Artykuły

Bigoteria tańczy do przebojów ABBY

"Tartuffe albo Szalbierz" Moliera w reż.Tomasa Svobody w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim. Łukasz Gazur

Od pierwszej chwili nie ma wątpliwości, że ten Molier będzie dźwięczał współczesnością. I nic dziwnego, skoro francuski komediopisarz w swoich utworach szydził z wad, z którymi przez stulecia ludzkość wciąż idzie pod rękę; ba, które często jeszcze zawłaszczyły nowe przestrzenie (jak np. internet). Zgrabnie opowiada o tym właśnie przedstawieniem "Tartuffe albo Szalbierz" (znanym też pod tytułem "Świętoszek") reżyser Tomas Svoboda w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie.

Tytułowy bohater (grany przez Marcina Steca) to człowiek, który - by osiągnąć korzyści - wykorzystuje naiwność i dobroć Orgona (Jacek Strama). Ten otacza go opieką i zaprasza pod swój dach. A Tartuffe, udając pobożność, zamierza wykorzystać naiwność pana domu, a przy okazji w sposób daleki od czystości spogląda zarówno w stronę córki swego przyjaciela, jak i jego żony. Orgon, nie zważając na przestrogi rodziny dotyczące Tartuffe'a, swój błąd zrozumie dopiero, gdy gościowi zapisze cały swój majątku.

Tomas Svoboda, czeski reżyser, znakomicie czyta klasyczny już dziś tekst komediowy. Zachowując rytmikę Molierowskiego słowa (w tłumaczeniu Jerzego Radziwiłowicza) wpisuje komedię we współczesność. Nie koryguje przy tym sztuki żadnymi dopiskami, nie przepisuje słów autora "Świętoszka". Raczej wykorzystuje na scenie kilka przedmiotów i gestów, które pozwalają momentalnie przenieść tekst Moliera w przestrzeń XXI wieku. Telefon komórkowy, charakterystyczne dźwięki udostępniania postów w internetowych portalach społecznościowych, wreszcie znane przeboje (obok utworów zespołu ABBA pojawia się choćby "Ona tańczy dla mnie" grupy Weekend, ale i piosenka ciesząca się ogromną popularnością w Radiu Maryja - "Andrzej Duda nam się udał" Emilii Gołaszewskiej). To wystarczy, byśmy zobaczyli, jak bigoteria, pozerstwo, obłuda, religijność na pokaz nie dają o sobie zapomnieć także dziś. Żenujący taniec z klęcznikiem jest tu aż nazbyt wymownym gestem scenicznym. Bardzo trafionym.

Zespół (zwłaszcza w młodszej swej części) poradził sobie z Molierem. Aktorzy nie popadają w łatwe przerysowanie, bo i ta współczesna interpretacja nieco powściąga pójście w stronę mocnego komizmu. Jest w sam raz.

Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim postać Doryny, czyli fenomenalna wręcz rola Iwony Sitkowskiej. Wyrazista i zabawna. Ciekawą kreacją popisał się też główny bohater - Marcin Stec. Balansowanie pomiędzy świętoszkowatością a zepsuciem wychodzi mu na scenie bardzo zgrabnie.

Łatwo było z "Tartuffe'a" zrobić ramotę, staroć daleką od realiów współczesnego świata. Ale Tomasowi Svobodzie po raz kolejny w "Ludowym" udało się stworzyć spektakl - błyskotkę. Inteligentny, dowcipny i skłaniający do refleksji. Jak na Moliera przystało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji