Stefcia na serio
Z "Trędowatą" - znowu kłopot. Rada Programowa XVIII Opolskich Konfrontacji Teatralnych, długo ponoć zastanawiała się czy teatralna adaptacja znanej powieści Heleny Mniszkówny spełnia kryteria pojęcia "klasyki polskiej!', czy też nie. Pierwowzór literacki uznano za mało przystający do tej kategorii, ale przedstawienie Teatru Ludowego z Nowej Huty - owszem, owszem. Salomonowym wyjściem okazało się zaproszenie spektaklu, jako tzw. imprezy towarzyszącej, choć prezentowanej na Dużej Scenie Teatru im. Jana Kochanowskiego i nie mającej we wtorek żadnej konkursowej konkurencji. Tym sposobem, żartobliwie rzecz ujmując, Stefcia Rudecka kolejny raz na salony wpuszczona nie została.
"Trędowatą" dla potrzeb teatru przystosowała, znakomita w swoim fachu, adaptatorka Joanna Olczak-Ronikier, która zmieniła nieznośnie ckliwy melodramat w melodramat co najmniej przyzwoity. Odartą z egzaltacji i rozpisaną na rozsądne dialogi, opowieść o wielkiej, choć nie spełnionej, miłości wyreżyserował w tonacji serio-realistycznej - Włodzimierz Nurkowski. Przebijające się tu i ówdzie nutki parodii równoważy elegancja stylu i wyraźny akcent na tzw. tło społeczne dramatu. Mimo ewidentnych dłużyzn, ogląda się tę "Trędowatą" bez specjalnego zmęczenia również za sprawą ciekawej scenografii Anny Sekuły (znakomity pomysł ruchomych szklanych ścian) oraz muzyki Andrzeja Zaryckiego.
Niektóre role także godne zauważenia: ładna, skromna i przekonująca Stefcia Agaty Jakubik, wzruszający Dziadzio - Tadeusz Szaniecki, indywidualistka Rita Beaty Schimscheiner czy Lucia Joanny Rudek, jeszcze studentki PWST. Ordynat Michorowski Piotra Urbaniaka, cokolwiek drewniany i ewidentnie stremowany gościnnym występem na Konfrontacjach.
Organizatorzy opolskiego przeglądu, licząc zapewne na magię tytułu zaplanowali aż dwa przedstawienia "Trędowatej". Okazało się jednak (który to raz?), że publiczność nie na sztuki, lecz na gwiazdy chadza, a ponieważ tych w obsadzie właściwie nie było, to i sala świeciła pustkami. Ci którzy przyszli, podzielili się na dwa obozy: usatysfakcjonowanych poważnym potraktowaniem tragicznego romansu i zawiedzionych tym, że nie pokazano im pastiszu, czy choćby tylko dobrej komedii. Biedna Stefcia!