Artykuły

Wrocław. Zakonnica hipsterka rośmieszyła Clooneya

Katarzyna Bernaś podbija internet jako zakonnica ZDROWAśka. Z pomocą habitu dociera do gwiazd filmu. Emma Thompson opowiedziała jej o polskim budowlańcu w sypialni, Channing Tatuum o polskiej żonie, a George Clooney uśmiał się z jej akcentu.

Magda Piekarska: Kim jest ZDROWAśka?

Katarzyna Bernaś*: To moja, Katarzyny Bernaś, kreacja aktorska. Gram osobę duchowną. A kler jest obecny w sztuce od dawna - wystarczy przypomnieć choćby siostrę Clotilde z filmowej serii o żandarmie z Luisem de Funesem albo zakonnicę Whoopi Goldberg. Dla mnie zakonnica jest uosobieniem sprzeczności. Z jednej strony idzie prostą drogą, a jednak zmaga się z rozterkami, rozmaitymi pokusami. Chciałam się z tym zmierzyć. No i poczułam potrzebę interakcji z publicznością, którą daje internet. Tyle że jego przestrzeń jest zawłaszczona przez youtuberów i vlogerów amatorów. A ja chciałam udowodnić, że jest miejsce na teatr w tej sferze.

Chciałaś odzyskać internet dla sztuki aktorskiej?

- Tak, bo skoro każdy może kręcić swoje filmy, to dlaczego mieliby się tym zajmować głównie amatorzy? Tym bardziej że nie trzeba tu angażować dużych środków - wystarczy telefon komórkowy z kamerą. Tak powstają moje filmy. Tyle że ZDROWAśka, mimo że zdrowy tryb życia leży jej na sercu, nie chce opowiadać o tym, czy dziś na śniadanie zjadła jajko na miękko, czy owsiankę z orzechami. Żeby postać zakonnicy dawała mi frajdę, musi w tym być coś więcej.

Ile osób stoi za ZDROWAśką?

- To jednoosobowa produkcja. Sama piszę scenariusz, gram, sama siebie kręcę, obrabiam filmy, montuję i wrzucam do sieci. Sama uszyłam sobie pierwszą wersję habitu, którą potem poprawiła krawcowa. I sama krochmalę i składam korneciki - po przestudiowaniu paru poradników origami okazało się to całkiem łatwe. A pod nim, na głowie, noszę białe majtki.

Jak postać szalonej zakonnicy odbierają widzowie?

- Mam wiele fantastycznych reakcji. Chociaż na początku była konsternacja - nie wiedzieli, o co chodzi. Padały pytania, kto to jest, jaka firma mnie sponsoruje i co ja właściwie reklamuję.

Reklamujesz cokolwiek?

- Na razie nie. A zyski ze ZDROWAśki to jakieś 6-8 zł miesięcznie, szału nie ma. Ale na marcheweczki wystarczy. Ostatnio zgłosił się do mnie producent oprawek do okularów, proponując współpracę. Ale tak naprawdę ZDROWAśka to podstęp. Ma zaprosić internetową publiczność do teatru - pracuję właśnie nad spektaklem z szaloną zakonnicą w roli głównej. Miał to być one-woman-show, ale obsada mi się rozrosła. Będzie grany w Warszawie i poruszy jeden z ważnych tematów współczesnego świata. Więcej nie powiem - tajemnica spowiedzi.

Prawdziwe zakonnice oglądają ZDROWAśkę?

- Pisały do mnie na Facebooku siostry zakonne, zawsze w tym tonie: "Dziewczyno, co ty z siebie robisz, szacunku do nikogo nie masz". Odpisywałam, tłumacząc, że to kreacja aktorska. Że nie noszę emblematów, nie składam rąk do modlitwy, nie wieszam krzyża na szyi i nie profanuję żadnych symboli. Odzewu już później nie było.

Ta twoja świecka zakonnica ma rys jak z kreskówki .

- Na tym mi zależało. Stąd odblaskowe adidasy, kornet, jakiego już dziś się nie nosi. Kolorowe okulary. Kolczyki czy korale, które się czasem pojawiają. Bez wątpienia - ZDROWAśka to hipsterka czystej wody.

No i pokora jest jej obca.

- Na pewno łamię wizerunek łagodnej, oddanej modlitwie i pracy mniszki. ZDROWAśka to zakonnica, która się wtrąca. Jest wszędobylska, ma zdanie na każdy temat. Ale czy to coś nowego? Kościół przecież robi to od dawna. Skoro ksiądz na kazaniu mówi, na kogo mamy głosować, to dlaczego moja postać ma tego nie robić? Chociaż zaznaczam - ZDROWAśka polityką się zajmuje, ale nie da się jej wpisać w żadną opcję. U niej bliska jest mi kategoria absurdu, którą uwielbiam - spod znaku Mrożka, Gombrowicza, Witkacego. Korzystając z niej, chcę pokazać sprzeczności w społeczeństwie, piętnować je.

Powiedzmy od razu, że ZDROWAśka urodziła się 6 sierpnia, w momencie zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta RP. W krzakach pod Belwederem.

- I nie jest to przypadek! Pomyślałam, że skoro mamy tak znaczącą zmianę na stanowisku prezydenta, można zaprzysiąc też moją zakonnicę - na strażniczkę zdrowego odżywiania. No i w tych krzakach zamartwiała się, co też nasz prezydent będzie jadł. Bo jak z Kwaśniewskim wszystko było jasne - wiadomo, dieta kapuściana, to tu nic nie wiadomo. Zresztą pierwsze odcinki były właśnie o zdrowiu. Stąd te wszystkie Marcheweczki, Brokułeczki, Kalafiorki - tak zwracam się do moich widzów. Zresztą zdrowa żywność to mój konik, także prywatnie.

Po rozmowie z Lechem Wałęsą ZDROWAśka dopisała do listy pytań referendalnych dodatkowe: "Czy zgadzasz się na dietę bezglutenową dla posłów?".

- Tak, a z byłym prezydentem wiąże się zabawna historia. Żeby w tym odcinku widz dostał czytelny sygnał, że dzwoni do mnie Lech Wałęsa, tak właśnie zapisałam mojego brata w telefonie. No i tak zostało. Któregoś dnia, kiedy siedziałam w jakiejś kawiarni, brat do mnie zadzwonił. Pan, który pił kawę obok, zauważył nazwisko na wyświetlaczu i zaczął mi się bacznie przyglądać i przysłuchiwać. A rozmowa nie była bynajmniej z gatunku tych, które młoda osoba może prowadzić z legendą "Solidarności". To było coś w stylu: "No co ty? Przecież zostawiłam ci te piersi kurczaka w lodówce!". Kiedy skończyłam, pan nie wytrzymał. Powiedział, że on przeprasza bardzo, że się wtrąca, ale ja kompletnie szacunku nie mam do prezydenta, skoro się tak do niego zwracam!

Wracając do wątków zdrowotnych - nie porzucam ich, ale pozwalam ZDROWAśce mieszać się do spraw społecznych, politycznych, kulturalnych.

A premiera "Śmierci i dziewczyny" w Teatrze Polskim jej nie zainteresowała?

- Tutaj akurat bardzo chciała być, niestety, nie mogła dojechać. Ale zależy mi na tym, żeby wrzucać ją w interakcje. Także z innymi aktorami.

Dlatego wysłałaś ją na czerwony dywan do Berlina?

- Tak, bo uznałam, że skoro ma rozmawiać z gwiazdami, to dlaczego nie z tymi najlepszymi - z George'em Clooneyem, Meryl Streep, Emmą Thompson czy Tildą Swinton.

Trudno było się tam dostać?

- Dostałyśmy zakonną akredytację, uważam zresztą, że każdy festiwal powinien ją wprowadzić. Walczyłam o nią przez pół roku, w efekcie dla ZDROWAśki dostałam posadę menedżera czerwonego dywanu, czyli mówiąc wprost - sprzątaczki, a dla siebie - akredytację dla mediów internetowych. Okazało się, że, o dziwo, nikt z Polski nie był tym zainteresowany. Jako małe medium udało mi się dostać do miejsc, do których telewizje nie miały dostępu.

I jako polska zakonnica pytałaś o Polskę?

- No i okazało się, że Cynthia Nixon z "Seksu w wielkim mieście", która w Berlinie promowała film o Emily Dickinson, opowiedziała mi o swoich zachwytach Krakowem i Wieliczką. Emma Thompson o polskim budowlańcu, który wyremontował jej sypialnię. Channing Tatuum o polskiej żonie, a Tilda Swinton wyznała, że chętnie do nas przyjedzie, bo nigdy tu nie była. George Clooney uśmiał się z mojego akcentu - w jednym z wywiadów powiedział, że aby uzyskać przychylność swojego psa Einsteina, przywiązywał sobie indycze kulki mięsne do butów. Ja te balls w meatballs mocno zaakcentowałam, co nadało tej zbitce nowe, nieoczekiwane znaczenie. No i w efekcie nawet Channing Tatuum zapytany, co robi, kiedy dzwonią bracia Coen z nową propozycją, odpowiedział, że najpierw owija buty tymi mięsnymi jajami, pardon, kulkami.

Za rok zobaczymy ZDROWAśkę na ceremonii wręczenia Oscarów?

- Już w tym roku byłam tam jedną nogą i myślami. Jestem przekonana, że udałoby mi się to zorganizować. Ale od Berlinale Oscary dzielił zbyt krótki odstęp czasowy. No i poza wszystkim to finansowe wyzwanie. Jeśli chodzi o najbliższe miesiące, temat festiwalowy został wykorzystany - dam widzom odetchnąć. Tym bardziej że jak ja na tym czerwonym dywanie marzłam, w kraju, słyszałam, działy się rzeczy niezwykłe. Jakieś teczki, zdaje się, zostały wygrzebane z szafy. Może więc będę musiała znów zadzwonić do Lecha Wałęsy.

Te teczki to poważna sprawa.

- I dlatego ZDROWAśka powinna się nimi zająć. Bo ja nie chciałabym, żeby ta moja postać była trywializowana. Każdy odcinek powinien dawać do myślenia. Teraz, zainspirowana przez Cynthię Nixon, którą zresztą będę starała się wciągnąć do współpracy, myślę o ZDROWAśkowym projekcie o równości i tolerancji. Nixon prowadziła w Nowym Jorku kampanię na rzecz małżeństw homoseksualnych, a kiedy stały się możliwe, wyszła za swoją partnerkę. Mnie się wydaje, że w Polsce mamy problem z tolerancją, otwartością na innych, obcych. Jeśli chodzi o religię, kulturę, jesteśmy wciąż krajem monokulturowym. Chciałabym dotknąć tego tematu. A mam wrażenie, że kiedy robi się to z uśmiechem na twarzy, łatwiej jest przekonać do tego widzów.

A skąd się w ogóle wzięła Katarzyna Bernaś?

- Pochodzę z Radomia. I od małego pyrtka mama woziła mnie do domu kultury na wszelkie możliwe zajęcia. Dziękuje jej za to. Studiowałam kulturoznawstwo międzynarodowe na Uniwersytecie Jagiellońskim, co ukształtowało mój gust, jeśli chodzi o kino, teatr, literaturę. Później na rok trafiłam na Wydział Lalkarski w Białymstoku, co rozbudziło moją wyobraźnię. No i wreszcie wymarzone studia aktorskie we Wrocławiu. Właśnie je kończę - piszę pracę magisterską o Krystynie Jandzie jako o menedżerce teatru.

Za chwilę całkowicie porzucisz Wrocław dla stolicy. To oczywista droga dla młodego aktora?

- Wrocław jest cudownym, żyjącym kulturą miastem, otwartym na eksperymenty w sztuce. Ma kilka silnych, mocno zróżnicowanych scen, ale stolica wygrywa ofertą i trudno się dziwić, że przyciąga artystów. Kiedy tutaj większość teatrów robi sobie wolne w poniedziałek, tam można wybierać spośród 15 spektakli. Co oznacza również, że tam znajdzie się widownia na każdy rodzaj performance'u - od tych najbardziej trywialnych, amatorskich, po artystyczną awangardę.

Zawsze chętnie będę wracać do Wrocławia, ale dla młodej aktorki, która nie ma etatu w teatrze, stolica ma jeszcze jeden atut - to wielość propozycji filmowych, serialowych. One są szansą na stabilizację finansową. To dzięki rolom w nich i gażom za te role mogę sobie pozwolić na ZDROWAśkę. Ta mała stabilizacja pozwala mi bujać w obłokach. Bo dziś artysta głodny nie zawsze jest płodny. Etat w teatrze dałby pewniejsze oparcie, ale też większe przywiązanie do miejsca. A przy serialach jestem narażona na wieczny casting, wieczne oceny, sprzedaż umiejętności, wrażliwości, czarowanie tym wszystkim reżysera.

Quo vadis, Katarzyno Bernaś?

- Na pewno nie porzucę ZDROWAśki. Szukam dla siebie rozwoju w teatrze. Ról wszelakich w kontrze do mojego drobnego fizis. Bo ja nigdy nie myślałam o sobie jako o aktorce komediowej. Chciałam grać femme fatale, mieć dużo do powiedzenia. Lubię role z bebechami, kiedy samo przeżywanie trwa dłużej niż spektakl. Bawi mnie multiplikowanie życia poprzez aktorstwo, to, że mogę żyć za wiele osób. I marzy mi się, żeby to moje aktorskie drzewo miało wiele gałęzi.

* Katarzyna Bernaś - aktorka, studentka PWST. Wrocławska publiczność oglądała ją w spektaklu dyplomowym "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Moniki Strzępki, gdzie zagrała Marysię i Wernyhorę. Grała drobne role w serialach "M jak miłość", "Klan", "Na Wspólnej" i "Pierwsza miłość". W internecie tworzy swój własny serial - jego bohaterką jest świecka zakonnica ZDROWAśka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji