedstawienie z boha­terem. Spektakl dobrych aktorów z Holoubkiem. Nikogo nie powinno urazić takie sformułowanie. "Człowiek znikąd", to rzecz o jednostce, tyle że jej monolog rozpisany jest na szereg licznych scen z partnerami. I dobrze, że reżyser i sceno­graf zastosowali się do wskazówek autora (któ­rego tekst zresztą wydatnie skrócono) nie "budu­jąc" inscenizacji. Nie ma tu nic z nastroju, rodzajowości - czysta umowność dekoracji na prawie pustej scenie. Teatr publicystyczny, ow­szem, ale pasjonujący. Nie udający tego, czym nie jest. Bo - jak to powiedział Holoubek - Czeszkow: rzeczą najgorszą jest kłamliwa in­formacja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji