Artykuły

Po nocnych lokalach tylko z żoną

- Do szkoły aktorskiej zdawałem trzy razy. Powiedziałem sobie: do trzech razy sztuka, a jak się nie uda, idę do wojska. Więc gdyby mi się nie udało, pewnie zostałbym wojskowym. Albo muzykiem, bo to było moje drugie po aktorstwie marzenie - mówi PAWEŁ MAŁASZYŃSKI, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.

Olga Sobolewska: Właśnie dostałeś tytuł "Viva! Najpiękniejszy". Jak się z tym czujesz?

Paweł Małaszyński: Jest mi bardzo miło, przede wszystkim dlatego, że zostałem wybrany głosami czytelników i widzów. Bardzo dziękuję. Nie wiem, co przesądziło o moim zwycięstwie. Zachowuję dystans do takich laurów i świat nie przewróci mi się do góry nogami. Następnego dnia po prostu wróciłem do domu i spędziłem dzień z żoną i synkiem.

Nie odpowiada Ci zainteresowanie i szum medialny wokół Ciebie?

Tak troszeczkę jest. Na takie imprezy jak zorganizowana przez "Vivę!" czy konferencje prasowe chodzę, bo promuję serial. Ale poza tym raczej nie bywam. Lubię domowe pielesze.

Kiedy poczułeś, że jesteś popularny?

Zdałem sobie z tego sprawę, gdy pod moim oknem pojawili się paparazzi. To było już po "Oficerze", w trakcie zdjęć do "Magdy M.". Zszedłem na dół, pogadałem z nimi chwilę, bo nie wiedziałem, o co chodzi. Potem okazało się, że sfotografowali moją rodzinę - synka i żonę. Zrozumiałem, że stałem się osobą publiczną - choć nawet nie zauważyłem kiedy - i że mogą mnie spotykać takie rzeczy.

Masz wizerunek aktora zbuntowanego...

Nie jestem buntownikiem, który przeciwstawia się środowisku filmowemu, jakim chciałyby mnie widzieć gazety. Jestem po prostu trochę z dala od tego i mam inne priorytety - wolę być w domu z dzieckiem i żoną. Daleko mi do duszy towarzystwa brylującej na salonach. Po nocnych lokalach włóczę się tylko z żoną w rodzinnym Białymstoku. Tam mogę spotkać się z kumplami, którzy traktują mnie jak normalnego człowieka.

We fragmentach nowych odcinków "Magdy M." są sceny miłosne. Trudno było je zagrać?

Bardzo trudno. W tym zawodzie nie ma nic łatwego, a takie sceny gra się bardzo mało fajnie. Musieliśmy zaufać sobie wzajemnie, ufamy reżyserowi.

Jak zareagowała żona na obecność takich scen w scenariuszu?

Bez komentarza.

A żona lubi "Magdę M."?

Czasami ogląda serial, ale nie każdy odcinek. Ja też nie widziałem wszystkich. Trudno mi się je ogląda, bo w mojej roli nic mi się nie podoba i najchętniej zagrałbym wszystko od nowa. Ale zawsze mam takie odczucia.

Z której roli jesteś najbardziej zadowolony?

Na pewno z Granda w "Oficerze". Największy sentyment mam do "Białej sukienki", bo była to moja pierwsza duża rola, pierwsze koty za płoty. Najbardziej napracowaliśmy się z Maćkiem Dejczerem przy "Oficerze" nad Grandem. Wkrótce zresztą zaczynamy zdjęcia do kontynuacji tego serialu. Zapowiada się ciekawie. Co prawda moja rola jest mniejsza, bo pierwsze skrzypce będzie grała para, której w pierwszej części nie było. Ale moje spotkanie z Borysem jest ważnym punktem akcji. Myślę, że widzowie nie będą zawiedzeni - wszystkie sprawy, które nie zostały wyjaśnione w "Oficerze", znajdą tu finał.

To Twój kolejny serial. Kiedyś z dystansem podchodziłeś do takich ról...

Nie, z dystansem podchodziłem do ról w telenowelach. Serial ma 10, 15 odcinków, czasami kontynuację, i to wszystko. I to mnie interesuje. Nie coś, co ciągnie się latami i ma 1200 czy 1500 odcinków. Jestem krótkodystansowcem, szybko się męczę, uciekam od danego wizerunku. Ponieważ uciekałem od Granda, postanowiłem zagrać w "Magdzie M.". Tak samo teraz mam zamiar uciec od Piotra i zagrać kogoś innego. Wracam do "Oficera", a za chwilę zaczynam zdjęcia do "Twierdzy szyfrów" Adka Drabińskiego. To serial rozgrywający się podczas II wojny światowej. O polskim szpiegu w niemieckim mundurze. Śmieję się, że to jakby Kloss. Takiej roli jeszcze nie miałem. Chcę cały czas iść do przodu i zmieniać się.

Czy dlatego grasz także w zespole rockowym Cochise?

Niestety ja mieszkam w Warszawie, a reszta zespołu w Białymstoku - tam spotykają się i mają próby. Ja do nich dojeżdżam i piszę teksty. Nie mamy nadziei na wielką karierę czy płytę, choć wysyłamy nasze kawałki do wytwórni. Każdy z nas ma własny zawód, a zespół jest po godzinach.

Oprócz pisania tekstów grasz na czymś?

Śpiewam, więc można powiedzieć, że gram na instrumencie krtaniowym... Nie miałem cierpliwości, żeby się nauczyć grać na gitarze. Choć bardzo chciałem, Boże, jak ja chciałem grać na gitarze! Ale fatalnie mi wychodziło.

A jeśli nie grasz w zespole, to jak spędzasz wolny czas?

Przede wszystkim jestem z synem. Spędzam z nim jak najwięcej czasu, bo to najważniejsze w życiu. Chciałbym go wszystkiego nauczyć. Moim marzeniem jest, żeby był dobrym człowiekiem i wiedział, czego chce w życiu.

A gdyby zdecydował, że pójdzie w Twoje ślady?

To będzie jego decyzja. Ja mu w niczym nie będę przeszkadzał, a tylko pomogę, jeżeli będzie chciał realizować marzenia.

A Twoi rodzice odwodzili Cię od aktorstwa?

Nie, nigdy. Do szkoły aktorskiej zdawałem trzy razy. Powiedziałem sobie: do trzech razy sztuka, a jak się nie uda, idę do wojska. Więc gdyby mi się nie udało, pewnie zostałbym wojskowym. Albo muzykiem, bo to było moje drugie po aktorstwie marzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji