Artykuły

Moja mała! Moja mała!

Konrad Dworakowski w "Dzieciach z Bullerbyn" gra napięciem między starością a młodością, konfrontując dziecięcą widownię z tematami egzystencjalnymi.

Toruński spektakl Dworakowskiego za­czyna się odezwą do nauczycieli, którzy przy­prowadzili dzieci do teatru. W tle sceny wy­świetlona zostaje animacja: przemawia sama Astrid Lindgren, prosząc, by opiekunowie podczas przedstawienia nie uciszali swoich podopiecznych i pozwolili im wyrażać emocje głośno i spontanicznie. W tym jednym mo­mencie artyści zawiązują sojusz z dziećmi, niejako ponad głowami opiekunów. Kto przy­chodzi czasem na poranne spektakle dla naj­młodszych, z pewnością kojarzy czerwonych na twarzach nauczycieli skoncentrowanych wyłącznie na utrzymaniu dyscypliny wśród licznych grup malców. Jakby wycieczka nie przyjechała z podstawówki, lecz z więzienia.

Dworakowski, skutecznie rozbroiwszy opie­kunów, od razu wystawia ich na kolejną pró­bę. Już pierwsza sekwencja "Dzieci z Bullerbyn" to zmyślna prowokacja wymierzona w peda­gogów. Na scenę wchodzą aktorzy, w przerysowany, komiksowy sposób ucharakteryzowani na pokracznych starców - suną w starych kapciach i zbyt wielkich płaszczach, groteskowo pochyleni. Wygląda to komicznie, wobec czego na widowni wybuchają salwy dzikie­go śmiechu. Konsternacja nauczycieli rośnie, zresztą chyba słusznie: śmiech ze starości jest niestosowny, a już śmiech dziecka z niedołężnego seniora potrafi być okrutny. Po chwili jednak Dworakowski wykonuje kolejną za­skakującą woltę: z nienaturalnych kostiumów starców, jak z kokonu, wykluwają się ubrani w pastelowe spodenki i sukienki dziecięcy bohaterowie znani z kultowej książki Lind­gren: Lisa, Britta, Anna, Lasse, Bosse oraz Olle. Ta niezwykła metamorfoza, właściwie rewers narodzin, może być z kolei odbierana jako prztyczek w nosy dzieci - okazuje się, że śmiały się same z siebie! Dworakowski w kluczowych momentach spektaklu będzie jeszcze grał te­matem starości, czy raczej napięciem między starością a młodością, konfrontując dziecięcą widownię, chyba należy tu użyć górnolotnego słowa, z tematem egzystencjalnym.

Reżyser jest w tym co prawda bardzo wierny tekstowi: umie wnikliwie czytać i dać dobrą wykładnię sensów literackich na scenie, wszak napięcie, o którym mowa wyżej, jest zapisane w ukochanej przez kolejne pokolenia książce Lindgren. Mówi zresztą o tym już sama narratorka, która przedstawia się znaczącymi sło­wami: "Nazywam się Lisa. Jestem dziewczyn­ką, to chyba od razu widać z imienia. Mam siedem lat i wkrótce skończę osiem. Dlatego też zastanawiam się, czy właściwie jestem ma­ła, czy duża. Jeśli jedni uważają, że jestem duża, a drudzy, że jestem mała, to pewnie jestem w sam raz".

W zamyśle Dworakowskiego pomaga też scenografia wykonana przez Marikę Wojcie­chowską. Na pierwszy rzut oka sprawia wra­żenie roboczej instalacji. Scena toruńskiego Teatru Baj - spora i dość głęboka - została szczel­nie zabudowana ścianami i podłogą z surowej płyty pilśniowej. W toku przedstawienia oka­zuje się jednak, że w tej pozornie wystudzonej przestrzeni poukrywanych jest wiele niespo­dzianek - rozmaitych schowków, drzwiczek, okienek, przejść. Wszystkie te elementy umo­żliwiają aktorom zaskakujące, efektowne dzia­łania - czyli, krótko mówiąc, to, co potrzebne jest również i dzieciom do dobrej zabawy. Z kolei ów żywioł zabawy i przygody, który kieruje bohaterami spektaklu, pozwala młodej widowni na pełną identyfikację, ale stwarza też wiele pretekstów do opowiedzenia historii na tematy nieco poważniejsze. Silnie ekspo­nowany jest tu choćby wątek przyjaźni mimo różnic, co widać najwyraźniej w scenach wza­jemnych antagonizmów dzieci, które zwykle grupują się przeciwko sobie według klucza płciowego: dziewczynki przeciw chłopcom i odwrotnie. Wynika z tego myśl prosta, a niebłaha: różnimy się od siebie, chłopcy od dziew­czynek, ale różnimy się także i wewnątrz grup, które na co dzień tworzymy według różnych innych kryteriów. Nie zawsze świadczy to jednak o konflikcie, częściej o naturze relacji międzyludzkich.

Sukces toruńskiego przedstawienia jest też udziałem znakomitej obsady: cała siódemka aktorów jest wspaniale skoncentrowana na... rozbudzaniu w sobie dziecięcej emocjonalności, co udaje im się bezpretensjonalnie i praw­dziwie. Aktorskim majstersztykiem jest jed­nak występ Dominiki Miękus, która podczas spektaklu przeistacza się w dwie postaci -w psa oraz w małą siostrę Ollego. Aktorka w ro­li Kerstin, najmłodszej spośród bohaterów, znalazła dobry balans między emocjonalnym rysunkiem niemowlęcia (w trakcie spektak­lu bohaterka dorasta, zaś aktorka doskonale pokazuje w kolejnych scenach jej rozwój psy­chofizyczny) a precyzyjnym przeprowadze­niem sensów, ani razu nie popadając w prze­sadny infantylizm, który w takiej roli mógł­by świadczyć o poczuciu wyższości aktora wobec granej postaci. Miękus zdaje się trak­tować swoją bohaterkę bardzo poważnie, z empatią, ale w końcu jest też w tej roli nie­odparcie zabawna - do zapamiętania jest tu choćby fenomenalna scena, w której boha­terka uczy się chodzić.

Siłą rzeczy toruński spektakl nie obejmuje wszystkich historii opisanych przez Lindgren, których w książce jest prawie pięćdziesiąt. Tekst powieści został jednak dobrze zaadap­towany - jest i zabawnie i pouczająco, efektownie i refleksyjnie. Co więcej, trafny wybór i układ rozdziałów książki pozwala odpowied­nio wybrzmieć tematom, o których była mowa wcześniej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że choć spektakl trwa aż godzinę i czterdzieści mi­nut, mali widzowie utrzymują w większości uwagę aż do jego końca. Dzieci zdają się zresz­tą wchodzić w świat zaprojektowany przez twórców z dużą frajdą. Podczas sceny w której bohaterowie gubią się na mrozie, wyświetlana jest projekcja przedstawiająca opadające płatki śniegu. Cała sala pogrąża się w ciemności, którą rozświetlają gęsto zlatujące w dół małe białe punkciki, zaś podekscytowane dzieci podnoszą ręce ku górze, jakby chciały je zła­pać. Las małych rączek na widowni Teatru Baj to niezapomniany widok.

Jednak do najpiękniejszych scen spektaklu należy jedna z ostatnich, oparta na rozdziale "Dziadziuś kończy osiemdziesiąt lat". W tej hi­storii nie wydarza się żadna spektakularna przygoda - bohaterowie przychodzą do dziad­ka, czytają mu depesze i listy, które otrzymał z okazji urodzin. Widzimy wyświetloną na tylnej ścianie sceny postać jowialnego seniora z fajką, powtarzającego dobroduszne "ho, ho, tak, tak". Przywołajmy może fragment książki Lindgren, bo Dworakowski bardzo celnie od­daje emocję, która płynie z tych paru zdań: "Dzia­dziuś siedział cichutko w fotelu, lecz od czasu do czasu mówił: - Osiemdziesiąt lat! A to się człowiek nażył długo! Ho, ho, tak, tak. Gdy powiedział to po raz piąty, Anna podbiegła do dziadziusia i powiedziała: - Dziadziusiu! Obiecaj, że nigdy, nigdy nie umrzesz! Lecz dziadziuś nie odpowiedział na to, poklepał tylko Annę po policzku i powiedział: - Moja mała! Moja mała!". Scena ta jest powrotem do tematu starości, ale ukazuje go już w zupełnie innym świetle niż sekwencja otwierająca, czy nawet ta, w której dzieci przyglądają się drep­czącej staruszce jak przybyszowi z kosmosu. W końcu też - w bardzo subtelny i przejmu­jący sposób - poruszona zostaje tu kwestia śmierci. Spektakl zatacza koło, w finale dzieci znów stają się pociesznymi staruszkami, zaś powtarzające się jak refren słowa głównej bohaterki: "Więcej dzieci nie ma już w Bullerbyn", zaskakują swoją wieloznacznością.

Spektakl Dworakowskiego ma szereg zalet, które decydują o doskonałej wręcz komunika­cji artysty z dzieckiem: jest wrażliwy na swo­jego widza, umie stworzyć klimat spotkania, dozuje w odpowiednich proporcjach efekty pozwalające utrzymać dziecko w emocjach, wątki zabawne oraz wątki bardziej refleksyjne mieszają się jak należy. Być może też po tym spektaklu co bardziej apodyktyczni nauczyciele (kilku z nich na widowni niemal płakało ze śmiechu) zweryfikują swoje metody niełatwej sztuki opanowywania dużych grup dzieci w tea­trze. Zaś Baj Pomorski powinien natychmiast skopiować i porozsyłać po wszystkich polskich teatrach grających dla dzieci odezwę Astrid Lindgren z początku przedstawienia. Rozpo­wszechnienie tego apelu przyniosłoby wiele pożytku - małym i dużym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji