Artykuły

Eryk XIV

Przyznacie Państwo, że był to wspaniały spektakl; ten Teatr TV jest naprawdę coraz lepszy. Tym razem zasługa le­ży po stronie doskonałych akto­rów, których zresztą oglądamy lub oglądaliśmy na krakow­skich scenach. Jan Nowicki i Marek Walczewski urządzili tu tak zwany koncert gry. (A zresztą czy Iwona Bielska była gorsza? Nie.) I - dodajmy - po­kazali aktorstwo całkiem od­mienne od tego, które do nie­dawna obowiązywało w naszym teatrze a nawet filmie. Było to granie bez udawania, bez opi­sywania swojej postaci. Było to również granie problemów, wielkich metafor ludzkiego lo­su. Obaj ci aktorzy znani są z jednej, łączącej ich cechy - mianowicie z dość rozbudowa­nej ekspresywności, którą czasem zbytnio eksponują. Jerzy Gruza nie powstrzymywał ich, natomiast zrobił wszystko, żeby ta ich właściwość została ujęta w pożądane ramy. I to był do­skonały zabieg reżysera. Podob­nie zresztą jak uproszczona de­koracja (wspaniale zastąpiona przez ruch kamery i właśnie - przez aktorów) oraz wypunkto­wanie pewnych, zwykle zagu­bionych w dramacie historycznych momentów akcji, chwil dialogowych, w których - jak w krótkich mgnieniach - obja­wiała się ta pod treścią, pod strojami, zbrojami i historią istniejąca prawda. Ta prawda, jaką człowiek ma w sobie. W tej właśnie prawdzie ujawniała się czasami zapierająca dech piękność gry aktorów.

Tak to chyba trzeba powie­dzieć. Bo rozmaicie się mówi o tych aktorach, że prawdziwie, że dobrze, że słusznie grają. Ale mało kto pamięta o tym, że aktor może zagrać pięknie.

Trochę gorzej było z historiozofią, ale to tylko tło; nie przeszkodziło jednak przeżyć nam tych paru chwil, jakie za­wdzięczamy aktorom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji