Artykuły

Tu mówi Szekspir końca Europy

— Zmagamy się z pamięcią — opowiadają twórcy spektaklu Lear w Teatrze Nowym. Dwadzieścia cztery lata po tym, jak na scenie teatru zmarł na atak serca Tadeusz Łomnicki, postanowili przeczytać Szekspira na nowo. Premiera — w sobotę.

— Wiadomo, że Król Lear to dramat o katastrofie, schyłku. Rozpadzie państwa, a może nawet świata — mówi Piotr Kruszczyński

W 1992 r. był niemym świadkiem przygotowań do Króla Leara na scenie, której dziś jest dyrektorem. — Wtedy reżyserował Eugeniusz Korin, były obywatel Związku Radzieckiego. Miał to być bardzo osobisty spektakl o końcu tyranii — wspomina Piotr Kruszczyński. — Leara miał zagrać Tadeusz Łomnicki, wielki aktor, który miał opinię scenicznego tyrana. Nikt nie chciał z nim grać i go reżyserować — przypomina Kruszczyński.

Tadeusz Łomnicki zmarł na atak serca na tydzień przed planowaną premierą.

— Po latach postanowiłem zapytać przedstawicieli innego pokolenia, o czym dziś opowiedziałby Król Lear — mówi Kruszczyński. Reżyser współczesnego spektaklu — Jędrzej Piaskowski, rocznik 1988 — zadeklarował, że chce opowiedzieć o schyłku Europy. — Uznałem, że takiego głosu chcę posłuchać — mówi dyrektor. — To pokolenie ma inną percepcję. Ale też inne doświadczenie historyczne. Nie zna świata bez zjednoczonej Europy.

Michał Pabian, dramaturg, zastrzega: — W naszym spektaklu nie będzie publicystyki, symboli narodowych, flagi Unii Europejskiej. Na scenę zamiast Goneryli nie wyjdzie Angela Merkel. Nie jesteśmy aż tacy głupi. Nie ma też scen batalistycznych, perypetii politycznych. Nie twierdzimy, że wystawiamy Króla Leara, zmodyfikowaliśmy tekst Szekspira. Nasz Lear to takie „The best of". Ale sytuacje i postacie z dramatu się znajdą — opowiada dramaturg.

Na scenie zobaczymy też aktorów, którzy mieli grać w spektaklu w 1992 r. To m.in. Antonina Choroszy, czy Waldemar Szczepaniak, który zachował nawet egzemplarz tekstu z prób sprzed lat, z uwagami Eugeniusza Korina.

Aktorzy razem z twórcami podczas pracy nad tekstem dali się zamknąć w bunkrze. Grają w przestrzeni, która ma trochę chronić, a trochę ograniczać. Białe ściany, biały sufit, biała podłoga. Kilkanaście różnych krzeseł ustawionych w rzędzie. — Zmagamy się z pamięcią. Co właściwie dzieli Lear na scenie? Myślę, że miłość — uważa Michał Pabian.

Dlaczego twórcy chcą czytać klasykę po swojemu? — Powiem szczerze, że mnie wystawianie pięciu aktów Króla Leara nudzi. Jeżeli chcemy opowiedzieć o tym, że kończy się Europa, to nie możemy mówić ze sceny słowami „Dmijcie wichry dmijcie". Istnieje zresztą tyle przekładów Króla Leara, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co te słowa znaczyły w oryginale — uważa Pabian i dodaje: — Nie ma już tego świata, który opisał Szekspir, pewne wartości się rozmyły. Postać Królowej Elżbiety może być dziś gadżetem, który kupimy sobie w sklepie. Ja sam przez jakiś czas miałem taki budzik, który stawiałem sobie na parapecie. A to jest przecież monarchini potężnego państwa! Czytamy w internecie, czy księżna Kate już urodziła i zastanawiamy się, czy ona jest ładna. Dla mnie to jest jakiś koniec — mówi dramaturg.

Spektakl potrwa około dwóch godzin. Tytułową postać zagra Aleksander Machalica. Premiera — w sobotę o godz. 19 na Dużej Scenie.
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji