Artykuły

Czy lud to kupi?

"Juliusz Cezar wierzy w poranek" w reż. Małgorzaty Wdowik w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Małgorzata Wdowik zaaresztowała na potrzeby swojego teatralnego śledztwa Szekspira i Dejmka. Niepotrzebnie - inwestygacja utknęła w martwym punkcie i zamieniła w spontaniczną zabawę na zadany temat.

W Teatrze Nowym pokazano premierowo spektakl "Juliusz Cezar wierzy w poranek".

Im śmieszniej, tym lepiej

O komentarz do inscenizacji dramatu Szekspira, którą Kazimierz Dejmek zrealizował w Nowym w 1960 roku, poprosił Małgorzatę Wdowik jeszcze Zdzisław Jaskuła. Pamięć o patronie była dla niego bardzo istotna. W ramach zorganizowanego z okazji 65-lecia teatru festiwalu "Awangarda i socrealizm" wskrzesił zrealizowaną za dyrekcji Zbigniewa Brzozy "Brygadę szlifierza Karhana". Wspominam o przedstawieniu Remigiusza Brzyka, bo inscenizacja spektaklu, którym Dejmek w 1949 roku rozpoczął działalność łódzkiej sceny, miała głęboki sens i weszła w dialog ze współczesnością. W przeciwieństwie do eksperymentu Wdowik, dla której "Juliusz Cezar" Dejmka stał się niewiele znaczącym pretekstem do zabawy na temat "teatr a śmierć".

"Rekonstrukcja" nie służy niczemu poważnemu, a trop szybko zostaje porzucony. Reżyserka opowiadała, że przyłożyła się do researchu - przeczytała recenzje, odsłuchała zapis zachowanego nagrania - ale z poszukiwania śladów po spektaklu sprzed 56 lat nic nie wynika. Narrator - głos Sławomira Suleja - wspomina o nowatorskim użyciu przez Dejmka głośników (zarejestrowane na taśmie odgłosy zastąpiły obecność tłumu na scenie), mówi słowo o scenografii i recepcji. I tyle by było z Dejmka. Bo potem na scenę wpadają Dominika Biernat i Piotr Trojan, by parodiować odgrywane przez siebie śmierci. Zamiast opowiadać o "pamięci ciała", bawią widzów refleksją na temat sztuczności i konwencjonalności umierania na scenie. Groteskowo rozpłaszczają się na ścianie, osuwają się na ziemię i konwulsyjnie tarzają, dźgają w plecy w aktorskich zapasach. W międzyczasie rozweselają publiczność anegdotami o wcieranym w oczy mentolu i przerzucają się pomysłami, jak można by przedstawić śmierć Juliusza Cezara (im śmieszniej, tym lepiej). Słynne "I ty, Brutusie" zastąpić może monolog z "Łowcy androidów".

Wbrew żarcikowi

Publiczność bawi się świetnie - wybuchy śmiechu są takie, jak na "Impro Ataku". Reakcje widzów zostają zarejestrowane, więc "żywym dowodem na istnienie tego przedstawienia" będzie chichot. Czy tak "angażowanie publiczności" wyobraża sobie Wdowik?

W wygłupach Biernat i Trojana ginie również dramat Szekspira. W ferworze pracy nad spektaklem z 30 proc. "Juliusza Cezara" w tłumaczeniu Barańczaka zostało kilka kwestii - dlatego jako autorka tekstu figuruje Tamara Antonijevic, która skleiła efekty "śledztwa" i pracy z aktorami w niezbyt spójną całość. Przed premierą reżyserka przekonywała, że "Juliusz Cezar" zawsze angażuje odbiorcę politycznie, nawet jeśli twórcy inscenizacji nie posługują się otwarcie aluzją do współczesności. Moment jest znakomity. Wykorzystała go Barbara Wysocka, która wyreżyserowała "Juliusza Cezara" w warszawskim Teatrze Powszechnym. Tymczasem w łódzkim spektaklu kontekst polityczny nie jest w ogóle uruchamiany.

Realizatorzy "wierzą w poranek", czyli w to, że ich wariacja na temat "Juliusza Cezara" przetrwa w repertuarze Nowego na dłużej. Obawiam się, że w pamięci pozostaną inne spektakle, a wbrew żarcikowi na podstawie dzieła Wdowik nikt jednak nie zrobi przedstawienia. Bo po co? Ja zapamiętam ozdobione laurowymi aplikacjami dresy według pomysłu Michała Grucy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji