"Iskrą tylko..."
Tadeusz Borowski w wierszu "Pieśń" zamieszczonym w konspiracyjnym zbiorze "Gdziekolwiek ziemia", pisał w 1942 roku z goryczą o swoim wojennym pokoleniu młodych twórców: "Zostanie po nas złom żelazny i głuchy drwiący, śmiech pokoleń". Borowski okazał się na szczęście fałszywym prorokiem. Zarówno jeśli chodzi o niego jak i jego nieżyjących rówieśników. Pracowałem ostatnio nad bibliografią utworów poetów z konspiracyjnej grupy poetyckiej "Sztuka i Naród", jakie drukowane były po wojnie jak również publikacji dotyczących tych poetów. Bibliografia ta liczy ok. 60 stroni
Trzon tej grupy stanowili: Wacław Bojarski. Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Andrzej Trzebiński. Gajcy doczekał się trzech wydań książkowych swych utworów i trzech premier swej sztuki "Homer i Orchidea" (Teatr Wybrzeża, łódzki Teatr Kameralny i Teatr TV) a jego groteskę "Misterium niedzielne" przygotowuje obecnie jeden z warszawskich teatrów. Jego wiersze, fragmenty poematów, opowiadania i artykuły z zakresu publicystyki literackiej, drukowane w prasie konspiracyjnej (głównie w "SiN"), miały po wojnie - w różnych czasopismach i dziennikach - łącznie ponad 60 przedruków (w czym cześć pierwodruków). W ub. sezonie warszawski teatr "Ateneum" wystąpił z prapremierą groteski dramatycznej A. Trzebińskiego "Aby podnieść różę" (drukowanej w 1956 r w trzech kolejnych numerach "Tygodnika Powszechnego). Inst. Wyd. PAX przygotowuje do druku tom jego utworów oraz oddzielnie wybór jego dwuczęściowego "Dziennika", uważanego za dzieło bliskie genialności (liczne jego fragmenty drukowane były po wojnie w różnych czasopismach). Piosenki partyzanckie Bojarskiego Gajcego i Trzebińskiego weszły do widowiska muzycznego Budreckiego i Kanickiego "Dziś do ciebie przyjść nie mogę", które uzyskało rekordową w dziejach nie tylko polskiego teatru liczbę ponad 600 przedstawień w samym tylko warszawskim Teatrze Klasycznym (spektakl tego teatru pokazywany też był w ZSRR, USA i innych krajach) i grane było w kilkunastu innych teatrach w Polsce. Utwory Trzebińskiego (wiersze, eseje, fragmenty "Dziennika") miały w powojennych czasopismach i wydaniach książkowych ok. 50 pierwodruków i przedruków. Ponad 10 publikacji miały utwory Wacława Bojarskiego (liryki prozą, opowiadania, eseje, wiersze) i 2 - utwory Zdzisława Stroińskiego, którego konspiracyjny tomik "Okno" doczekał się też wydania książkowego. O wspomnianych poetach "SiN" napisano po wojnie i opublikowano kilkanaście wierszy, opowiadań, zbeletryzowanych wspomnień, dedykowano im utwory poetyckie i prozatorskie postacie ich można, odnaleźć (nieco zmienione) w niektórych powieściach, m.in w "Kolumbach" Bratnego. Bibliografia publikacji powojennych o Bojarskim. Gajcym, Stroińskim i Trzebińskim w wydawnictwach książkowych, czasopismach i prasie codziennej obejmuje ok. 250 pozycji, w tym kilka pozycji książkowych poświęconym niemal w całości poetom grupy "SiN". A mowa przecież o twórcach których życiorys został gwałtownie przerwany hitlerowską kulą w dwudziestym pierwszym lub dwudziestym drugim roku ich życia zaś życiorys literacki, równie tragicznie przerwany, zamykał się w kilkunastu miesiącach dzielonych między walkę s okupantem hitlerowskim, konspiracyjna działalność kulturalną, naukę na tajnych kompletach i własną twórczość. Nie mieli też łatwego "startu" po wojnie. Wielu srogich sędziów oceniało nie ich twórczość literacką której przeważnie nie znali, lecz ich nie zawsze dojrzałą i przemyślaną (mieli po 20 lat! warunki konspiracyjne!) publicystykę, i to poprzez pryzmat ich powiązań organizacyjnych; ocen takich dokonywali poza tym z arbitralnych pozycji aktualnie obiegowych, różnych na różnych "etapach" kryteriów powojennych, dopuszczając się niekiedy rażących uproszczeń i wulgaryzacji interpretacyjnych. Jednak mimo tych wszystkich niesprzyjających uwarunkowań twórczość - a na pewno jej spora część -- poetów grupy "SIN" przedostała się do krwiobiegu naszej literatury i kultury, przy czym od blisko czterech lat zainteresowanie nią, zwłaszcza wśród młodzieży (w tym polonistycznej!) jest ogromne, czemu sprzyjał wzrost publikacji zarówno ich utworów jak też o ich twórczości i o nich samych. Jednym z przejawów takiego twórczego zainteresowania poetami grupy "SiN" jest wystawiona w warszawskim Teatrze Dramatycznym poetycka sztuka Zbigniewa Jerzyny pt. "Iskrą tylko""*) Czołową jej postacią jest wprawdzie Krzysztof Baczyński, najwybitniejszy i powszechnie znany poeta czasu wojny, obok niego jednak występują: Andrzej (Trzebiński), Wacław (Bojarski), i Karol (Tadeusz Gajcy ps. Karol Topornicki). Pozostałe postacie sztuki wzięte są z biografii czterech wymienionych poetów: Matka (matka Baczyńskiego - Ryszarda Hanin), Barbara (jego żona - Magdalena Zawadzka), Anna (młoda działaczka konspiracyjna), wymieniana często w "Dzienniku" Trzebińskiego - Mirosława (Krajewska) i Natalia (Małgorzata Niemirska) bohaterka popularnej piosenki partyzanckiej Wacława Bojarskiego, z która wziął ślub na łożu śmierci, spowodowanej postrzeleniem go przez żandarma niemieckiego, kiedy wraz z Gajcym i Stroińskim składał pod pomnikiem Kopernika wieniec od walczącej Polski podziemnej w 400-lecie śmierci genialnego Polaka. Sztuka Jerzyny jest hołdem złożonym przez współczesnego poetę, który w chwili wybuchu wojny miał niewiele ponad rok życia - najwybitniejszym1 przedstawicielom poezji pokolenia wojennego, jest też próbą przerzucenia pomostu między ich twórczością a twórczością współczesną, jest próbą odnalezienia siebie, poety współczesnego, w ich poezji, w ich postawie. w ich walce, jest też cenną próba odnalezienia tamtej poezji w naszym czasie, jej współbrzmienia z naszym czasem. Autor sztuki miał ambicję dotarcia również do ich osobowości, chciał pokazać nie tylko ich twórczość ale też ich twarze, ich ludzkie dramaty, ich postawy, motywy ich walki i pracy. Chciał pokazać wiele, za wiele jak na objętość i kruchość poetyckiej w zamierzeniu sztuki. Nie wydaje się też, by zaprezentował z dorobku nieżyjących poetów rzeczy najcenniejsze i najbardziej dla twórczości każdego z nich reprezentatywne. Najpełniej jako poeta pokazany był Baczyński- odtwórca tej postaci, znany już z kilku filmów Olgierd Łukasiewicz, nie sprawdził się jednak w teatrze tak jak w filmie a równie mało doświadczony młody reżyser niewiele widocznie mógł mu pomóc. W tym niedojrzałym aktorsko przekazie poezja Baczyńskiego z trudem docierała do widza tracąc wiele ze swej refleksyjnej głębi, nastroju filozoficznego podtekstu. Współczesność zweryfikowała jako drugiego najwybitniejszego po Baczyńskim poetę pokolenia wojennego - Tadeusza Gajcego. Do sztuki przedostały się jednak tylko jakieś strzępy i okruchy tej poezji, przekazywanej przez bardzo sympatycznego i zdolnego aktora (Maciej Damięcki), niezbyt jednak ze względu na specyfikę tego aktorstwa predestynowanego zarówno do odtwarzania postaci Gajcego jak i jego poezji. Zupełnie bezbarwnie wypadł Wacław (Bojarski) w interpretacji Wojciecha Duryasza, który też co prawda niewiele miał do przekazania z jego tekstów. Udał się natomiast i autorowi i aktorowi (Jerzy Zelnik) czwarty z pokazanych poetów - Wacław (Trzebiński); znalazłoby się co prawda w "Dzienniku" wiele tekstów o silnym zagęszczeniu i dynamice dramatycznej i filozoficznej, których autor w kreśleniu tej postaci (w tym właśnie poprzez teksty autorskie) nie wykorzystał, ale nawet i to co włączył (min. fragment wspomnienia o przyjacielu, Wacławie Bojarskim) w jakimś przebłysku ukazało format i głębię tej twórczości; wydaje się też, że Zelnik miał ambicję ukazania współczesnym "prawdziwego" Trzebińskiego, udało mu się bowiem przekazać kilka zewnętrznych rysów tej postaci. Być może bardziej doświadczony reżyser stworzyłby z tych tekstów poetyckich jakąś filozoficzną syntezę sceniczną dramatu wojennego pokolenia poetów, wyciszając przy tym nie zawsze korespondujące z głębią i siłą poetycką "słowo wiążące". Maciej Englert poszedł na "wojenno-poetyckie" stereotypy, a że chciał to zrobić teatralnie jak najefektowniej, więc zabrakło poetyckiemu słowu właśnie surowości i prostoty. Za "ładne" to wszystko jest, za efektowne; nie pomógł więc tamtym poetom i niewiele chyba wykonawcom, pomógł natomiast wydaje się tekstom autora sztuki
Mimo jednak niedoskonałości tekstowego i scenicznego kształtu sztuki - należy się uznanie i wdzięczność zarówno autorowi jak i teatrowi Krzysztof Baczyński w wierszu "Ugory" pisał:
"Jeśli nawet to tym blasku mi zgasnąć,
ja czuję: te płomienie ból zrodził. Nie zgasną."
Nie zgasną.