Artykuły

Usłyszeć kroki Jezusa

"Historyja o chwalebnym zmartwychwstaniu pańskim" Mikołaja z Wilkowiecka w reż. Piotra Tomaszuka z Teatru Wierszalin w Supraślu na Festiwalu Gorzkie Żale w Warszawie. Pisze Paweł Milcarek w Przewodniku Katolickim.

W zachęcie do nabywania właśnie wydanej książki o Ziemi Świętej czytam słowa współautorki: "Katolik, który wyjdzie poza ścieżki przepełnionych pielgrzymich szlaków i wsłucha się w głosy współczesnej Ziemi Świętej, usłyszy kroki Jezusa. Nie pośród nabożnych pieśni procesji wędrujących po jerozolimskiej starówce, lecz w skargach umęczonych konfliktem mieszkańców i w wibrującej mieszance zasłyszanych na ulicy języków".

Jak widać każda okazja jest dobra, żeby uprawiać tę dziwną konfrontację, w której warunkiem "usłyszenia kroków Jezusa" ma być rytualne zdeprecjonowanie miejsc i czynów, w których do tej pory je słyszał. Mistrzowie tej konfrontacji nie proponują nam dopełniania doświadczeń, dodania jednego do drugiego, lecz proponują "wyjście poza", lubią autorytatywnie przeciwstawiać: "nie pośród nabożnych pieśni, lecz...".

Co jednak z owymi "nabożnymi pieśniami"? Co w ogóle z historycznymi śladami Jezusa, z tradycją - przekazem Jego słów i czynów w tej "procesji" Kościoła przez wieki?

Myślałem nad tym w Niedzielę Palmową w warszawskim Teatrze Studio, na premierze wyreżyserowanego przez Piotra Tomaszuka przedstawienia Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim Mikołaja z Wilkowiecka. Utwór nabożny z wieku XVI, poprowadzony drogami teatru Tadeusza Kantora, w wykonaniu aktorów Teatru Wierszalin.

Tomaszuk dał nam spektakl, który jest przyjazny swojemu tekstowi, a przecież wchodzący z nim w poważną interakcję. Dzięki przemyślanemu ustawieniu relacji i utożsamień między postaciami (między Ewangelistą i Nauczycielem, między Nauczycielem i Chrystusem) opowiedziano nam właściwie cała teologię relacji między Objawieniem i jego tradycją, między Chrystusem i Kościołem. Zamiast konfrontacji - przenikanie, tajemnicze współutożsamienie: gdy patrzymy na Nauczyciela-Kościół, który ustawia innych aktorów, każe im mówić słowa według "scenopisu", pospiesza bezceremonialnie trzódkę aktorów-wiernych, grozi linijką, widzimy ludzką nieporadność czy szorstkość kościelnego chrześcijaństwa, ale zawsze także Boże Misterium, które się wewnątrz tego uobecnia. Gdy ten sam aktor wchodzi na scenę jako Zmartwychwstały - zjawiający się Uczniom, wyzwoliciel piekieł, Pan mocny - przecież pamiętamy, że ten Chrystus i Kościół - to tajemnicze jedno. Że raczej rzadko "usłyszymy kroki Jezusa", jeśli wzgardzimy słuchaniem ich wewnątrz tego.

Reżyser nie musiał wychodzić poza stary dewocyjny dramat pióra przeora jasnogórskiego, żeby powiedzieć miejscami więcej i "lepiej" niż on. To się nazywa tradycja. I mistrzostwo.

*redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji