Artykuły

Wiesław Dawidczyk: Nie lubię być w centrum uwagi

- Zawsze interesowała mnie magia formy lalkowej, jej nieograniczoność. Żywy aktor na scenie nie do końca jest prawdziwy. A lalka tak. Gdy pracowałem jako aktor, lubiłem schować się za lalkę, z korzyścią dla tej formy plastycznej - mówi Wiesław Dawidczyk, reżyser z Ośrodka Teatralnego Rondo w Słupsku.

O pracy na scenie z aktorami i ożywianiu lalek rozmawiamy z Wiesławem Dawidczykiem, aktorem i reżyserem z Ośrodka Teatralnego Ronda:

Podczas niedawnych obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru otrzymał pan nagrodę Prezydenta Miasta Słupska III stopnia z okazji 30-lecia pracy artystycznej.

- 30 lat to spory bagaż doświadczeń. W tym czasie pracowałem na scenie z około 700 aktorami.

Choć jest pan z wykształcenia aktorem, o czym kilka tygodni temu mogliśmy się nawet przekonać, to jednak przede wszystkim reżyserem...

- Raczej organizatorem, kreatorem działalności artystycznej moich podopiecznych. Aktorstwo tak bardzo mnie nie pociąga. Nie mam parcia na szkło, nie mam potrzeby popularności. Przeciwnie, to mnie krępuje. Poza tym nie lubię być w centrum uwagi.

To rzadka cecha u aktora. Może właśnie dlatego wolał się pan chować w teatrze za lalkami?

- Zawsze interesowała mnie magia formy lalkowej, jej nieograniczoność. Żywy aktor na scenie nie do końca jest prawdziwy. A lalka tak. Gdy pracowałem jako aktor, lubiłem schować się za lalkę, z korzyścią dla tej formy plastycznej.

Prowadził pan nawet własny teatr lalkowy...

- Pod koniec lat 80. założyłem jeden z pierwszych w mieście teatrów prywatnych. Nazywał się Unus. Oczywiście były w nim lalki. Robiliśmy interaktywne przedstawienia dla dzieci na bazie klasycznej poezji dziecięcej.

Teraz pracuje pan z młodzieżą i dorosłymi.

- Prowadzę grupy młodzieżowe, w których są uczniowie gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Na zajęcia przychodzą też studenci, osoby dorosłe, a nawet seniorzy z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Najstarszy aktor w mojej grupie ma 78 lat.

Po co seniorom teatr?

- Osoby starsze przychodzą do teatru, by realizować swoje marzenia z młodości. Są emeryci, którzy kolekcjonują rozmaite rzeczy, inni wędkują, a ci, z którymi ja pracuję, są aktorami, bo o tym marzyli wiele lat temu.

Nie jest im trudniej niż młodym?

- Dla nich teatr jest nie tylko przyjemnością, ale ucztą duchową. Seniorzy odkrywają coś, czego świadomości dotąd nie mieli. Podczas pracy z tekstem rozumieją więcej, bo czytają dramat przez pryzmat swoich doświadczeń życiowych. Młodzi ludzie chcą sprawdzić swoje możliwości, bo często marzą o tym, by dostać się do szkoły teatralnej. Ale nawet jeśli nie zostaną aktorami, to zdobędą sceniczną świadomość, mądrość i siłę, z którą później pójdą w świat.

O czym mówi pan w teatrze?

- Głównie o relacjach międzyludzkich, o motywach ich postępowania, zmianach, jakie w nich zachodzą. Lubię, gdy teatr stawia pytania albo tezy do udowodnienia. Przygotowuje pan spektakle wieloobsadowe, ale jednak głównie mniejsze formy, monodramy, duodramy.

Inaczej się reżyseruje takie przedstawienia?

- W przypadku spektakli wieloobsadowych dramaturgię buduje się wektorowo, bo tam aktorzy na siebie oddziałują. W monodramie aktor skazany jest tylko na siebie, a reżyser tylko na niego. Trzeba więc stworzyć nowe wektory, a to jest bardziej wymagające. Tu potrzebna jest głębsza analiza tekstu i postaci, ważniejsza jest też rola szczegółu, detalu.

Wróćmy do lalek, bo one pojawią się również w pańskim nowym przedstawieniu.

- Z Małgorzatą Sokołowską i Małgorzatą Burjan przygotowujemy spektakl "Cześć, tu Agata". Dziewczyny będą lalką, która będzie główną bohaterką. Lalka jest mojego projektu i wykonania. Jednak mimo lalki, będzie to przestawienie dla widzów dorosłych.

Czyli jednak aktora-lalkarza ciągnie do tej formy scenicznej?

- Być może wrócę do teatru lalkowego, ale już jako reżyser.

Ma pan sceniczne marzenia?

- Na studiach lekturą obowiązkową była "Kobieta z wydm" Kóbó Abe. To niesamowita rzecz do wystawienia na scenie. Chciałbym też wystawić Różewicza, który według mnie jest najważniejszą postacią w powojennej literaturze polskiej.

***

O rozmówcy

Wiesław Dawidczyk jest reżyserem w Ośrodku Teatralnym Rondo. Z wykształcenia jest aktorem-lalkarzem, w 1985 roku ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Po szkole pracował w teatrze lalkowym w Białymstoku. Przez kilka sezonów był aktorem słupskiego teatru lalki Tęcza. Stamtąd przeszedł do Młodzieżowego Centrum Kultury, a od kilku lat pracuje w Słupskim Ośrodku Kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji