Artykuły

Nowy Czechow

"Jezioro" Michaiła Durnienkowa w reż. Yany Ross w TR Warszawa. Pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.

Czy mamy nowego Czechowa? Tak utrzymują krytycy rosyjscy, a wielu znawców literatury rosyjskiej potwierdza tę diagnozę. To Michaił Dureninkow.

W mieście Togliati, gdzie wychował się i dorastał pisarz u boku swego brata, też autora dramatów, i w środowisku młodych ludzi, uwrażliwionych jak on na zmierzch dawnego świata, narodził się dramaturg wielkiej klasy, Michaił Durnienkow. Jak swój wielki poprzednik ukazuje nową inteligencję, czy też klasę średnią w stadium paraliżującej apatii i daremnego wyczekiwania na odmianę losu.

Może to nie jest najlepszy czas na promowanie nowej literatury i teatru rosyjskiego wobec coraz gorszych, chyba najgorszych od wielu lat, państwowych stosunków polsko-rosyjskich. Ale, jak się okazuje, ludzie kultury nie tracą zainteresowania sztuką wielkiego sąsiada, niezależnie od spirali nakręcanej niechęci. Nawet odwołanie Roku Polskiego w Rosji (i rosyjskiego w Polsce) decyzją minister Omilanowskiej nie zahamowało tego zainteresowania i żywych relacji, choć je utrudniło. Dość przypomnieć, że Iwan Wyrypajew, jeden z najbardziej utalentowanych artystów rosyjskich, reżyser, dramaturg, filmowiec, niemal zadomowił się w Polsce, a kolejne jego przedstawienia stawały się przebojami teatralnymi. Mimo odwołanego "roku", imprezy po części fasadowej, ale przecież stanowiącej organizacyjne ramy współpracy, odbył się pod koniec 2014 Kolada Festiwal, dzięki któremu na deskach warszawskiego Teatru Studio mogliśmy poznać szerzej twórczość tego oryginalnego artysty - odbyła się wówczas także premiera Rewizora Gogola w jego reżyserii.

Rzecz ciekawa, ale najbardziej oryginalne zjawiska w kulturze rosyjskiej rodzą się poza wielkimi centrami. Iwan Wyrypajew urodził się i studiował w Irkucku, tam też zaczynał, jako reżyser i założyciel teatru i dopiero wobec licznych kłopotów przeniósł się do Moskwy. Nikołaj Kolada urodził się w Kazachstanie, studiował i zaczynał karierę w Swierdłowsku (dzisiaj: Jekaterynburgu), a swoje centrum dramaturgiczne i festiwal nadal prowadzi w Jekaterynburgu. W tym samym mieście urodzili się, kształcili i pisali swoje dramaty, które zdobyły wiele scen na świecie, bracia Presniakow (niedawno premiera "Udając ofiarę" w Och-teatrze przypomniała o ich twórczości). Jewgienij Griszkowiec, inny ulubieniec polskiej publiczności, urodził się w Kemrowie nad rzeką Tom, w azjatyckiej części Rosji, i tam założył swój teatr Loża. Z monodramem "Jak zjadłem psa" objechał pół świata.

Michaił Durnienkow należy do tego samego rosyjskiego zaciągu. Wyrosły poza wielkimi centrami, spragniony ucieczki od szarzyzny bezbarwnych blokowisk prowincji tak jak wielu innych w literaturze, teatrze poszukiwał ujścia dla swoich marzeń. Budował poniekąd świat alternatywny, jak choćby w sztuce "Siny ślusarz" (2006), w której malował portret swego Togliati, wyrosłego wokół fabryki fiata, ponad półmilionowego miasta monstrum, wybujałego jak polip w szczerym polu. O tym fenomenie pisze sugestywnie tłumacz sztuki, Krzysztof Kopka, w marcowym numerze "Dialogu". W swoim dramacie Durnienkow bohaterem czyni pisarza, swoje alter ego, który nie jest zdolny do kreowania fikcyjnych światów, ponieważ "pomysłowość" rzeczywistości dalece przewyższa jego wyobraźnię. Zanurza się więc w świecie zakładu przemysłowego i szybko wsiąka w jego atmosferę, pijackie obyczaje, ale też przedziwne akty twórcze, które z groteskowym talentem ukazuje - oto bowiem kwitnie w zakładzie sztuka hokku, najwyraźniej przetworzone japońskie haiku, lapidarna liryka, której jądrem są metafory industrialne. Prawie wszyscy tworzą tu taką poezję. Na tym tle zrozumiały staje się koncert, czyli przedstawienie, jakie organizują, aby ukazać swoje życie. W ten sposób na scenie widzimy teatr w teatrze, metaforę rzeczywistości, tonącej w marazmie i mitach, której kluczowym bohaterem jest tytułowy Siny Ślusarz, niezawodny dostawca najbardziej ścinających z nóg alkoholi. Bohater na koniec tłumaczy, dlaczego uciekł od świata zadufanych artystów literatów w świat przemysłu: "chciałem wykazać, że wy jesteście lepsi". Ale nie wyszło. Pozostało tylko sprzątnąć dekoracje.

Od kilku lat zanosiło się, że Durnienkow musi zaistnieć w polskim teatrze. Jego sztuka "Szmaty" pojawiła się w offowym wrocławskim teatrze Ad spectatores (2012), było też kilka czytań performatywnych. To było przygotowanie do spektakularnego wejścia - w marcu, w TR Warszawa, odbyła się premiera "Jeziora", jego najnowszej sztuki w reżyserii Yany Ross, której światowa prapremiera miała miejsce zaledwie rok temu w Moskwie. Osoba reżyserki nie jest tu obojętna, to jedna z najciekawszym dzisiaj reżyserek młodego pokolenia, o korzeniach litewsko-amerykańskich, która robi zawrotną karierę w Europie. W tym samym czasie ukazał się tom "Sześć sztuk" Michaiła Durnienkowa pod redakcją Andrieja Moskwina, wielce zasłużonego badacza i edytora współczesnej dramaturgii słowiańskiej. "Dialog" opublikował przekład "Jeziora" Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej - to rzadka sytuacja, kiedy równolegle ukazują się drukiem aż dwa przekłady tego samego utworu ("Jezioro" w innym tłumaczeniu, nie tak błyskotliwym, jak Piotrowskiej, można znaleźć we wspomnianej książce). Wszystko to pokazuje jasno, że właśnie przyszedł czas na Durnienkowa.

"Jezioro" to opowieść o nadchodzącej apokalipsie, która zmiecie dzisiejszą klasę średnią, czyli inteligencję, jak kto woli, niezdolną do życia w nowym świecie, którym rządzi bezwzględna przemoc. Proroctwo Durnienkowa brzmi jak profetyczny projekt nowego ładu, malowany przez Witkacego. Tak, nadciąga, koniec świata. Tyle tylko, że bez hałasu, prawie niedostrzegalnie, ale nieubłaganie.

Oto grupa wcale nieźle dających sobie radę wykształciuchów (architekt, biznesmen, lekarz, malarka niedzielna) spotykają się na daczy nieopodal jeziora, do którego nikt nawet nie wchodzi, aby odetchnąć po tygodniu ciężkiej pracy. Każdy nosi jakiś garb. Gospodarzy nęka choroba małej córki, której przeszczep trzeba było "załatwić", architekt nie może się porozumieć z autystycznym synem, lektorka Nina próbuje zdobyć serce transwestyty, z którym dzieli mieszkanie.

Gospodarz pichci na grillu, wszyscy leniwie rozmawiają, grają w kalambury, nic się nie dzieje, chociaż od czasu do czasu dobiegają echa jakichś podejrzanych działań miejscowego mafiosa, niejakiego Wiktora, który twardą ręką zarządza okolicą, a może i działa na znacznie większą skalę. Trzyma niebezpiecznego psa, który zagryza na śmierć Bogu ducha winną ofiarę.

W poszczególnych scenach-retrospekcjach pojawia się tajemnicza postać, ciągle pod innym imieniem - spotkanie z nim jak z Wyrzutem Sumienia (gra go Dawid Ogrodnik), to swoisty probierz moralny, sprawdzian człowieczeństwa. Postać pojawia się nago i niemal przez cały spektakl paraduje jak go pan Bóg stworzył. Łukasz Maciejewski w swojej recenzji "Jeziora" nazwał go "wyrzutem sumienia z gołym zadkiem". Nie było jednak w tym żadnej złośliwości, tylko trafne wskazanie na paradoksalny charakter tej postaci, obnażonej, a tak tajemniczej.

W zasadzie nic się nie dzieje, co pewien czas przez tekst przebijają się nawiązania do Czechowa, a wszystko zmierza do katastrofy. Nie może być inaczej, skoro już na początku bohaterowie zwierzają się sobie nawzajem, w jakiej to sytuacji nie chcieliby, aby zastał ich koniec świata. Nic dziwnego, że w finale dają gardło, zarżnięci jak barany przez Wiktora. To pomysł reżyserki - w sztuce Durnienkowa świat przedstawiony pochłaniają na koniec wody jeziora, następuje potop. Yana Ross przyczynę wskazuje - to nie potop, ale brutalne siły, które wykorzystują bierność innych, a więc poniekąd apokalipsa na życzenia. Stąd też i dodane przez Ross projekcje wideo fragmentów performansu Piotra Pawlenskiego, który 10 listopada 2013 nago kontestował na Placu Czerwonym w Moskwie. Znany ze swoich radykalnych wystąpień performer, traktował tę akcję, jako "metaforę apatii, obojętności politycznej i fatalizmu współczesnego społeczeństwa". Yana Ross wpisała dramat Durnienkowa w zapoczątkowany przez Pawlenskiego nurt przestrogi przed nadciągającą apokalipsą. W tej perspektywie Dawid Ogrodnik, jako nagi Wyrzut Sumienia, sędzia i kat (bo to on też zagra Wiktora) żyruje autentyzm tej przestrogi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji